Ranker: Najdziwniejsze japońskie produkcje jakie kiedykolwiek powstały

Ranker: Najdziwniejsze japońskie produkcje jakie kiedykolwiek powstały

Mateusz Greloch | 22.07.2014, 17:00

Kiedy myślimy o Japonii w głowie mamy wiśnię, sake, sushi, porąbane programy telewizyjne i nietuzinkowe, żeby nie powiedzieć całkowicie odrealnione gry wideo. W dzisiejszym zestawieniu zebraliśmy dla Was zestaw tytułów, które najprawdopodobniej powstały po zażyciu sporej ilości wspomagaczy, a zyskały spory rozgłos wśród Azjatów. Europejczycy strzeżcie się - czeka Was niezły szok.

Boong-ga Boon-ga

Dalsza część tekstu pod wideo

Wypuszczona wyłącznie na japoński rynek gra, którą znaleźć możemy jedynie w salonach gier opowiada o…. dawaniu klapsów. Maszyna wygląda dosyć nietypowo, bowiem naprzeciw gracza zamontowano ogromny, wypięty i gotowy do przyjmowania klapsów tyłek. Dwa masywne pośladki czekają, aż nasza dłoń uderzy w nie z zatrważającą mocą, na co postać na ekranie zareaguje zwijaniem się z bólu i wymownymi grymasami na twarzy. Tak, to naprawdę jest gra, która w Japonii bije rekordy popularności. No bo co może być lepszego od uderzenia z całej siły w tyłek wystający z automatu, jednocześnie wyobrażając sobie, że należy on do szefa, który zganił Cię 3 godziny temu za słaby projekt? Dla harkorowców dodano pewien przyrząd, przypominający dłoń z wyprostowanym palcem wskazującym, którym możemy wycelować w strategiczne miejsca na tyłku i zadać jeszcze więcej bólu naszemu wirtualnemu nieszczęśnikowi. Komu możemy sprawiać ból? Ex-dziewczynie, ex-chłopakowi, teściowej, przestępcy, pedofilowi lub prostytutce. Do wyboru do koloru.

Cho Chabudai Gaeshi

Bywaliście na takich imprezach, gdzie siedzący przy Waszym stoliku członek rodziny lub inny irytujący osobnik opowiadali takie farmazony, że mieliście ochotę wstać, a przy okazji wywrócić do góry nogami cały stół obrzucając wszystkich obecnych jedzeniem, które jeszcze chwilę temu spokojnie leżało i czekało na bycie skonsumowanym? Jeśli odpowiedź brzmi twierdząco, to Cho Chabudai Gaeshi jest grą właśnie dla Was! Niestety jest to kolejna japońska produkcja, która przeznaczona jest dla salonów gier, ale wyłącznie dlatego, żeby umożliwić rzucanie plastikowym stołem, przymocowanym do maszyny. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak połączenie trybu Crash z Burnouta i rzucanie wirtualnym stołem podczas weselnego obiadu może sprawiać dziką satysfakcję. Wspomniałem o Burnoucie – po rzuceniu stołem, wszelkie elementy na nim się znajdujące lecą w określonym kierunku powodując zniszczenia lub brudząc siedzących za blisko bohaterów. Tortem weselnym w twarz panny młodej? Widelcem w tupecik wujka Stefana? A może wazą z zupą prosto w kelnera? Bonus! Te i inne atrakcje czekają na Was w japońskich salonach gier.

 

Hatoful Boyfriend

W tym momencie powinniście już być przygotowani na to, że to zestawienie będzie obfitowało w mnóstwo gier, które wywołają ogromną konsternację i nie raz zapytacie się samych siebie „Co to kurde jest? Kto w to gra?”, ale uwierzcie mi, najlepsze jeszcze przed Wami. Co powiecie na symulator randkowania w którym fabuła rzuca Was do japońskiego liceum, gdzie uczniami są bardzo inteligentne ptaki, a Wy jako jedyna przedstawicielka gatunku ludzkiego, próbujecie nawiązać bliższe stosunki [dosłownie i w przenośni], z jak największą liczbą partnerów. Hatoful Boyfriend to luźna wariacja na temat gier z gatunku sim-date, które są bardzo popularne w całej Azji. Do wyboru mamy 8 ptaków, a każdy z nich posiada rozbudowaną przeszłość i osobowość, dzięki czemu twórcy chcą zachęcić niewiasty do wypróbowania wielu ścieżek scenariusza. Zapomniałbym, to gra dla dziewczyn, którym najwidoczniej znudziły się koty i chcą spróbować bardziej pierzastych przyjemności. To co? Sójka? Wróbel? A może przepiórka? Wybór należy do Was.

Mr. Mosquito

Symulator komara? Dlaczego nie! Naszym celem jest bezszelestne podlecenie do ofiary i wyssanie jak największej ilości krwi w taki sposób, by wysysany niczego nie zauważył. Premiowane są combosy w stylu „3 ugryzienia na jednym przedramieniu”, a najdłuższe ssanie pojawi się w naszych statystykach. Naszymi ofiarami jest urocza rodzinka Yamado, którą tworzą ojciec, matka i urocza córeczka. Możemy ssać w wannie, na kanapie, podczas snu – scenariuszy misji jest naprawdę sporo. Dopóki nikt nie zauważy, że właśnie pozbawiamy go czerwonej substancji by przetrwać zbliżającą się zimę, wszystko idzie jak z płatka. Kłopoty zaczynają się, kiedy wysysany zobaczy, że na jego ciele znajduje się niechciany osobnik – wtedy w ruch idą ręce, specjalne packi, a nawet spray na owady. Stosowne walki z bossami są dobrze pomyślane, a ten symulator komara sprawia, że następnym razem kiedy zobaczymy komara, zastanowimy się nie sekundę, a trzy, zanim pozbawimy go żywota.

[roz]

 

Toaletowe-granie

Przedostatnia pozycja to wbrew pozorom całkiem trafiony pomysł, który z chęcią zobaczyłbym w naszych toaletach. Otóż pewna firma w Japonii wpadła na pomysł jak urozmaicić tę nudną, ale jakże potrzebną czynność jaką jest oddawanie moczu. Dlatego na wysokości oczu zamontowano przy pisuarach monitory, a powierzchnię porcelany pokryto czujnikami. W optymalnym miejscu zamontowano bonusowe miejsce, które najszybciej napełni licznik punktów grającego. Dla zainteresowanych zaprezentowano cztery mini-gry, które różnią się dosyć znacznie od siebie, ale każda ma za zadanie zmusić gracza do odpowiedniego wycelowania w punkt w pisuarze. Co ciekawe, niektórzy wpadli już na niecny plan bicia rekordów poprzez odpowiednio szybsze nawadnianie się do oporu, by z pełnym pęcherzem wbijać kolejne punkty.

Japan World Cup 3

Najlepsze zostawiłem sobie na koniec. Amatorzy wyścigów konnych powinni przyjąć z otwartymi ramionami najdziwniejszą produkcję w dzisiejszym zestawieniu. Jeśli za coś biorą się Japończycy, to już wiadomo, że będzie nieszablonowo, ale tym razem pojechali po bandzie – w tej odsłonie wyścigów konnych udział może wziąć każdy – może to być koń trojański, taki który kręci się wokół własnej osi jak balerina lub nawet cała defilada z platformą do występów piosenkarki włącznie. A to dopiero początek! Kiedy Musiol pokazał nam ten twór po raz pierwszy parę lat temu, przez godzinę siedzieliśmy i oglądaliśmy różne urywki na YouTube i na bieżąco wymienialiśmy się linkami. Po godzinie, kiedy nasze mięśnie brzucha zaczęły niemiłosiernie boleć ze śmiechu, postanowiliśmy, że czas się rozejść. Jeśli macie doła lub szukacie czegoś do poprawy humoru, to półgodzinna sesyjka z Japan World Cup 3 powinna doprowadzić Was do stanu używalności na całą resztę dnia.

Mateusz Greloch Strona autora
cropper