Playtest: Graliśmy w Evolve!

Playtest: Graliśmy w Evolve!

Mateusz Greloch | 24.07.2014, 12:36

Evolve było dla mnie wielką niewiadomą. Prosta w założeniach gra, gdzie czwórka łowców poluje na bestie na wielu planetach, a każdy z nich posiada określoną rolę i tylko ścisła współpraca graczy daje szansę na zwycięstwo. Bałem się, że będzie to tytuł, który będąc źle zbalansowanym nie da szans tym, którzy wcielą się w monstrum. A potem zagrałem.

We wtorek, w warszawskiej Winosferze odbył się pokaz najnowszej linii gier produkowanych przez 2k Games. Zaproszony przez Cenegę postanowiłem pojechać do stolicy i na własne oczy zobaczyć czy jest na co czekać. Po krótkiej prezentacji w mini-salce kinowej, mieliśmy okazję wypróbować parę gier, które firma zza oceanu przywiozła ze sobą. Niestety nie można było robić zdjęć, ani nagrać materiału wideo, dlatego tym razem nie jestem w stanie zaprezentować Wam jak całość wyglądała na miejscu. Zacznę od Evolve, bowiem to właśnie ta gra sprawiała najwięcej kontrowersji i jednocześnie stawiała najwięcej pytań wśród zebranych dziennikarzy i redaktorów.
Dalsza część tekstu pod wideo

Atmosfera była tym bardziej gęsta, kiedy z E3 docierały do nas informacje, że „Evolve zrewolucjonizowało rynek gier typowo kooperacyjnych” i „uzyskało tytuł gry targów” przyznawaną przez niezależnych krytyków. Największa kolejka zbierała się do stanowiska, gdzie można było spróbować swoich sił jako bestia, ale Ci, którzy musieli czekać wcale nie narzekali na nudę – na ścianie wyświetlano bowiem obraz z rzutnika, który na bieżąco prezentował rozgrywkę z perspektywy ogromnego Krakena. W wersji demonstracyjnej, którą mogliśmy ogrywać, nie było Goliatha, jedynym potworem był Kraken, który wbrew pozorom wcale nie czuł się dobrze w wodzie, a zamiast tego z wielką ochotą atakował wrogów z powietrza. . Grając jako zwierzyna [lub łowca, w zależności jak spojrzeć na rolę bestii w tej grze], obserwujemy poczynania z perspektywy trzeciej osoby. Zespół złożony z trapera, żołnierza wsparcia, medyka i szturmowca korzysta z widoku pierwszoosobowego - grają w prawdziwego kooperacyjnego FPS-a w stylu Left 4 Dead.

Przyszła moja kolej, więc naturalnie skierowałem się do komputera z odpalonym Krakenem, na szczęście do każdego stanowiska podłączony był pad, więc jeśli ktoś preferował ten tryb podłączenia, to mógł bezproblemowo kierować bestią za pomocą kontrolera. Chwila objaśnień ze strony przedstawiciela Cenegi i mogłem ruszać w bój. Na początku startujemy jako mała bestyjka, która w miarę zabijania okolicznych zwierząt i pożywiania się nimi, napełnia okrąg ewolucji. Na start otrzymujemy trzy punkty umiejętności, które rozdzielić trzeba pomiędzy cztery ataki potwora – podstawowy, który znajdziemy pod R2 i trzy specjalne, które przypisano kolejno klawiszom trójkąta, R1 i L1. Zwykły atak różni się w zależności od tego, czy chodzimy po ziemi lub też latamy. Na ziemi jest to zwykłe smagnięcie macką zamaszystym ruchem przed siebie, a w powietrzu jest to rzut kulą energii w kierunku przeciwnika. Ataki specjalne jakie zaprezentowano w ogrywanej wersji to m.in. miny, które można zostawiać w dowolnym miejscu mapy, a które będą lecieć w kierunku łowców, jeśli Ci zbytnio się do nich zbliżą. Drugim specjalem była błyskawica energii z nieba, którą najpierw trzeba odpalić, później w ciągu paru sekund namierzać wroga, a następnie obserwować jak jego pasek życia niknie w mgnieniu oka. Ryzyko wiąże się z tym, że w trakcie jego odpalania i celowania jesteśmy nieruchomi, co w walce 1v4 może mieć ogromne znaczenie. Ostatnim atakiem był Vortex, czyli fala uderzeniowa jaką Kraken puszcza po ziemi taranując wszystko, co znajdzie się na jej drodze. Jeśli łowcy stali akurat na moście, a pod nimi jest jedynie przepaść, to odpowiednio puszczony Vortex może zakończyć grę, zanim ta się jeszcze zacznie.

Każda z umiejętności specjalnych ma określony czas odnowienia, więc nie ma mowy o spamowaniu jednym atakiem w nieskończoność. Po rozdaniu 3 punktów umiejętności na starcie, bestia ma 30 sekund przewagi nad łowcami, którzy dopiero co wylądują. W tym czasie najlepiej poszukać pożywienia – na pierwszym poziomie jesteśmy jeszcze słabi, a starcie z czwórką przeciwników może okazać się zabójcze już w pierwszych minutach gry, ale od drugiego poziomu możemy nawiązać wyrównaną walkę, by na trzecim zasiać grozę w sercach łowców. Po zapełnieniu paska ewolucji, musimy przyczaić się gdzieś poza zasięgiem wzroku łowców i zacząć ewoluować. Proces trwa paręnaście sekund, a po jego zakończeniu oprócz oczywistej zmiany w wyglądzie [bestia jest większa, potężniejsza i jeszcze mroczniejsza], otrzymujemy kolejne trzy punkty umiejętności, których możemy użyć by wzmocnić ataki specjalne lub nasz podstawowy. Analogicznie ma się sytuacja, w której awansujemy na trzeci poziom ewolucji.

Czas na rozgrywkę właściwą – zostałem rzucony w dżunglo-podobny teren, na szybko wybrałem umiejętności i zacząłem szukać zwierzyny. W słuchawkach cały czas miałem głos pracownika Cenegi, który udzielał mi cennych rad, jednak powiem szczerze, po pewnym czasie przestałem go słuchać i skupiłem się na samej grze. Na pierwszym poziomie nasza gra przypomina kotka i myszkę – my staramy się uciec i jednocześnie pożywiać, kiedy łowcy, pewni siebie, prują do przodu w poszukiwaniu Krakena. Nie trzeba było długo czekać, kiedy pies trapera podchwycił mój trop i czwórka uzbrojonych najemników zaczęła wymianę ognia. Rzeczywiście, ich bronie bardzo szybko przebiły moją tarczę i zaczęły mielić mój pasek życia i jedynym wyjściem była ucieczka. Na szczęście traper nie ogarniał jeszcze jak postawić swoją kopułę ucinającą mi drogę ucieczki, więc puściłem Vortex i poszybowałem w drugim kierunku. Po wciśnięciu klawisza X nasz Kraken wzbija się w powietrze, ale wystarczy wdusić go ponownie, by wykonał sus w przestworzach pokonując znaczną część terenu o wiele szybciej niż swobodnie szybując. Po paru takich susach Kraken musi odpocząć, by ponownie użyć tej opcji, jednak przydaje się ona do szybkiej eksploracji w poszukiwaniu pożywienia, skrócenia dystansu do przeciwnika lub błyskawicznej ucieczki, kiedy zrobi się za gorąco.

Po pierwszym starciu wiedziałem, że nawet w walce z nieogarniętymi przeciwnikami nie mam szans na przeżycie, więc zacząłem szukać pożywienia jednocześnie uciekając przed łowcami. Przyznam szczerze, że adrenalina zaczęła mi się udzielać, a ja słyszałem bicie swojego serca, całkowicie ignorując słowa mającego mi pomóc pracownika Cenegi. Szybko się wkręciłem, poczułem klimat i stałem się bestią. Zacząłem szybko napełniać pasek ewolucji, a później zaczaiłem się za wzgórzem i zacząłem przemianę. Jako, że najbardziej przypadł mi do gustu Vortex, to właśnie tę umiejętność rozwinąłem najmocniej, co [jak się później okazało], uratowało mi skórę. Teraz byłem w stanie nawiązać wyrównaną walkę i choć w słuchawkach słyszałem, by dalej szukać zwierzyny i na trzecim poziomie zgnieść ich jak robale, postanowiłem pobawić się z nimi i wzbudzić u nich uczucie strachu i przerażenia.

 

Dopiero wtedy poczułem w czym tkwi moc Evolve. Widok przyczajonych łowców, którzy nie zdają sobie sprawy z Twojej obecności i nerwowo przeczesują kolejne jaskinie, korytarze i zakątki dżungli wpadając w zastawione przez Ciebie miny. Krzyki z naprzeciwka, strzelanie na oślep – poczułem się jak bohater filmów o kosmicznych komandosach i potworach, z tą różnicą, że śmiałem się pod nosem i obmyślałem perfidny plan zakończenia ich żywota. Ich szturmowiec najwyraźniej uznał za dobry pomysł odłączenie się od grupy i poszukiwanie mnie na własną rękę. O tym jak duży był to błąd przekonał się, kiedy szybując nad nim spadłem mu na głowę, a później dwoma atakami wręcz i Vortexem wyjaśniłem mu, że wychylając się za mocno w przepaść, straci życie. W tym momencie miałem około 2- 3 minut, zanim statek ponownie zrzuci go na pole bitwy. Miałem szczęście, że spadł, bo gdyby został na polu bitwy, medyk mógłby go wskrzesić. Zjawiła się pozostała trójka, która robiła co mogła by mnie ubić. Traper rozstawił przenośną kopułę, przez którą nie mogłem uciec i skazany byłem na ucieczkę w bardzo ograniczonym terenie. Nie pozostało mi nic innego jak odwrócić się i walczyć. W międzyczasie do walki wrócił szturmowiec, więc czekała nas prawdziwa bitwa 1v4.

W słuchawce usłyszałem tylko, bym uciekał i starał się przeczekać kopułę, ale to nie w moim stylu. Odwróciłem się i zrobiłem im jesień średniowiecza zarzucając ich z powietrza kulami energii,  Vortexem i promieniem błyskawicy. Pracownik powiedział, że w najlepszym przypadku jestem w stanie ściągnąć jednego, góra dwóch, zanim całkowicie zniknie mi pasek życia, ale chciałem mu pokazać, że jeszcze nie wie z kim ma do czynienia. Wbiłem się w czwórkę przeciwników siejąc chaos i zniszczenie. Kiedy widziałem, że szykują się do mojego spętania wiązkami energii trapera, wzbiłem się w powietrze i ponownie zarzucałem ich podstawowymi atakami mieszając je z tymi specjalnymi. Zabiłem szturmowca błyskawicą z nieba jednocześnie odsuwając od siebie resztę najemników, w słuchawce usłyszałem jedynie „dobra robota” i przystąpiłem do kolejnego ataku. Będąc w powietrzu robiłem uniki w bok omijając ich ostrzał i kiedy tylko odnowiła się jakaś umiejętność, rzucałem ją i zmieniałem pozycję. Czułem się niczym smok, który bawi się z owieczkami, patrząc jak jedna po drugiej uznają moją wyższość, gotując się na śmierć. Drugi padł żołnierz wsparcia, który całkowicie zignorował moje miny goniąc mnie po dżungli. Postawiłem je tuż za zakrętem, więc kiedy je zauważył, było już za późno. Trzecią ofiarą był medyk, na którego czekałem przy ciele szturmowca, parę ataków wręcz, Vortex, błyskawica i on sam wymagał opieki medycznej. Na koniec zostawiłem sobie trapera, co było błędem, bowiem jego pies mógł podnosić towarzyszy. Zdążył wskrzesić żołnierza wsparcia i już zabierał się za medyka, kiedy przerwałem zabawę. Poprzednia taktyka opłaciła się, wzbicie w powietrze, zarzucanie umiejętnościami, wylądowanie na wrogu i ataki wręcz przeplatane minami. W słuchawce słyszę, „uciekaj, nie dasz rady!” – dałem. Pokonałem ich na drugim poziomie ewolucji w dosyć wyrównanej walce, czując się jak prawdziwy Kraken, któremu ktoś postanowił zepsuć popołudnie. Srogo tego pożałowali, a ja sam poczułem się świetnie. Po stronie bestii grało mi się wyśmienicie.

Gorzej było po stronie najemników, bowiem zestawiając ze sobą czwórkę nieznajomych, ciężko o współpracę, która była kluczowa dla zwycięstwa drużyny. Traperka Maggie posiada zwierzątko zwane Daisy, które potrafi wytropić wroga lub podnieść zmarłego kompana. Maggie wyposażona jest również w pułapki harpunowe i kopułę, dzięki której może zamknąć bestię w pułapce. Medyk Lazarus nie posiada możliwości aktywnego leczenia członków drużyny, lecz może ich wskrzeszać i stać się niewidzialnym. Szturmowiec Hyde ma miniguna i miotacz ognia, a chowającego się Krakena może wywabić granatem z toksynami. W końcu wspierający drużynę robot Bucket, który wygląda jak wyciągnięty z League of Legends Blitzcrank, uzbrojony jest w przenośną wieżyczkę, odczepianą głowę [dzięki której może skanować mapę w poszukiwaniu bestii, ale jest wtedy nieruchomy] oraz biegle włada językiem angielskim prezentując brytyjski akcent. Jak się później okazało, miałem rację co do zgrania i zamiast gonić bestię oraz przeszkadzać jej w pożywianiu, nasz traper, żołnierz wsparcia i medyk zorganizowali sobie wycieczkę krajoznawczą i biegali po całej mapie nie robiąc prawie nic. Jako szturmowiec musiałem więc przejąć rolę trapera i biegać za bestią oznaczając ją odpowiednim klawiszem stawiając znacznik na podłożu, który był widoczny dla reszty zespołu. Na nic się to zdało, bowiem zgrania nie było, a potwór mógł się spokojnie pożywiać i ewoluować. Kiedy wpadł na nas na trzecim poziomie, powybijał nas jak karaluchy, które znalazł w swoim legowisku. Podziękowaliśmy za całe 10 minut gry i udaliśmy się na poczęstunek.

Nie zrozumcie mnie źle, po stronie najemników również czuć klimat podobny do filmu „Predator” i wiedząc, że im dłużej zwlekamy, tym bestia jest mocniejsza, ale jak w każdej grze kooperacyjnej, zgranie zespołu to rzecz obowiązkowa i wystarczą dwie nieogarnięte osoby, by cały zespół musiał pogodzić się z porażką. Jeśli miałbym dzisiaj decydować się po której stronie grać, zdecydowanie wolałbym hasać po dżungli potworem, polując na najemników, ale mam nadzieję, że po premierze znajdę przyjaciół, którzy będą na tyle ogarnięci i oddani sprawie, że pokonanie bestii na trzecim poziomie również nie będzie stanowiło dla nas większego wyzwania. Niestety po stronie najemników zdążyłem rozegrać jedynie dwa krótkie starcia, raz po stronie trapera i raz jako szturmowiec, ale widzę potencjał w tej produkcji, o ile samo studio będzie mocno ją wspierało. Na pewno nie obędzie się bez częstych łatek i poprawek balansujących rozgrywkę, bowiem na dzień dzisiejszy Kraken okazuje się być mocno przegięty. A może to tylko wrażenie po zobaczeniu paru starć, z których w większości zwycięską macką wychodziło monstrum?

Początkowo byłem sceptyczny i zastanawiałem się co takiego wyjątkowego jest w Evolve, że jarają się tym dziennikarze mogący ogrywać ten tytuł na E3. Dziś już wiem i sam dołączam do grona osób, które wyczekują daty premiery i na pewno nabędą ją w pierwszym rzucie. Samo uczucie jakie daje latanie Krakenem i zarzucanie najemników umiejętnościami jednocześnie patrząc jak motają się z przerażenia i stresu jest warte tego, by zobaczyć ten tytuł w akcji, na swoim własnym telewizorze. Moja PS4 czeka z otwartym napędem. 

Mateusz Greloch Strona autora
cropper