Felieton: Zwiastuny sprzedają marzenia, nie gry

Felieton: Zwiastuny sprzedają marzenia, nie gry

Jaszczomb | 10.08.2014, 14:11

Do zwiastunów staramy się podchodzić z dystansem - w końcu ich nadrzędnym celem jest sprowokowanie graczy do złożenia zamówień przedpremierowych, a przedstawienie rzeczywistych aspektów rozgrywki zajmuje dalsze miejsce na liście... o ile w ogóle na niej się znajduje. A jednak piękny trailer CGI sprowokował już niejedną falę preorderów. Za parę dni targi Gamescom i festiwal kłamstw zacznie się na nowo.

Wątpię, by znalazł się gracz, który nigdy nie uległ reklamom. Zwykle zakładamy, że decyzja co do kupna zapadnie po przeczytaniu pierwszych recenzji, ale z drugiej strony mamy możliwość zaklepania sobie własnego egzemplarza i dostania go w dzień premiery, nierzadko z dostawą do domu. Taki zakup wymagać powinien zaufania do dewelopera, ale w rzeczywistości  starcza nam sama marka czy zwykły zwiastun, czasem nawet filmik CGI, który z grą ma tyle wspólnego, co jej logo widoczne na jego końcu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pamiętacie ten zwiastun? Pewnie, że pamiętacie. Poruszający filmik promujący polskie nie tylko na YouTubie bił rekordy popularności z wyświetleniami idącymi w miliony, ale został także doceniony na festiwalu w Cannes, gdzie zdobył Złotego Lwa. Zwiastun zdobył - czyli studio Axis zajmujące się animacjami CG - bo sama gra okazała się zupełnie czymś innym. I nie chodzi o to, że była słaba. Kiedy z jednej strony wstrzymujemy łzy na widok tragicznych losów rodziny, a z drugiej okładamy baseballem zombie w bikini, to można poczuć się oszukanym.

Jak to oszukanym? Są nieumarli, jest ośrodek wypoczynkowy, tatuś macha siekierą - wszystko się zgadza!

Kiedy to właśnie wyłącznie emocje stanowią o sile tego trailera. Oglądając zwiastun przed ujrzeniem materiałów z rzeczywistej rozgrywki mamy wrażenie, że twórcy będą chcieli się skupić na cięższych klimatach, rodzinie, miłości i poświęceniu. I w tym momencie tworzymy sobie obraz gry - marzenie - na który wydajemy grube pieniądze, gwarantując sobie premierowy egzemplarz zupełnie nieznanej nam produkcji. A zwiastuny powinny co najwyżej zdobyć naszą ciekawość.

Trudno jednak się powstrzymać, jak od zamówienia dzieli nas jedna kliknięcie, a "jeśli zadzwonicie w ciągu najbliższych pięciu minut", czyli zdecydujecie się pod wpływem chwili na tego preordera, czeka na Was wyjątkowa zawartość w samej grze, niedostępna dla NIKOGO innego. Przez najbliższe dwa tygodnie. Wszystko na podstawie filmu, który zrobiło zewnętrzne studio, nie mające nic wspólnego z samą grą. Bo terminy gonią i nie ma czasu na stworzenie grywalnej wersji demonstracyjnej. Zwykły pokaz rozgrywki zresztą jest zbyt dosadny, nie zostawia wystarczającego pola wyobraźni, będącej tu głównym czynnikiem przy kliknięciu w "Kup Teraz (premiera za 2 lata)".

Chociaż lepszy pre-render niż udawany materiał z rozgrywki. Głośna była sprawa (które ostatecznie dało radę sprostać kłamstwom obietnicom), głośna była sprawa (które sprostać rady nie dało). Całkiem zabawna/żenująca sytuacja zaistniała na zeszłorocznych targach E3, kiedy to EA SPORTS przedstawiło swój rewolucyjny silnik Ignite, tyle że cały materiał... nie był renderowany na silniku na żywo. Postanowili się wtedy koślawo wytłumaczyć:

To wszystko było pre-renderowane. Słuchajcie, nie ukrywamy tego faktu. To targi z grami nowej generacji, na które przygotowujemy się od miesięcy. Chcieliśmy użyć prawdziwych elementów z gier i stamtąd wszystko pochodzi, ale musieliśmy przedstawić to w stylu odpowiednim dla imprezy.

Smutne życie gracza, kiedy we wszystkim szuka podstępu, chociaż zaufanie dla deweloperów nie przychodzi łatwo. Wiedzą o tym w Naughty Dog:

Jeśli obraz wyraża więcej niż tysiąc słów, to zwiastun wyraża więcej niż tysiąc zrzutów.

Dlatego też ich zwiastuny są tworzone z myślą o skutkach długofalowych i kłamstwa tam (do tej pory) nie uświadczyliśmy. W końcu każdy trailer od ND opiera się na fragmentach gry na silniku, bez krztyny CGI, a jednak wciąż nie traci nic z filmowych doznań. Tylko czy gry powinny być reklamowane jak filmy?

W końcu wyjście do kina to wydatek rzędu kilkunastu złotych, a duże premiery gier uszczuplą nasz portfel nawet o dwie stówki. Dlatego też wszystkie chwyty dozwolone! Więc obiecajmy sobie raz jeszcze, że do nadchodzącej fali zwiastunów podejdziemy na chłodno. Że Gamescom będziemy śledzić z rozwagą i nie uwierzymy w kosmiczną jakoś domniemanej rozgrywki, bo "coraz lepiej opanowujemy obecną generację i jesteśmy w stanie dostarczyć niespotykanej dotąd jakości oprawy, płynności i reszty niesamowitych fajerwerków". I raz jeszcze złammy tę obietnicę, bo nasze hobby to w dużej mierze uleganie hype'owi.

Jaszczomb Strona autora
cropper