Czy warto zawracać sobie głowę trybem offline w Star Wars Battlefront?

Czy warto zawracać sobie głowę trybem offline w Star Wars Battlefront?

Jaszczomb | 22.07.2016, 15:30

Osiem miesięcy po premierze, dostaje tryb offline. Czy warto z tego powodu do gry powrócić? Nie. Ale jak przyjemnie teraz zacząć z nią przygodę!

Od środy dostępna jest aktualizacja gry , która w menu głównym dodała zakładkę Starcie. Znalazły się tam dwa znane tryby – Atak AT-AT oraz Eskadra. Możemy rozegrać w nich bitwę z botami, bez wymogu dostępu do Sieci, a zrobimy to samotnie lub z kolegą (na splicie lub… przez Internet). Tak właśnie z grubsza wygląda ten „tryb offline”.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czym Starcie różni się od zwykłego multi poza zamianą żywych graczy na sztuczną inteligencję? Mapy mamy te same, ale gwiezdnych kart samodzielnie nie dobierzemy – mamy dwie opcje do wyboru i na tym się kończy. Inna sprawa, że dostępne są wszystkie bronie, nawet te, których nie wykupiliście w sieciowym multi. Bo cały ten tryb offline to bardziej rozszerzony samouczek niż coś dla osób zaznajomionych z Battlefrontem.

Kiedy rok temu zaczynałem zabawę z grą, wszystkiego uczyłem się podczas starć po Sieci. Nie jest to tytuł, który przytłacza mnogością opcji, ale krótkie samouczki i dwa tryby dla pojedynczego gracza (odpieranie fal wrogów i taki niby-deathmatch z botami) nie wyjaśniały wiele. Jak efektywnie grać bohaterem, która broń sprawdza się na danej mapie najlepiej, wyjaśnienie zasad Ataku AT – wszystko to było do nauczenia na polu walki. Ale każdy się jakoś nauczył, zresztą jest to dość casualowa produkcja, więc ciężko nie było. Jedyne, co robi tryb offline, to umila całą tę inicjację.

Do wyboru mamy trzy poziomy trudności. Na Zwykłym wrogowie podchodzą do naszej postaci i uprzejmie chybiają, więc łatwo doszedłem do statów 108-1 (przez co ta jedna śmierć wynikła z tego, że znudziło mi się bieganie Luke’iem). Poziom Wysoki również szału nie robi, ale zaczyna się uważać przeciwników chodzących w grupach, zaś Mistrzowski łatwo pomylić z prawdziwym starciem po Sieci – jest tam strzelanie z połowy mapy, kampienie za uplinkami i wszystko to, co wywołuje nieznośny chaos w Ataku AT-AT. Kontrolowany stopień wyzwania pomaga zrozumieć ten tryb, a trzeba też zaznaczyć, że boty nie biegają po Żetony Bohatera i statki bojowe, więc można się na spokojnie wszystkiego nauczyć. Szkoda tylko, że SI czeka, aż to my przejmiemy uplinka, sami z siebie robią to niechętnie.

Skupiłem się na Ataku AT-AT, bo zawsze wydawał mi się najcięższy do wyuczenia – głównie przez wielkość map i to, że łatwo zginąć w kilka sekund po odrodzeniu się. W Eskadrze wciąż nie widzę głębi, ale jak kogoś kręci latanie X-Wingiem czy Sokołem Millennium, to teraz może dobrać poziom trudności i polatać z botami. Co ciekawe, te niechętnie skupiają się na statkach specjalnych i mój Slave I był praktycznie ignorowany, co w rozgrywce sieciowej raczej jest rzeczą mało spotykaną (choć zaznaczam, że w ten tryb grałem najmniej od premiery).

Podsumowując – offline’owe Starcie świetnie wprowadza do dwóch trybów, które najciężej ogarnąć w chaosie sieciowej rozgrywki. Można przetestować wszystkie bronie, łatwo podnieść pick-upy i da się zapauzować rozgrywkę, więc jest to całkiem przyjemny samouczek. Co więcej, przeciwnicy mają losowo generowane, pasujące do uniwersum imiona, a o wiele przyjemniej być zabitym przez Gorshuna Bana niż YoMomma69. Dla weteranów jednak nic się nie zmienia.

Jaszczomb Strona autora
cropper