Test: Słuchawki Trust GXT 353

Test: Słuchawki Trust GXT 353

Paweł Musiolik | 16.11.2016, 10:16

Jeśli miałbym wybrać największy problem sprzętu kierowanego do graczy (poza często absurdalnie wysoką ceną), byłby to jego design. Nadzwyczaj często dostajemy coś, z czego normalny człowiek wstydzi się korzystać, bo wyglądem przypomina to sprzęt króla cyganów. Gdy zaproponowano mi test słuchawek Trust GXT 353, odetchnąłem z ulgą. Wyglądają wyjątkowo normalnie.

Wiem, że od sprzętu oczekuje się dzisiaj niesamowitego designu, nad którym cmokać mogliby trendsetterzy z wyższych sfer. Ale wiem też, że najczęściej te wizjonerskie designy wyglądają odpustowo i wieśniacko. Dlatego ta "normalność" w wyglądzie słuchawek Trust GXT 353 od początku była dla mnie plusem. Całość jest czarna, zrobiona z matowego plastiku, bez błyszczących elementów, które są wyjątkowo podatne na łapanie odcisków palców. Słuchawki mają pewne elementy w czerwonym kolorze - wewnętrzną stronę pałąka. Mają też podświetlenie, gdy są podłączone i działają. Jest ono jednak neutralne i w większości zasłonięte przez plastik stanowiący konstrukcje całości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zawartość pudełka

  • Słuchawki Trust GXT 353 podpinane złączem USB.
  • Kabel o długości 3 metrów.
  • Gamingowa naklejka
  • Instrukcje obsługi

Sam pałąk podzielony został niejako na dwie części. Górna to plastik, spinający słuchawki i odstający od dolnej części. Tę zrobiono z pianki i naciągnięto na plastikowy, elastyczny pasek, który dopasowuje się z automatu do kształtu naszej głowy. Z początku trochę dziwnie siedziało mi się w tych słuchawkach właśnie z tego powodu - nie mogłem ustawić na sztywno ułożenia słuchawek. Trochę więc zajęło mi pozbycie się przyzwyczajeń do sprzętu, z którego korzystam na co dzień. Nie traktowałbym jednak tego jako wadę. Dzięki temu rozwiązaniu, nawet po długich, kilkugodzinnych sesjach, nie czułem ucisku na głowie i uszach, więc doceniłem to rozwiązanie, mimo że z początku wydawało mi się mało stabilne. Na lewej słuchawce mamy ponadto dostęp do czterech podstawowych funkcji - zwiększania i zmniejszania głośności słuchawek (za pomocą pokrętła), wyciszenia mikrofonu oraz wyłączenia opcji wibracji ( o tym ciut niżej).

Trust GXT 353

Komfort użytkowania słuchawek jest zaskakująco wysoki. Jak wspomniałem - długie sesje nie powodowały u mnie ucisku na głowę, ani na uszy, co jest często problemem w moim przypadku, bo najmniejszych uszu to ja nie mam. W słuchawkach Trust GXT 353 moje ucho siedzi w pełni schowane. Czy jest przez to gorąco? Odrobinę, taka już konstrukcja bez wentylacji, ale ani razu nie spociła mi się głowa ani uszy, co generalnie uważam za sporą zaletę. W moich słuchawkach, z których korzystałem do tej pory, odciśnięte i wilgotne uszy są częstym problemem po kilkugodzinnych sesjach. Jedyny problem z wygodą korzystania i designem mam z mikrofonem, który jest na sztywno przymocowany i nie da rady go wygiąć w żadną ze stron ani schować. Guma, na której siedzi, także wydaje mi się niezbyt sensowna i za krótka. Nie jestem typem osoby mówiącej za głośno w trakcie gry, więc mikrofon umocowany na sztywno gdzieś na wysokości linii szczęki nie jest najlepszym i najwygodniejszym rozwiązaniem, co przekładało się na niewystarczająco głośne wypowiedzi z mojej strony.

Trust GXT 353Trust GXT 353

Tym, czym chwali się Trust, to wibracje w głośnikach, mające potęgować efekt niskich tonów. Na papierze wyglądało mi to jak tani chwyt marketingowy, ale... to działa. Serio. No, może fakt, że działa, nie jest aż takim zaskoczeniem jak to, że to autentycznie podnosi przyjemność użytkowania. Przede wszystkim - wibracje nie są agresywne i nie dudnią, gdy pojawia się każdy niski ton, tylko dbają, by ten najniższy był odpowiednio eksponowany. Najlepiej sprawdzało się to w FPS-ach które ogrywałem na potrzeby testu. Odgłosy eksplozji w wręcz mnie przygniatały, a pole walki w brzmiało jak na znacznie droższym sprzęcie audio. Oczywiście w każdej innej grze słuchawki też się sprawdzają, ale tam, gdzie są eksplozje, wychodzą najlepiej. Podobnie jest z muzyką. Niskie tony, gitara basowa (słuchanie Toola to czysta przyjemność) czy perkusja - w tych przypadkach mamy mniej lub bardziej delikatne wibracje, które dobrze symulują głośniki ogromnej mocy. Bez szkody dla osób postronnych.

Całość działa na trzymetrowym kablu USB, co ma swoje zalety, ale i wady. Największym pozytywem jest prostota konfiguracji. Słuchawki dedykowane są PlayStation 4, więc niezależnie od modelu konsoli, wpinamy je w port USB i nic więcej nie musimy konfigurować. Podobnie jest z PC (czy dowolnym innym sprzętem) - wpinamy i wszystko działa tak jak powinno. Problemy? W moim przypadku było to przeniesienie całego dźwięku z konsoli na słuchawki, co sprawiało, że rozdzielając sygnał, traciłem go wszędzie poza nimi. No i też nie każdy chce siedzieć z kablem zwisającym mu z głowy. Na szczęście producent pomyślał o tym, dodając ściągacz na rzepie, którym możemy złapać nadmiar kabla i ładnie go spiąć.

Mając na uwadze cenę (~350 złotych), jestem pozytywnie zaskoczony jakością wykonania. Nie jest to najwyższa półka materiałów, ale też nie możemy oczekiwać tego od słuchawek z tego progu cenowego. Jestem w stanie polecić Trust GXT 353 każdemu, kto dysponuje podobną kwotą i szuka słuchawek do konsoli prostych w podłączeniu i obsłudze. Nie mamy tutaj dźwięku 5.1 czy 7.1, ale moje doświadczenia z innymi modelami mówią mi, że to żadna strata. Wirtualny dźwięk przestrzenny nie jest tak niesamowity, jak mogłoby się wydawać, a wibrujące głośniki w tym modelu sprawdzają się bardzo dobrze.

Sprzęt do testów dostarczył polski przedstawiciel marki Trust - Galaktus.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper