Po miesiącu użytkowania zastanawiam się, po co ja w ogóle kupowałem PlayStation VR

Po miesiącu użytkowania zastanawiam się, po co ja w ogóle kupowałem PlayStation VR

Jaszczomb | 20.11.2016, 14:37

PlayStation VR jest od miesiąca na rynku i nasz test też się już pojawił. Ja ugryzę temat od innej strony – zwykłego gracza bez PS4 Pro, który zwykle gra przy biurku i nie ma miejsca na taki sprzęt, a przy okazji jest ciekawy PornHubowych atrakcji. Bo bądźmy szczerzy – myśleliście o tym.

Gogle są wygodne, ale rozdzielczość ekranu słaba i trzeba się przygotować na mnóstwo kabli, a prawdziwy pazur PlayStation VR pokaże w przyszłości, gdy dopracują tę technologię – o tym mówi praktycznie każda recenzja czy tekst typu „pierwsze wrażenia”. Ja na PS VR gram od premiery i przeżyłem już chyba wszystko – fascynację i zawód, próby sprzedaży gogli, pokazywanie w kółko znajomym, jak to działa, zawroty głowy, bolące czoło, przypadkowe zrzucanie gogli ze stołu, potykanie się o kabel, nieustanne wycieranie soczewek, a nawet pornografię VR – nie są to rzeczy, którym poświęca się więcej miejsca (jeśli w ogóle) w porządnej recenzji sprzętu, gdzie akapity o samej technologii i wygodzie przyćmiewają takie codzienne użytkowanie. To na szczęście nie jest ani recenzja, ani przewidywanie przyszłości wirtualnej rzeczywistości. Ja chcę się tu tylko podzielić wrażeniami średnio zadowolonego nabywcy.

Dalsza część tekstu pod wideo

VR dał mi to, czego nie znałem. Całe to uczucie „bycia w grze” i zapominanie się, że nie mogę odłożyć pada na ten wirtualny stół przede mną, to wyjątkowe momenty, kiedy przestajemy myśleć o wydaniu prawie dwóch kafli na sprzęt Sony. Z drugiej strony (bardzo rzadkie) nudności, zwiększony nacisk na nos przez okulary pod goglami czy przenoszenie konsoli z plątaniną kabli do drugiego pokoju, żeby mieć odpowiedni dużo miejsca do gry, zmuszały do refleksji – czy stałem się tak płytki, że kupiłem PS VR przez zwykłą chęć posiadania w pogoni za nowymi technologiami? Przecież nie czekam na żadną grę dedykowaną goglom! Przynajmniej nie w napięciu. Nie zwolniliby mnie z PS Site’a, gdybym nie miał tych gogli, także argument „do pracy” nie jest jakiś szczególny. Do tego niespecjalnie lubię ścigałki, horrory i kosmiczne shootery, czyli gatunki idealne dla tej technologii. Co ja najlepszego zrobiłem?

Nie zmienia to faktu, że recenzowane przeze mnie gry (a były to m. in. , , czy ) zdobywały oceny 8,5/10 i wyżej. Bo były rewelacyjne. Sony dba o jakość VR-owych produkcji i to się chwali. Uważam jednak, że sprzęt należy oceniać nie tylko pod względem samych gier, a również możliwości. I co dostajemy w przypadku PS VR? Tryb kinowy, gdzie przed oczami mamy czarny obraz z wielkim ekranem dowolnej gry czy filmu. W zamierzeniu świetna sprawa, bo powoduje, że nie potrzebujemy telewizora, by zagrać w dowolny duży tytuł. Ale jak się spodziewacie, wcale nie jest tak kolorowo. Niższa rozdzielczość wirtualnego ekranu utrudnia czytanie tekstu w grze, a do tego trzeba siedzieć prosto. Okulary bez problemu wchodzą do gogli, ale pochylcie się do przodu, a nacisk całości na nasadę nosa będzie nieznośny. Połóżcie się na plecach i ciężar urządzenia niewygodnie spocznie na czole (nie mówiąc o tylnej części trzymającej PS VR na głowie, ale to można zniwelować dobrym ułożeniem poduszek). Zdecydowanie wolę zwykły ekran.

Ani obraz nie jest wystarczająco dobry, ani nie jest to specjalnie wygodne, by traktować gogle jako coś więcej niż sprzęt do gier VR. No, mają też być aplikacje, a odtwarzacz multimediów pozwala włączać filmy w przekłamanym VR. Tutaj za przykład podam coś, nad czym zastanawiał się chyba każdy – pornografię. Podchodząc do tematu czysto „naukowo” i jedynie zaspokajając ciekawość, nie podoba mi się obecny stan tej części rynku. Nasza jedyna interakcja z pokazywanymi wydarzeniami to możliwość rozejrzenia się po otoczeniu, ale nie możemy się przybliżyć ani oddalić od czegokolwiek, gdyż całość pozostaje w miejscu. Widać też krawędzie ekranu, który pokazywany jest tylko w 180 stopniach. Wszystko obserwujemy z oczu „bohatera”, ale oglądanie cudzego ciała jako naszego własnego natychmiastowo wybija z iluzji, a fakt, iż nic w rzeczywistości się z nami nie dzieje, potęguje tylko to dziwne uczucie. Być może kiedyś powstaną specjalne aplikacje, lecz na razie jest to wyłącznie dziwaczna ciekawostka niż coś w jakikolwiek sposób przyjemnego.

Pewnie nie sprzedam swojego egzemplarza PlayStation VR, bo musiałbym przyznać się przed sobą do nieprzemyślanego zakupu, a na to jestem zbyt (głupio) uparty – dlatego też perkusja do Guitar Hero robi mi za wieszak na ubrania, a desko-kontroler z od lat podpiera ścianę za szafą. Cieszę się, że VR-owe gry trzymają dość wysoki poziom, ale denerwuje mnie niemal każdy inny aspekt tego sprzętu, a już na pewno nie będę specjalnie przerzucał się na PS4 Pro, gdyż sama kamerka i Move’y wystarczająco zwiększyły koszt całej imprezy. Dlatego jeśli szykujecie się do zakupu urządzenia np. pod choinkę, weźcie pod uwagę codzienne użytkowanie. Nerwy z powodu podłączania kabli, robienia miejsca w pokoju (na szczęście przeważająca liczba gier nie wymaga większego przemeblowania) i ewentualnych nudności (odradzam granie na zmęczeniu po całym dniu pracy) czasem nie są warte tej godzinki czy dwóch przyjemnej zabawy.

Jaszczomb Strona autora
cropper