Recenzja: Szybcy i wściekli 8

Recenzja: Szybcy i wściekli 8

Tomasz Alicki | 23.04.2017, 03:22

Już po raz ósmy na ekranach kin pojawia się Vin Diesel w towarzystwie swojej zmotoryzowanej rodziny. Najnowsza odsłona Szybkich i wściekłych reprezentuje dokładnie to podejście, jakie cała seria obrała od piątej części. Więcej wybuchów, więcej absurdu i jeszcze więcej ratowania świata.

Tym razem zwiastuny zapowiadały prawdziwą rewolucję. Wypowiadane przez Dwayne’a Johnsona słowa „Dominic Toretto just went rogue” rozeszły się po całym świecie. Główny bohater zdradza swoją rodzinę i odchodzi, żeby zacząć pracować dla nieuchwytnej hakerki, a świat zastanawia się, co zmusiło głowę całej familii do takiej decyzji. Nowy film z serii Szybkich i wściekłych odwraca znany z poprzednich części schemat do góry nogami, stawiając Toretto przeciwko zespołowi złożonego między innymi z Letty, Luke’a i… Deckarda Shawa!

Dalsza część tekstu pod wideo

Wedle kierunku, jaką obrali twórcy kilka części temu, zaczynając wreszcie zarabiać porządne pieniądze, fabuła jest jedynie pretekstem do trwającej ponad dwie godziny demolki. Pierwszych kilkadziesiąt minut trochę się dłuży, kiedy reżyser próbuje sprzedać widzom intrygę zawiązaną wokół rzekomej zdrady. Logika niestety cały czas podpowiada, że odwrócenie się odmawiającego za każdym razem modlitwę przy rodzinnym stole przywódcy nie może trwać długo.

Rozwiązanie całego problemu przychodzi dosyć szybko, udowadniając jednocześnie, że scenarzysta Szybkich i wściekłych 8, Chris Morgan, dostał polecenie szybkiego i bezbolesnego uporania się z fabułą. Przez pełne dwie godziny twórcy sięgają po najprostsze rozwiązania, żeby móc zgrabnie przejść do kolejnych wybuchów. Kiedy pojawia się jakakolwiek wątpliwość, film natychmiast podrzuca widzom odpowiedź, która pozwala zapomnieć o wszelkich nieścisłościach.

Czy okazjonalne dramaty poruszają i doprowadzają do łez? Raczej nie. Czy ktokolwiek wierzy, że któremuś z członków ekipy grozi jakieś realne niebezpieczeństwo? Zapomnijcie. Czy komuś to przeszkadza? Oczywiście, że nie! Powinniśmy być wdzięczni za szybkie urywanie wszelkich scen, gdzie Vin Diesel szuka w sobie jakichkolwiek umiejętności aktorskich. Liczba absurdów na ekranie bardzo wyraźnie przekracza granicę wymagającą od nas powagi i wczuwania się w fabularne zagwozdki. Poprzednich kilka części pokazuje, że seria Szybcy i wściekli ma dostarczać widzom czystej, nieskażonej tragediami rozrywki i to się nie zmienia.

W rezultacie oko raczą wybuchy, nadmiar slow motion oraz kaskaderskie popisy. Filmowi udało się oderwać łatkę guilty pleasure i po prostu godnie reprezentować swój gatunek. Może klimat nocnych wyścigów odszedł gdzieś na bok, ale zastąpiła go świadoma produkcja wywołująca szeroki uśmiech na twarzach wszystkich widzów. Szybcy i wściekli 8 dumnie kontynuują założenia, które zarówno cieszą fanów, jak i pozwalają w otwierający weekend pokonać finansowy rekord Gwiezdnych wojen: Przebudzenia mocy. Imponuje również fakt, że twórcy nie przestają odnajdywać jeszcze dziwniejszych miejsc na finałowe starcia. Kilka ostatnich scen nie cieszy wyłącznie rozmiarem buchającego z ekranu ognia, ale również sposobem, w jaki został nam on przedstawiony.

Jeżeli ktoś w kinie akcji szuka powagi czy realizmu, nie znajdzie tutaj praktycznie nic dla siebie. Twórcy odnaleźli wreszcie przepis na sukces, który zarabia im zbyt dużo pieniędzy, żeby teraz od niego odchodzić. Podążanie wydeptaną ścieżką doprowadza do powtarzalności i przewidywalności, ale z odpowiednim nastawieniem film zrealizowany na tym poziomie dostarcza wyłącznie więcej radości. Jason Statham z twardego kryminalisty zmienia się w ekstremalną niańkę, Dwayne Johnson wciąż pozostaje chodzącą kawalerią, a nad całą serią gdzieś unosi się duch Paula Walkera.

Czy obrana konwencja ma jakiś wyraźny problem? Niekoniecznie. Reżyserowi udało się uniknąć przeszkadzających w odbiorze zgrzytów. Niewielką obawą pozostaje Charlize Theron, która raczej nie nadaje się do Szybkich i wściekłych. Duet z Dieselem wypada dosyć topornie, a grana przez nią Cipher powtarza te same banały, próbując nastraszyć tych nieśmiertelnych. Chociaż może z Charlize będzie podobnie jak z całą resztą wrogów Toretto i zyska sobie sympatię widzów, kiedy przejdzie na odpowiednią „stronę mocy”.

W całym tym zamieszaniu najpiękniejszym elementem jest fakt, że każda kolejna część stanowi mały ukłon w kierunku fanów całej serii, których urzekły klimat nocnych wyścigów i Mazda RX-7 Dominica Toretto. Pretekstem do rozwałki zawsze była rodzina i jej obecność na samym szczycie listy priorytetów Toretto.

Ocena: 7

Atuty

Wady


7,0
Tomasz Alicki Strona autora
cropper