Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana - pierwsze wrażenia po becie

Gwint: Wiedźmińska Gra Karciana - pierwsze wrażenia po becie

Kacper Mądry | 28.05.2017, 09:00

Ruszyła otwarta beta Gwinta! Czy autorzy są na dobrej drodze, aby przenieść minigrę znaną z trzeciego Wiedźmina w coś, co będzie światowym hitem?

Na początku mały wstęp dla osób kompletnie niewiedzących, czym jest Gwint. Jest to gra karciana stworzona przez polskie CD Projekt RED. Jej głównym założeniem jest takie dobranie kart w trzech odpowiednich rzędach, aby nasz ogólny wynik był wyższy niż wynik przeciwnika w trakcie dwóch rund. Do tego dochodzą wszelkie karty specjalne dające dodatkowe efekty. Jak widać, zasady są niezwykle proste i każdy powinien bez problemu opanować je na tyle, aby wygrać kilka rund w trzecim Wiedźminie. Czy lekko zmodyfikowane zasady w samodzielnym Gwincie nie komplikują niepotrzebnie tej produkcji?

Dalsza część tekstu pod wideo

Redzi pamiętali, że ich najnowsze dzieło to produkcja dla mas. Nowe zasady to zaledwie mały lifting, a gra bawi tak samo, jeśli nie jeszcze bardziej niż w przypadku oryginału! No i teraz pojedynki możemy toczyć zarówno w trybie dla pojedynczego gracza (choć w becie brak jeszcze zapowiadanej kampanii), jak i przeciwko innym graczom w trybie wieloosobowym. Zmiany, jakie zostały wprowadzone, to m.in. obecność dodatkowych punktów obrony. Od teraz każda karta może posiadać swoistą tarczę, chroniącą ją przed atakami wroga. W przypadku zaatakowania chronionej w ten sposób postaci nie tracimy punktów określających nasz wynik w grze. Wydawać by się mogło, iż takie proste urozmaicenie nie zmieni znacznie taktyk prowadzenia pojedynków. Zabawa jednak zaczyna się w momencie, gdy nasza karta posiada specjalną umiejętność, która przykładowo sprawia, iż po straceniu wszystkich punktów obrony wartość naszej karty się zwiększa. A jest to tylko jedna z wielu możliwości, jakie mogą nastąpić. Pojawia się zatem sporo nowych kombinacji w prowadzeniu starć.

Znaczne różnice znajdziemy również w działaniu znanych nam już kart. Część jednostek i umiejętności została wzmocniona, co sprawia, że w przypadku ogrywania samodzielnego Gwinta jesteśmy zmuszeni nauczyć się ich funkcji od początku. Nie raz widziałem, jak gracze w zupełnie nielogiczny sposób używali swoich kart, będąc pewnymi ich odmiennego działania znanego im z Wiedźmina 3. Po najechaniu na wybraną kartę poznajemy oczywiście jej właściwości, jednakże na ten moment uważam, że nie jest to do końca przemyślane. O wiele lepiej sprawdziłaby się jakaś przystępniejsza forma tych informacji. Teraz potrafi wyświetlić się nawet pięć okienek i każde zawiera tyle tekstu, iż nie zdążymy na spokojnie tego przeczytać, a najważniejsze i tak zawsze pozostanie tylko jedno z nich – to z podstawową funkcją. Jeśli autorzy nie zdecydują się na skrócenie opisów, powinni zająć się poprawą ich treści. Zdarzyły mi się karty, które nie robiły tego, na co wskazywał ich opis, co czasem komplikowało moją sytuację podczas gry. Przykład? Karta, która powinna dać mi możliwość pociągnięcia nowej z talii najzwyczajniej w świecie potrafi nie zadziałać. Irytujące są również ekrany ładowania. Mimo tego, że w miarę krótkie, to wyświetlają się pomiędzy każdą klikniętą opcją w grze. Chcemy stworzyć talię? Ładowanie. Chcemy wejść do sklepu? Ładowanie. Wracamy do głównego menu? Ładowanie. Czekamy nawet w miejscach, w których nawet nie spodziewamy się ekranu wczytywania.

Nowy Gwint będzie produkcją darmową i oznacza to mikrotransakcje. Polacy, tak jak i inni producenci tego typu gier, zarzekają się, że będzie możliwa gra bez bawienia się w żadne dodatkowe zakupy, więc pozwólcie, że przedstawię Wam, jak wygląda to na ten moment. Za każde wygrane dwie rundy otrzymujemy jeden z trzech „surowców” lub kartę. Za każdą grę przeciwnik może nam podziękować, co również zasila nasze zasoby. Od trzeciego poziomu mamy możliwość niszczenia kart i to też daje nam część zapasów do tworzenia lub kupna nowych kart. Sam preferuję talie Królestw Północy, więc pozbyłem się pozostałych kart, co od razu dało mi możliwość zakupu dwóch bardzo potężnych jednostek lub wielu pomniejszych i od początku gry mogłem stworzyć w miarę przyjazny dla mnie zestaw. Po kilku grach za to mogłem pozwolić sobie na zakup kilku „beczek”, czyli odpowiedników „skrzynek z Counter-Strike’a”. Z tychże beczek ponownie otrzymałem karty, które wzmocniły moją talię. Gdy znudzi nam się rozgrywka z innymi graczami, możemy rozegrać „wyzwania” przeciwko sztucznej inteligencji. Pojedynki te są dość wymagające, ale ponownie – otrzymujemy za nie spore ilości zapasów. W momencie, gdy piszę ten tekst, moje karty stale rosną na sile i nie wydaję na to ani złotówki, więc… jest dobrze!

Balans. Czytałem w Internecie opinie mówiące o tym, iż są taktyki, które umożliwiają znaczną przewagę nad innymi graczami. Oczywiście, że są. Do tej pory pamiętam, jak sromotnie przegrałem z przeciwnikiem, który posługując się JEDNĄ kartą jednostki tak potrafił nią operować i wzmacniać, iż moja armia była bez szans. Ale czyż nie o to chodzi w tego typu grach? Czy takie gry to właśnie nie „pojedynki taktyk”, jak to osobiście nazywam? W Gwincie musimy stale dostosowywać się do przeciwnika, przewidując jego ruchy. Trzeba też inteligentnie dobierać karty, jakimi zamierzamy grać. To od nas zależy, na co będziemy gotowi. Zaimponowała nam jakaś taktyka? Skopiujmy ją, ulepszmy albo nauczmy się, jak z nią wygrywać. Moim zdaniem to jest największa zabawa. „Hunt or be hunted”, cytując Franka Underwooda.

Wiele rzeczy wciąż może się zmienić. Stan techniczny Gwinta jest na słabym poziomie. Grafiki na kartach na pewno nie są w rozdzielczości 1080p, a możliwość oglądania animowanych kart imitujących efekt 3D poprzez obracanie padem traci na swoim uroku, gdy widzimy ich niewygładzone krawędzie. Gra na ten moment lubi się zacinać i uruchomienie konsoli ze stanu uśpienia powoduje błąd zamykający grę. Poruszanie się po Gwincie za pomocą lewej gałki jest niewygodne, ponieważ często się zacina. Z drugiej strony mamy świetnie działające serwery zawsze znajdujące graczy o zbliżonych umiejętnościach i dobry balans. Kilka rzeczy wciąż można poprawić lub doszlifować, ale ogólnie rzecz biorąc - Redzi są na dobrej drodze. Czy na premierę nie uświadczymy wymienionych błędów, a gra dalej będzie w miarę sprawiedliwa dla niepłacących graczy – to okaże się w przyszłości. Nie wiem jak Wy, ale ja mam do autorów zaufanie.

Kacper Mądry Strona autora
cropper