Steelseries Arctis 7 - test i recenzja słuchawek dla graczy

Steelseries Arctis 7 - test i recenzja słuchawek dla graczy

Paweł Musiolik | 28.06.2017, 16:34

Steelseries Arctis 7 to bezprzewodowe słuchawki plasujące się mniej więcej między średnią a wysoką półką cenową. Mimo że to najdroższy i najbardziej zaawansowany model w serii Arctis, to jednocześnie mamy do czynienia z najtańszymi słuchawkami bezprzewodowymi marki Steelseries. Od miesiąca mam okazję je testować, więc w tym tekście postaram się Wam odpowiedzieć, czy warto myśleć o kupnie tego sprzętu.

Słowem wstępu

Dalsza część tekstu pod wideo

Jeśli spojrzycie na cenę Steelseries Arctis 7, możecie się dziwić, kto wykłada tyle gotówki za bezprzewodowe słuchawki do gry. 180 euro, które przekłada się mniej więcej na 700 złotych, nie jest niską kwotą, to fakt. Ale jeśli chcecie porządne słuchawki gamingowe (boże, jak ja nienawidzę tego określenia), które oferują przynajmniej solidne wykonanie i przyzwoity dźwięk, to chcąc nie chcąc – musicie zapłacić więcej, co mogę potwierdzić po moich doświadczeniach ze sprzętem z różnych półek cenowych.

Specyfikacja techniczna słuchawek

Słuchawki

Dźwięk – 7.1 Virtual Surround
Średnica głośnika – 40mm
Zasięg – 12 metrów
Pasmo przenoszenia – 20-20000 Hz
Dynamika głośników – 98db
Impedancja głośników – 32 Ohm

Mikrofon

Pasmo przenoszenia – 100-6500 Hz
Czułość mikrofonu – -48 db
Impedancja mikrofonu – 2200 Ohm
Redukcja szumów

Połączenie

Bezprzewodowo i za pomocą kabla 1x 3,5mm mini-jack

Długość dołączonego kabla – 1,2m

Połączenie radiowe na częstotliwości 2,4 GHz

Do tej pory intensywnie od kilku lat korzystałem ze słuchawek Steelseries Siberia 800, które leżą na najwyższej półce cenowej. Seria Arctis kierowana do graczy o mniej zasobnym portfelu oferuje trzy modele – przewodowe Arctis 3 i 5 oraz bezprzewodowy model Arctis 7. Wszystkie pochwalić mogą się tym samym designem, który jest prosty i jak na sprzęt kierowany dla graczy – wyjątkowo ładny. Jeśli czytaliście moje poprzednie testy innych słuchawek, to wiecie, że jestem uczulony na odpustowy wygląd sprzętu, więc gdy zobaczyłem Arctis 7 – ucieszyłem się. Słuchawki mają schludny design, w którym człowiek nie wstydziłby się wyjść między ludzi, gdyby miał taką okazję. Sprzęt dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznej – białej i czarnej. Na testy trafiły do mnie białe słuchawki i... momentalnie mi się spodobały.

Zawartość pudełka, design i wykonanie słuchawek

Pudełko ze słuchawkami nie jest duże. Firma postanowiła nie rozpychać go niepotrzebnie i całą zawartość upchała wykorzystując całe dostępne miejsce. Po otwarciu pudełka znajdziemy w nim od razu nasze słuchawki, do których dołączono kabel minijack, kabel micro USB i transmiter korzystający z połączenia za pomocą USB. Niewiele, ale... więcej tutaj nie trzeba.

Słuchawki, jak wspomniałem, prezentują się dobrze. Całe wykonane są z plastiku, ale pałąk pokrywa rozciągliwy materiał, który ma na celu idealne i wygodne dopasowanie słuchawek do naszej głowy. Tu warto zaznaczyć, że pasek ten jest na rzep, więc możecie dopasować spokojnie jego naciąg do rozmiaru głowy lub... kasku, w którym jeździcie na nartach czy snowboardzie. W lewej słuchawce upchnięto wysuwany mikrofon, pokrętło odpowiadające za głośność, przycisk wyciszenia mikrofonu oraz wejście micro USB. W prawej słuchawce znajdziemy za to pokrętło odpowiedzialne za ustawienie priorytetu głośności między dźwiękiem ogólnym a głosami czatu, co jest przydatne w rozmowach po Sieci. Oraz oczywiście podświetlony diodą przycisk włączenia słuchawek.

Pokrętła są gumowe, więc wygodnie się nimi kręci. Jednak ich umiejscowienie jest dla mnie trochę dziwne, gdyż są po prostu za nisko, przez co kilkukrotnie ściągając słuchawki z uszu, przypadkowo podgłaśniałem sobie całość dźwięku, co jest bardzo nieprzyjemne, bo Arctis 7 potrafi grać głośno. Gdyby umiejscowić pokrętło trochę wyżej – byłoby znacznie lepiej, a przypadkowe kręcenie pokrętłem praktycznie by nie istniało. Podoba mi się za to przycisk wyciszania mikrofonu, który raz wciśnięty pozostawi non stop wyciszony mikrofon, co jest znacznie lepszym rozwiązaniem niż w Siberii 800, w której co wyłączenie słuchawek trzeba mikrofon wyciszać na nowo. Sam mikrofon jest wysuwany, umieszczony na giętkim ramieniu, które można spokojnie wyginać jak nam się podoba. Końcówka jest płaska, co ma odpowiadać za lepsze zbieranie dźwięku z naszych ust zamiast otoczenia naokoło. Górna część mikrofonu jest także podświetlona, byśmy mogli łatwo zauważyć, gdy go wyciszymy. A jak wypadają słuchawki? Arctis 7 oferuje pokrycie ich materiałem, co jest dla mnie znacznie lepszym wyjściem niż skóra, którą mam w Siberii 800. Nie dość, że po prostu lepiej to wygląda, to jest wygodniejsze – uszy w ogóle się nie grzeją (materiał przepuszcza znacznie lepiej powietrze), a co najważniejsze – nie bolą po kilku godzinach gry.

Użytkowanie sprzętu

Tak, słuchawki są niesamowicie wygodne. Ale najważniejsze – jak grają! Steelseries chwali się tymi samymi głośnikami, które znajdują się w sprzęcie z najwyższej półki cenowej. Sprawdziłem więc, porównując na zmianę Arctis 7 i Siberia 800. Audiofilem nie jestem, sprzętu za grube tysiące (włącznie z kablami za 20k zł) nie mam, więc moja opinia zdecydowanie nie jest ostateczna, ale... firma ma rację, bo różnicy gołym uchem nie da się wychwycić. Słuchawki grają dobrze, chociaż do słuchania muzyki niezbyt się nadają. Nie grają źle, ale do tego typu zajęć lepiej kupić sobie normalny sprzęt. Za to w grach i filmach (ale zwłaszcza w grach) słuchawki sprawują się tak jak powinny. Arctisy grają dobrze, radzą sobie bez problemów z wirtualizacją dźwięku przestrzennego (którego ja jednak nie jestem fanem, ale to nie ma wpływu na ocenę, czy coś działa i robi to dobrze), która dostępna jest niestety jedynie na PC, gdy zainstalujemy aplikację Steelseries Engine 3 i włączymy odpowiednią opcję w ustawieniach słuchawek. Ale zostawmy blaszaki, bo w naszym przypadku najważniejsze jest to, jak sprzęt radzi sobie z PlayStation 4.

Tak prezentuje się "centrum dowodzenia" i ustawień Arctis 7 na PC-cie

Tutaj mamy dwie opcje połączenia. Albo wpinamy minijacka w słuchawki i DualShocka 4, albo korzystamy z nadajnika wpinanego w USB i korzystamy z Arctisów 7 bezprzewodowo. Obojętnie, którą opcje wybierzemy – nie musimy bawić się w jakąkolwiek konfigurację. Konsola z automatu wykryje nowy sprzęt, przełączy dźwięki z gry i czat na słuchawki. I to wszystko. Głośniki grają tak dobrze jak na PC (minus wirtualny dźwięk 7.1). Trochę gorzej radzi sobie mikrofon, który jest...niesamowicie cichy, nawet gdy w opcjach konsoli ustawimy go na maksimum. Początkowo myślałem, że to wina wadliwego sprzętu lub starego oprogramowania. Sprzęt jest jednak sprawny, oprogramowanie słuchawek wgrałem najnowsze, ale mikrofon nadal na PS4 jest cichy. Więc by ludzie słyszeli Was dobrze, musicie po prostu mówić głośniej, co w moim przypadku było problematyczne – jestem osobą, która raczej mówi lekko ściszonym głosem. Na szczęście sama jakość dźwięku z mikrofonu jest bardzo dobra i inni będą nas rozumieć bez żadnych problemów.

Podejrzewam, że będziecie chcieli też wiedzieć, czy Arctis 7, będąc podłączonymi bezprzewodowo do PS4, gdy nasza konsola korzystać będzie z Wi-Fi, negatywnie wpływa na jakość połączenia sieciowego. W Internecie jest pełno historii o problemach z Wi-Fi w PS4, jeśli korzystamy z bezprzewodowych słuchawek. W moim przypadku obyło się bez nich – połączenie nie było zrywane, żadne zakłócenia w przesyłanym dźwięku nie następowały, a testowane bezprzewodowo łącze działało na tyle, ile pozwala PS4 Pro. Ale i tak w miarę możliwości polecam korzystanie z Internetu w PS4 za pomocą kabla. Jeśli jednak traficie na problemy ze zrywanym połączeniem, polecam pokombinowanie z ustawieniem kanału Wi-Fi w Waszym routerze. Niemniej – raz jeszcze powtórzę – u mnie problemów nie stwierdzono.

Bateria w bezprzewodowym korzystaniu powinna wytrzymywać ponad 12 godzin ciągłego użytkowania przy dosyć wysokiej głośności. W niektórych przypadkach udawało mi się dociągnąć nawet do 14 godzin, po których słuchawki wymagały ładowania. W tym przypadku minusem jest brak wymienialnej baterii. Gdy padnie sprzęt, gramy wtedy albo z kablem ograniczającym nasze ruchy, albo... robimy sobie przymusową przerwę.

Podsumowanie. Brać? Nie brać?

Kilka lat korzystania z droższego modelu słuchawek Steelseries sprawiło, że do Arctis 7 podchodziłem z pewną rezerwą. To sprzęt ze średniej-wysokiej półki cenowej, więc miałem obawy, czy nie poczuję downgrade'u w trakcie testów. Ale tutaj miło się zaskoczyłem. Największym plusem jest dla mnie niesamowita wygoda słuchawek. Zdarza mi się robić trwające nawet ponad 10 godzin maratony z grami i przez ten czas ani razu nie bolały mnie uszy, co zdarzało się przy innych słuchawkach. Dźwięk stoi na równie wysokim poziomie, co w droższych Siberia 800. Oczywiście, jak widzicie w tekście, nie jest to sprzęt idealny, bo w moim odczuciu pewne drobne niedoróbki są (złe umiejscowienie pokręteł, cichy mikrofon na konsoli). Jednak jeśli ktoś mnie zapyta, czy warto kupić Steelseries Arctis 7, odpowiem wprost – warto. Bo sprzęt wysokiej jakości dostajemy w rozsądnej cenie.

Plusy

  • Niesamowita wygoda użytkowania
  • Dobra jakość dźwięku w grach i filmach
  • Design słuchawek
  • Bezproblemowe podłączenie do konsoli i brak dodatkowej konfiguracji
  • Na PC-cie możemy ze słuchawek wyciągnąć jeszcze więcej dzięki SteelSeries Engine 3

Minusy

  • Cichy mikrofon przy korzystaniu na konsoli
  • Niewygodne umiejscowienia pokręteł
  • Brak wymiennych baterii
Paweł Musiolik Strona autora
cropper