F1 2017 - przedpremierowy playtest gry

F1 2017 - przedpremierowy playtest gry

Kacper Mądry | 20.08.2017, 02:23

Zeszłoroczna odsłona F1 od Codemasters była na tyle solidnie wykonaną produkcją, iż było pewne, że autorzy w tym roku nie będą zamierzali bawić się zbyt mocno z formułą gry. Tegoroczne F1 2017 zapowiada się zatem bardziej na ewolucje niż rewolucję.

Nie ma co ukrywać – F1 2016 to dotychczas najlepsza gra o wyścigach Formuły 1. Poprzednie odsłony prezentowały bardzo nierówny poziom, co doprowadziło do sytuacji, że w jednej z odsłon pojawiła się kariera własnego kierowcy, by w następnej po prostu zniknęła. Ostatnia wydana produkcja zdawała się zawierać wszystkie elementy, jednak brakowało jej jednej rzeczy, która znacznie uatrakcyjniałaby grę. Mowa tutaj o klasycznych bolidach. Te wracają, by pokazać, jak to kiedyś bywało w F1. Autorzy oddają w nasze ręce dwanaście „retro” bolidów, zaczynając od McLarena MP4/4 z 1988 roku, a kończąc na Red Bull Racing RB6 z 2010. Stare-nowe bolidy są głośne i na próżno szukać w nich systemu DRS. Są to w większości pojazdy pozbawione jakiejkolwiek elektroniki i nowoczesnych rozwiązań. Mogłoby się wydawać, iż prowadzenie ich będzie znacznie różnić się od modelów z 2017 roku, jednak ku mojemu zaskoczeniu, zmian tych nie ma zbyt wiele. Jeśli pewnie czujemy się za kierownicą nowoczesnych bolidów, przeskok do klasyków nie będzie mocno odczuwalny. Oczywiście różnią się one rozmiarami, ale nie należy tutaj oczekiwać sytuacji, w której nie będziemy w stanie uspokoić pojazdu, gdy delikatnie stracimy przyczepność. Model jazdy jest bardzo podobny i tutaj raczej od preferencji graczy będzie zależało, czy jest to plusem czy minusem. Osobiście liczyłem na trochę większe wyzwanie podczas jazdy klasykiem z 1988 roku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie zmienia to jednak faktu, że model jazdy zaprezentowany przez Codemasters jest rewelacyjny. Usprawnione zeszłoroczne rozwiązania ponownie błyszczą, stawiając na świetną równowagę pomiędzy grą a rzeczywistością i pozwalając nam delikatnie uderzyć kołem o bandy, ale uszkadzając spoiler przy małej stłuczce – co od razu wpływa na osiągi bolidu. Ogrywana przeze mnie wersja na zwykłym PlayStation 4 oraz kierownicy wydaje mi się być też nieco łatwiejsza. Gdy po jakimś czasie wróciłem do zeszłorocznego F1 2016, miałem trudności z ustawioną inteligencją przeciwników na poziomie średnim, a w przypadku F1 2017 po prostu siadłem i kilka razy udało mi się zdobyć podium. Z drugiej strony w tegorocznej edycji możemy dużo precyzyjniej określić poziom SI, ustawiając to na specjalnym suwaku, od 1 do 110, gdzie przekroczenie liczby 100 oznacza horrendalnie wysoki poziom trudności – tylko dla ludzi, którzy od urodzenia piją benzynę. Zmiany zaszły także w przypadku kar za ścięte zakręty i stłuczki. Nowa odsłona jest zdecydowania surowsza w tym aspekcie, czasami aż do przesady. W oczy, a raczej w uszy rzuciło mi się to, iż nasz zespół zdecydowanie mniej kontaktuje się ze mną podczas wyścigu. Dalej możemy poprosić w języku angielskim o interesujące nas informacje, jednak tym razem asystent w słuchawce raczej milczy.

Ogrywana przeze mnie produkcja zawierała małe kampanie dla pojedynczego gracza. Polega to z grubsza na tym, iż rozgrywamy z góry skonfigurowane Grand Prix, które przeplatane jest krótszymi zadaniami polegającymi na osiągnięciu określonego czasu, dogonieniu i prześcignięciu kierowcy przed nami czy wygraniu krótkiego wyścigu. Z nowości pojawia się również nocne Monako. Najnowsze bolidy są bardzo szerokie, więc gdy na wspomnianej trasie trafimy dodatkowo na deszcz, czeka nas ogromne wyzwanie – szczególnie zważywszy na to, że jadąc bolidem przy dobrej pogodzie ledwo wyrabiałem się na łuku znajdującym się przed słynnym tunelem. Fantastycznym pomysłem są także alternatywne wersje znanych nam torów. Część z nich występuje w skróconej wersji, przedstawiając nam wizje twórców na temat prawdziwych lokacji. Jako fan trasy w Bahrajnie z przyjemnością jeździłem po jej skróconej wersji, która stawiała przede mną nowe wyzwanie w postaci kilku nowych zakrętów. Z innej beczki – w F1 2017 tym razem nie będziemy musieli koniecznie wcielać się w mężczyznę. Autorzy przygotowali damskie awatary, więc jeśli ktoś ma ochotę zdobyć mistrzostwo kobietą, droga wolna.

Gra nie miała żadnych problemów z utrzymaniem 60 klatek, a ponadto wygląda lepiej niż rok temu. Tory wydają się bardziej zapełnione, co przyjmuję z radością, ponieważ doskonale pamiętam, że zeszłoroczna odsłona świeciła pustkami w wielu miejscach. Teraz w tych samych lokacjach stoją bilbordy, namioty czy wieżyczki dla fotografów, co sprawia, że świat F1 staje się prawdziwszy. Puste pola znajdziemy jednak na klasycznych bolidach. Brak na nich kilku dawnych firm sponsorskich i raczej nie należy się spodziewać, iż umalowanie wszystkich pojazdów zostanie dokładnie odwzorowane. Nie jest to jednak niedopatrzenie. Polski wydawca tłumaczy to problemami związanymi ze zdobyciem przez Codemasters wszystkich potrzebnych licencji. W latach 80. nie myślano, że będą potrzebne dokumenty precyzujące umieszczenie grafik na pojazdach w grach wideo. Tak jak i w zeszłorocznej odsłonie, tak i w F1 2017 za polską wersję językową odpowiada nie polski wydawca, a sami twórcy gry. Rok temu mogliśmy przez to z politowaniem patrzeć na takie kwiatki jak napis „emerytura” zamiast „dyskwalifikacja”, a niektóre elementy nie były w ogóle przetłumaczone. W najnowszej odsłonie widać, że jest lepiej, ale wciąż nie możemy liczyć na choćby przetłumaczone napisy dialogów komentatorskich.

F1 2017 to zatem ewolucja, ale jest to krok w dobrą stronę. Dostaniemy doszlifowany model jazdy, który już świetnie sprawdził się w poprzedniej części, oraz nowe tryby, które pozwolą spędzić jeszcze więcej czasu przy tej produkcji. Klasyczne bolidy są miłym urozmaiceniem, a grafika zapowiada się na jeszcze lepszą, utrzymując stałą liczbę klatek na sekundę. Nadjeżdża solidna produkcja.

Pełnoprawną recenzję będziecie mogli przeczytać w przyszłym tygodniu.

Kacper Mądry Strona autora
cropper