Felieton: Skrzynki, skrzynki, wszędzie k***a skrzynki!

Felieton: Skrzynki, skrzynki, wszędzie k***a skrzynki!

Jaszczomb | 10.09.2017, 16:32

Mikrotransakcje i lootboksy zdominowały cały rynek. Wydawcy bezczelnie wykorzystują słabość do hazardu. Na usta ciśnie się tylko jedno…

Do kasyn wstęp mają wyłącznie osoby powyżej 18 roku życia. Ba, nawet w Lotka mogą grać tylko dorośli, bo to też jest hazard. Co innego w grach – Destiny 2 jest dostępne od 16 lat, do tego PEGI ostrzega wyłącznie o przemocy, nic o hazardzie na pudełku nie znajdziemy. I jeśli nie patrzycie w ten sposób na skrzynki z losowymi przedmiotami, tzw. lootboksy, to chyba nie do końca zdajecie sobie sprawę, jak bezlitosne są to zagrania ze strony wydawców.

Dalsza część tekstu pod wideo

Cofnijmy się o dekadę. The Elder Scrolls IV: Oblivion w wersji na X360 oferuje kontrowersyjną możliwość zapłacenia prawdziwymi pieniędzmi za zbroję dla konia. Cena - $2.49. Praktycznie bezużyteczne DLC było powszechnie krytykowane za wycinanie zawartości i żądanie od graczy dodatkowych pieniędzy. I powinno! Ale zgodnie z „nie podoba się, to nie musisz kupować” zaczęliśmy coraz bardziej przyzwalać na takie rzeczy. W 2012 roku Peter Moore z EA powiedział, że za 5-10 lat mikrotransakcje obecne będą w każdej grze i wygląda na to, że się nie pomylił. Co prawda przepowiedział również, że same gry staną się darmowe, by usprawiedliwić takie płatności, lecz nie przewidział, że „nie chcesz – nie kupuj” rzeczywiście chwyci tak mocno i wcale nie będzie trzeba eliminować czy nawet obniżać cen gier.

Wracamy do dnia obecnego. W tym tygodniu zostało wydane Destiny 2. Cena gry? 200-290 zł za standardowe wydanie, jak normalna duża premiera. Chcecie do tego coś wyjątkowego jak specjalny skin dla broni lub pojazdu? Zapraszamy do kasyna. Bo w 2017 roku nie wystarczy już wybrać sobie jakiegoś dodatku (który powinien pojawić się w grze bez wymogu kolejnych opłat) i go kupić – w końcu wtedy gracz wydałby TYLKO te kilka złotych więcej. O nie. Teraz możemy wydać prawdziwą gotówkę na SZANSĘ wylosowania takiej rzeczy. Kup skrzynkę z losowymi przedmiotami, w której możesz znaleźć setki najróżniejszych rzeczy, z czego jesteś zainteresowany tylko jedną. To trochę jak… ruletka? Tak, bo to czysty hazard – i to już nie tylko na dorosłych. No i bez nagród pieniężnych, ale portfel robi się coraz szczuplejszy. Ważne, że przez moment doświadczamy adrenaliny. I nadziei, bo ta umiera ostatnia, zaraz po zorientowaniu się, że przesraliśmy kilkadziesiąt złotych na to, by nasza broń miała nieco bardziej zielony odcień.

Hazard uzależnia i działa tu dokładnie tak samo. Ale zanim przejdziemy do następnych gier – uzależnia też możliwość jeszcze większego zarobku. Pamiętacie pierwsze Destiny? Mając barwnik (shader) mogliśmy zmienić kolor całego wyposażenia swojej postaci – i to ile razy chcieliśmy. W Destiny 2 każdy shader jest jednorazowy (!) i można go wykorzystać tylko do zmiany koloru tylko jednej części ekwipunku. Nieistotne, że te kolory nie wpływają na rozgrywkę – pokazuje to ogromną chciwość wydawcy. Oczywiście shadery dostępne są z lootboksów, jakżeby inaczej. W „jedynce” dostaliśmy „darmową działkę”, a teraz diler Activision każe nam płacić za szansę zdobycia fragmentu kolejnej. Biorąc pod uwagę wszystkie zniżki, gdy kupujemy te skrzynki w zestawach, za 36 lootboksów w Destiny 2 zapłacimy równowartość samej gry – a i tak nie ma pewności, że zdobędziemy wszystko, co chcieliśmy.

Co najgorsze, wydawcy (bo przecież nie deweloperzy) znajdą miejsce na mikrotransakcje dosłownie w każdej grze i skrzynki pewnie również pójdą tym śladem. Seria FIFA dostała specjalny tryb, żeby gracze mogli wydawać pieniądze na paczki z losowymi piłkarzami (i z jakiegoś powodu na YouTube’ie tysiące osób ogląda innych, jak je otwierają). Czy przed powstaniem FUT-a uwierzylibyście, że w Fifie pojawią się lootboksy? Rise of the Tomb Raider dostało specjalny tryb z wyzwaniami, żeby sprzedawać losowe bonusy wpływające na rozgrywkę. Injustice 2 dodało do bijatyki system ekwipunku (!), tylko po to, żeby wsadzić lootboksy. W końcu – kosztujące pełną cenę Overwatch wpycha nam skrzynki jak rasowe gry free-to-play (które są jedynym miejscem, gdzie takie coś powinno funkcjonować).

Nie ma honoru wśród złodziei, a tak trzeba nazwać wydawców biorących pełną cenę za swoją produkcję i każącym kupować losy na loterię, gdzie do wygrania są wycięte elementy gry. Najgorsze jednak, że udało im się zamienić mikrotransakcje w hazard i żerują na osobach podatnych na takie rzeczy. Jestem pewien, że ktoś napisze pod tym tekstem „to tylko kosmetyczne rzeczy, nie chcesz, to nie kupuj”. Nie chcę, nie kupuję, ale za bardzo zależy mi na naszym hobby, żeby ignorować problem. Wydawcy – przestańcie wykorzystywać ludzi, bo to, że nie łamiecie prawa, nie znaczy, że zachowujecie się uczciwie.

Jaszczomb Strona autora
cropper