Assassin’s Creed – seria ma już 10 lat!

Assassin’s Creed – seria ma już 10 lat!

Jaszczomb | 17.11.2017, 11:09

Dziś mija 10 lat odkąd pierwsze Assassin’s Creed pojawiło się na PlayStation 3 w Europie. Dziś jest to jedna z największych marek Ubisoftu, a ostatnie Assassin's Creed Origins wyznaczyło nowe tory dla kolejnych odsłon. Przypominamy, jakie były początki serii.

Zwiastuny nowego Assassin’s Creed Origins puszczają dzisiaj w kinach przed filmem, a marka Prince of Persia odeszła w cień. Nie możemy jednak zapominać o Księciu Persji, bo nie tylko stanowi ważny rozdział historii branży gier, ale też bez niego nigdy byśmy nie poznali przygód Altaira, Ezio czy Bayeka.

Dalsza część tekstu pod wideo

Prince of Persia Assassins Concept Art

Wszystko rozpoczęło się prawie 15 lat temu, gdy po premierze Prince of Persia: The Sands of Time kanadyjski twórca Patrice Désilets dostał zadanie przygotowania kolejnej części serii. Jego pomysłem było Prince of Persia: Assassin (tytuł roboczy), gdzie samym Księciem miała sterować sztuczna inteligencja, a gracz wcieliłby się w czuwającego nad nim z ukrycia zabójcę. PoP bez Księcia pod naszą kontrolą nie dostał zielonego światła, lecz oryginalny zamysł zakorzenił się w głowach włodarzy Ubisoftu do tego stopnia, że wykorzystano je do produkcji zupełnie nowej gry – historii średniowiecznego zabójcy zwanego Altairem.

Trzecioosobowa skrytobójcza samowolka w ogromnym otwartym świecie okresu średniowiecza rozpalała wyobraźnię i stała się jednym z najbardziej oczekiwanych nowych IP w historii. Ukryte ostrze i kaptur stały się elementami rozpoznawalnymi gry, podobnie jak wtapianie się w tłum, czajenie się na swój cel i zabójstwo z ukrycia. Motyw otwartego świata nie został jednak w pełni opanowany przez studio Ubisoft Montreal (wówczas słynęli głównie z serii Splinter Cell) i recenzenci narzekali na powtarzalność zadań oraz żmudne zbieranie znajdziek. Tak czy inaczej, Assassin’s Creed stało się jedną z najważniejszych premier 2007 roku, debiutując w Europie dokładnie 10 lat temu, 16 listopada.

Dwa lata (i kilka handheldowych przeciętniaków) później seria wróciła z przytupem. Assassin’s Creed II zabrało nas do XV-wiecznych Włoch. Florencja, Wenecja czy nawet sam Rzym z Watykanem nie tylko były lepiej zaprojektowane, ale też stanowiły znacznie bardziej turystyczne miejsca, do których wielu graczy potrafiło się odnieść, rozpoznając je z własnych wycieczek (czy nawet jechali tam później właśnie z uwagi na grę). Mając doświadczenie nabyte wraz z „jedynką” i widząc, na co narzekali recenzenci, deweloper dostarczył odsłony uważanej dziś przez wielu za tę najlepszą.

AC2 przyjęło się na tyle dobrze, że bohatera Ezio dostaliśmy również w dwóch kolejnych częściach, zatytułowanych Brotherhood i Revelations. Twórcy testowali tam rozmaite pomysły, jak zarządzanie innymi asasynami, włącznie z wysyłaniem na misje i korzystaniem z ich pomocy, czy nawet minigry w stylu tower defense’a. Sympatyczny Ezio, piękne lokacje i możliwość poznania historycznych postaci z bliższej, często zaskakującej strony nie przestawało przyciągać graczy do kolejnych odsłon.

Assassin’s Creed III

Wydane w 2012 roku Assassin’s Creed III postawiło na historię Stanów Zjednoczonych, dając kilka ciekawych rozwiązań, ale też zabierając ogromne budynki i… porządnego bohatera. Kierowaliśmy tam losami Indianina Connora, lecz jego nijaki charakter nie pomagał pogodzić się z kolejnymi kopiami pomysłów z poprzednich części. Zewsząd słychać było głosy, że seria zaczyna stać w miejscu, a teraz, bez ukochanego przez fanów Ezio, wtórność ta była jeszcze bardziej widoczna.

Zmiany przyszły na początku następnej generacji konsol. Assassin’s Creed IV: Black Flag nie tylko robiło wrażenie pod względem grafiki, ale też zmieniło zamysł na zabawę – większość czasu spędzaliśmy na pokładzie statku, żeglując i prowadząc bitwy morskie. Budynków do wspinaczki było jeszcze mniej, chociaż ikoniczny dla serii parkour wciąż grał istotną rolę w poruszaniu się po lądzie. Oczywiście gra mogła być zupełnie nowym IP, skupionym właśnie na bitwach na morzu, jednak wtedy zainteresowanie byłoby pewnie mniejsze. Tak czy inaczej, Black Flag wciąż wymieniane jest jako jedna z najlepszych odsłon, choć wyjątkowo różniło się od reszty.

Tak oto dochodzimy do porzucenia konsol ubiegłej generacji i skupieniu się wyłącznie na najnowszym sprzęcie. PlayStation 4 otrzymało przepiękne odsłony Unity w XVIII-wiecznym Paryżu oraz Syndicate biorące na warsztat Londyn i rewolucję przemysłową. Obie gry dobitnie pokazały, że powtarzające się motywy poprzednich gier wymagają solidnego odświeżenia – i coraz lepsze parkourowe systemy poruszania się, rewelacyjne projekty miast ubiegłych epok ani nawet nowe pomysły jak kooperacja do czterech graczy nic na to nie poradzą.

Nastał rok przerwy i ukazała się dziewiąta odsłona serii z ubiegłego miesiąca, Assassin’s Creed Origins. Gra znacznie bardziej przypomina RPG-a, odrzucając większość wyeksploatowanych już rozwiązań poprzedniczek, co nadało tak wyczekiwanej świeżości. Na pewno udane pomysły będą teraz kopiowane w kolejnych grach z asasynami przez długie lata, ale nie zmienia to faktu, że na chwilę obecną dostaliśmy po prostu znakomitą grę.

Assassin’s Creed Origins

Były wpadki, były kontrowersje, było naciskanie na odcisk politykom, ale koniec końców świętujemy dziś dziesięciolecie zasłużonej serii, jednej z najważniejszych w historii gier wideo. Miejmy nadzieję, że mikrotransakcje nie zniszczą również i tego IP. Wszystkiego najlepszego, asasyni.

Jaszczomb Strona autora
cropper