Assassin's Creed Unity (PS4) - Tanioszka PS Site

Assassin's Creed Unity (PS4) - Tanioszka PS Site

Jaszczomb | 11.02.2018, 08:00

Tak, wracamy dzisiaj do „najgorszej” odsłony Assassin’s Creed. Po co? By pokazać, że pod toną premierowych bugów tkwi prawdziwa perełka, jedna z najciekawszych odsłon serii. I nie znajdziecie bohatera tak bardzo podobnego do Ezio jak Arno!

Assassin’s Creed Origins udanie odświeżyło całą serię, oddając nam znakomitego RPG-a akcji. Nie oznacza to oczywiście, że wszystko przed przygodą Bayeka, co nie miało Ezio w roli głównego bohatera, to wtórny crap. Assassin's Creed Unity było bowiem wyjątkową odsłoną, którą zdecydowanie warto nadrobić, szczególnie że używane egzemplarze można wyrwać obecnie za grosze. Dlaczego powinniście zagrać?

Dalsza część tekstu pod wideo

Bo to najpiękniejsza odsłona serii (do czasu Origins)

Nie ma wątpliwości, że to, co można uchwycić w trybie fotograficznym w Assassin’s Creed Origins, zakrawa o perfekcję, ale to Unity było pierwszą odsłoną serii wydanej wyłącznie na sprzęt obecnej generacji. Piękno gry widać na każdym kroku – w znakomitej mimice ważniejszych postaci, w rewelacyjnie zdobionych wnętrzach budynków (odtworzonych w skali 1:1!) czy w ogromnym Paryżu, gdzie wydarzenia Rewolucji Francuskiej pozwalają nam oglądać tysiące (!) NPC-ów naraz.

Oprawa graficzna nie została doceniona w 2014 roku przez głośne bugi (w tym pamiętny zrzut z gałkami ocznymi bez twarzy) oraz doczytywanie się obywateli na naszych oczach. Po licznych łatkach jest lepiej i nawet spadki płynności występują dość rzadko. Nie oszukujmy się – premierowy stan gry był tragiczny pod tym względem i teraz wszystko magicznie się nie naprawiło, ale widać znaczną poprawę i nowy gracz nie powinien zbytnio narzekać.

Bo Arno to nowy Ezio

Francuz Arno Dorian to postać z tragiczną przeszłością, w której zresztą uczestniczymy w pierwszych minutach rozgrywki. Na szczęście nie mówimy tu o szukającym zemsty smutasie, a osobie, która swoją wrażliwość skrywa pod maską zabawnego zawadiaki. Jego próby dopasowania się do elegancji paryskich wyższych sfer wywołują szczery uśmiech, a zakazana miłość do przybranej siostry Élise – ciepło w okolicach serca.

Związek z Élise nadaje potrzebnej fabule dynamiki, ale przede wszystkim przedstawia młodzieńcze uczucie bardzo wiarygodnie. Ogromną rolę gra tutaj doskonała mimika i pocałunki, które w każdej innej grze wyglądają beznamiętnie i (miejscami) niepokojąco. Świetnie wypadły też relacje Arno z postaciami historycznymi – szczególnie młodym Napoleonem i perwersyjnym markizem de Sade.

Bo usprawniono misje, rozwój postaci i ekwipunek

Twórcy zapowiadali rewolucję w każdym aspekcie rozgrywki i nie wyszło dokładnie tak, jak chcieli, ale nowe elementy wypadły całkiem przyjemnie. Weźmy np. sam początek misji – „dostań się do budynku”. Możemy poszukać otwartego okna, odkryć podziemne przejście albo zlokalizować NPC-a z kluczem i go okraść. Nie jest to jakaś ogromna różnica, ale daje pewne złudzenie wolności i zmienia nasz punkt startowy. Co więcej, jest nawet minigra z otwieraniem zamka wytrychem. Któż nie lubi włamywać się w ten sposób?!

Arno rozwijamy poprzez inwestowanie w umiejętności z czterech odmiennych drzewek, a także pod tym kątem dobieramy elementy ekwipunku. Do tego możliwość ulepszania itemków, masa odmiennych strojów i wersji kolorystycznych (do wyróżnienia się w co-opie!), rozbudowa własnego lokalu-bazy Café Théâtre, przejrzyste i wygodne menu postępów (wybór misji, aktywności pobocznych itp.)… aż chce się grać! Niekoniecznie chce się natomiast walczyć, bo chociaż starcia nadal polegają na wyczekiwaniu na wykonanie kontrataku, przeciwnicy są wytrzymalsi, a wielu szybko zaczyna do nas strzelać, co sztucznie utrudnia pojedynki z liczniejszym wrogiem. Zwolennicy grania po cichu nie powinni jednak narzekać , doceniając opcję skradania się i przylegania do osłon.

Bo, mimo wszystko, kooperacja to wciąż ciekawy dodatek

Assassin’s Creed Unity porzuciło sieciowe tryby rywalizacji, oddając nam wyłącznie misje w co-opie dla maksymalnie czterech graczy. Naturalnie ponad trzy lata po premierze serwery świecą pustkami, ale to wcale nie jest wadą. Gra z losowymi osobami jest okropna, ciężko się kontaktować ze sobą, a i tak zawsze się znajdzie jakiś raptus, niszcząc nasz skrytobójczy plan. Dlatego też po premierze opinie na temat kooperacji w Unity były dość negatywne. Teraz jednak pozostają tylko znajomi, a z nimi ma to wszystko sens!

Gdy macie zaufanych ludzi, chcących podejść do co-opowych misji rozważnie, czeka Was masa frajdy. Losowe cele, losowo rozmieszczani strażnicy, możliwość zgrywania się z innymi asasynami – żyć nie umierać. A gdy komuś powinie się noga, cała drużyna próbuje naprawić błąd towarzysza. Werbujcie więc przyjaciół albo sprawdźcie internetowe fora i do ataku!

Bo spore DLC fabularne dostępne jest za darmo

Rozszerzenie „Dead Kings” nie jest może jakimś niezapomnianym doświadczeniem, ale dodaje mroczny wątek w miasteczku poza Paryżem, gdzie chowano francuskich królów. Kilka misji, do tego dwie w kooperacji, dodatkowa broń gilotynowa, która pełni funkcję wyrzutni granatów… zawsze to jakieś urozmaicenie. A skoro jest dostępne bez dodatkowych opłat, nie będę narzekał na dość nudną fabułę.

Assassin’s Creed Unity zostało wydane w złym stanie i wciąż nie jest idealne, ale widocznie lepsze niż 3 lata temu. Wciąż piękna i poruszająca przygoda jest obecnie do wyrwania w cenie 40-50 zł za używany egzemplarz. Na PS Store z kolei gra dostępna jest za 119 zł, przy czym spadała kilkukrotnie do 54-59 zł.

Jaszczomb Strona autora
cropper