Relacja z eventu Square Enix część  2: Hitman: Rozgrzeszenie

Relacja z eventu Square Enix część 2: Hitman: Rozgrzeszenie

misiek_86 | 27.09.2012, 13:00

Drugą najważniejszą atrakcją wtorkowej prezentacji był nadchodzący wielkimi krokami powrót „oryginalnego asasyna”, jak ludzie ze Square Enix lubią mówić o Agencie 47. Na szczęście na tą grę nie będziemy musieli czekać tak długo jak na Tomb Raidera, bo premiera jest zaplanowana na 20 listopada 2012. O tym, że nowy Hitman zostanie w pełni zlokalizowany plotkowano już od dawna, ale nie wiedzieliśmy kto wcieli się w głównego bohatera.

Plotki zostały potwierdzone pod koniec prezentacji, gdy na scenie przy akompaniamencie braw pojawił się Paweł Małaszyński. Wywiadu z tym przesympatycznym aktorem (a zarazem nałogowym graczem, fanem strzelanek i slasherów!) możecie się już niedługo spodziewać na PS3 Site.

Dalsza część tekstu pod wideo

 

W tym tekście zajmę się tym, co Was interesuje najbardziej, tzn. jakością samego Hitmana. Demo, w które miałem przyjemność zagrać pochodziło z początku gry, konkretnie był to drugi etap. Na początku narrator zapowiedział nam, że w tej misji dokonamy swojego pierwszego zabójstwa, a ofiarą będzie człowiek znany jako Król Chinatown. Jak się chwilę później okazuje miejscem akcji będzie właśnie chińska dzielnica w Chicago. Nasz cel spotykamy bardzo wcześnie, właściwie zaraz po wejściu na główny plac widzimy króla przemawiającego do tłumu. Da się więc po prostu wyciągnąć pistolet z tłumikiem i zastrzelić gangstera zanim służący mu za ochroniarzy przekupieni policjanci zdążą zareagować. Jednakże w takiej sytuacji czeka nas długa wymiana ognia, która może po chwili nieuwagi zakończyć się zgonem.

Jeśli jednak chcemy grać w Rozgrzeszenie w taki sposób, jak w poprzednie części, to nikt nam tego nie broni. Co więcej, gra zachęca do kombinowania i szukania jak najcichszych i nie wzbudzających podejrzeń sposobów na wyeliminowanie celu, a następnie ulotnienie się z miejsca zbrodni. Im bardziej finezyjne będą nasze działania, tym więcej punktów i małych trofeów zobaczymy w podsumowaniu poziomu. Obszar na którym przyszło mi działać nie był największy. Składał się z kilku bocznych uliczek, kilku budynków do których można było wejść oraz głównego skweru Chinatown. Mimo to można na nim było przeprowadzić akcję „sprzątania” na kilkanaście różnych sposobów. Z ciekawszych wymienię tylko zatrucie posiłku w ulubionej restauracji króla, dostanie się do apartamentu z idealnym widokiem na skwer i wyeliminowanie go ze snajperki, podłożenie ładunku wybuchowego w jego aucie czy zorientowanie się, do którego zaułka udaje się on w celu opróżnienia pęcherza, zamordowanie go tam i wrzucenie do kontenera na śmieci.

 

 

W Hitman: Rozgrzeszenie powraca też znana i lubiana opcja przebierania się. Umożliwiła mi ona np. wyjście ze skweru niezauważonym po zastrzeleniu króla i kilku jego ochroniarzy ze snajperki. Poza tym w grze zaimplementowano bardzo sprawnie działający system ukrywania się w szafkach/kontenerach etc. oraz przyklejanie się do osłon. Używanie poszczególnych rodzajów broni sprawia satysfakcję, a słowa z prezentacji na temat tego, że „w rękach Agenta 47 wszystko może stać się bronią” nie były rzucone na wiatr – udało mi się wykorzystać w ten sposób m.in. butelki, cegły czy neseser. Ostatnim elementem, o którym warto wspomnieć jest silnik umożliwiający generowanie nawet 1200 poruszających się i rozmawiających osób na jednym ekranie! W Chinatown było ich podobno tylko 500, a mimo to tłum sprawiał wrażenie bardzo gęstego i żywego. Do tego animacje przepychania się agenta sprawiały wrażenie bardzo realistycznych. Inna sprawa, że co chwila powtarzały się twarze przechodniów, ale nie można mieć wszystkiego…

Na tym diamencie są jednak pewne rysy. Po pierwsze Hitman nie będzie najpiękniejszą grą tej generacji. Tekstury otoczenia są brzydkie, widać ich niską rozdzielczość. Jak pisałem wcześniej przechodnie są robieni metodą kopiuj/wklej. Do tego gra momentami przycinała. Nie były to wielkie problemy, być może to w ogóle wina tego konkretnego buildu, ale wolę was ostrzec. Po drugie sterowanie nie było do końca intuicyjne, nie pomagał w tej kwestii także brak podglądu obłożenia poszczególnych klawiszy z poziomu menu. W przypadku pełnej wersji nie powinno być to problemem, jednakże w trakcie pokazu sprawiło, że kilka pierwszych minut (i dwa restarty) musiałem poświęcić na samodzielne sprawdzenie co i czym się robi. Po trzecie zaimplementowany w grze tryb „idealnego zabójcy” aktywowany przez przytrzymanie R2 bardzo ułatwia rozgrywkę. W sensie technicznym jest on bardzo podobny do trybu detektywistycznego wykorzystywanego przez Batmana w Arkham Asylum i Arkham City. Tutaj jednak pokazuje on bardzo dużo informacji, może nawet zbyt dużo. Nie tylko pomaga oznaczyć główny cel, postaci wrogie i neutralne, ale także jeśli znajdujemy się w pobliżu przedmiotów/miejsc, które mogą zostać wykorzystane w trakcie misji, to naszym oczom ukazuje się pełen opis ich zabójczych zastosowań. Na szczęście ten drugi typ wskazówek można wyłączyć w menu. Pytanie tylko ilu z nas będzie się chciało to zrobić.

 

 

Po czwarte wreszcie w mojej opinii Hitmanowi nie posłużył fakt, iż w sali obok prezentowany był Tomb Raider. Przy tytule Crystal Dynamics nowe przygody Agenta 47 wyglądają jak produkt z niższej półki – gorsze animacje, mniej „filmowa” otoczka, wolniejsza akcja, niższy poziom emocji etc. Nie oznacza to bynajmniej, że Hitman będzie gorszą grą, jest po prostu inny, bardziej kameralny i trudniejszy do ocenienia po kilkudziesięciu minutach grania. Jednakże na 100% lepiej zrobiłoby mu, gdyby był pokazywany jako jedyna gwiazda wieczoru. Jak widać nie tylko w świecie fikcji płatni zabójcy lepiej wypadają w pojedynkę niż w zespole ;-) [misiek86]

misiek_86 Strona autora
cropper