Playtest: Graliśmy w Basement Crawl (PS4)

Playtest: Graliśmy w Basement Crawl (PS4)

Mateusz Greloch | 21.02.2014, 10:19

W środę zawitaliśmy trzyosobową ekipą w siedzibie krakowskiego studia Bloober Team, by zapoznać się bliżej z pierwszą, polską produkcją na PlayStation 4. Po zobaczenia jak od środka wygląda jej tworzenie, testowanie i promocja, zasiedliśmy przed projektorem i na ogromnym, wyświetlanym na ścianie obrazie, graliśmy razem z Pawłem Matyjewiczem, który w Bloober Team odpowiedzialny jest za sprawy społecznościowe, a sam siebie nazywa mianem Game Evangelist.

Matt: Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Basement Crawl pozostałem niewzruszony. Fajnie - kolejna polska gra, tym razem na PlayStation 4, warto obserwować, ale na razie nic o niej nie wiadomo. Potem pierwszy teaser, screeny, pokazanie na czym polega gra. Wszystko to wyglądało bardzo sterylnie i nie da się ukryć, że pierwsze co pomyśleliśmy to “klon bombermana”. Mieliśmy to szczęście, że dogadaliśmy się z ekipą krakowskiego studia i odwiedziliśmy ich siedzibę. Pogadaliśmy z prezesem i ewangelistą gry, a później chwyciliśmy za pady. Po godzinnej sesji z grą w 4 osoby na jednej konsoli, mój obraz tego tytułu zmienił się o 180 stopni. Zapowiada się świetny tytuł do kanapowego co-opa, typowa party game ze znajomymi do piwa lub do zmierzenia się z innymi graczami w sieci. 
Dalsza część tekstu pod wideo
 
 
Bartek: Miałem podobne odczucia co Matt. Polacy znowu tworzą, super, warto promować wszystko co polskie. Dopiero ogranie tej produkcji sprawiło, że postanowiłem się jej bardziej przyjrzeć. Co jak co, ale to naprawdę wygląda interesująco! Brakuje ostatnio gierek, w które mógłbym pograć razem z kumplami siedząc na jeden kanapie i popijąc do tego kakao.
 
 
Kuba: Co tu dużo mówić - Matt i Bartek streścili w swoich wypowiedziach wszystko co najważniejsze. Basement Crawl to uzależniająca i świetna produkcja. Jednak nie ma co ukrywać, że gra raczej nie usidli nas samych przed konsolą na długie godziny - ot, miła odskocznia, szczególnie jeśli przed nami leży na stole sporo szkła, a na kanapie gościmy dobrych znajomych. Wtedy się zaczyna. Rywalizacja, miodna i płynna rozgrywka - to są znaki firmowe debiutu Bloober Team na PlayStation 4. Mimo, że szło mi tragicznie. 
 
 
 
Matt: Początkowo myślałem, że to będzie klon 1:1 bombermana, ale dostajemy parę postaci z unikalnymi zdolnościami, ograniczenia w ilości bomb, a potem krótki czas trzeba odczekać, by na nowo spamować ładunkami. Możemy nimi rzucać, kopać je na drugi koniec mapy, zbierać dopałki, inne bomby specjalne. Na początku to chaos, ale po 2-3 meczach zaczynamy ogarniać co się dzieje i wtedy zaczyna się zabawa. Nie ma nic lepszego niż tryb drużynowy, 2 vs 2 lub 4 vs 4 i polowanie na przeciwników. Zastawianie ich w parach bombami, tak by nie mieli dokąd uciec. Na szczęście twórcy dali nam również manualnie odpalaną tarczę, która absorbuje jeden wybuch - czasami ratuje tyłek. Proste zasady, parę postaci i umiejętności, specjalne bomby, plansze w różnych kształtach i wariantach - jeśli Bloober Team nie przesadzi z ceną, będzie to świetna gierka na partyjkę przed pracą lub na odstresowanie - mecze trwają dosłownie chwilę, a w ciągu godziny rozegraliśmy ich naprawdę sporo.
 
 
Bartek: Matt wspomniał o ważnej rzeczy. Basement Crawl faktycznie może przypominać bombermana, nie jest to jednak w żaden sposób obraza tego tytułu. Bloober Team może i podchwyciło pomysł jednak wyposażyli go w masę dodatkowych elementów, które tworzą z tego unikalną grę imprezową. Mimo, że gra jest prosta i ma niski próg wejścia to jej “wymasterowanie” może zająć trochę czasu. Duże znaczenie ma tutaj zastosowana przez gracza taktyka, a żeby taką wyrobić trzeba spędzić z grą co najmniej kilka godzin. Bardzo podoba mi się ten element “logiczny”. Grając, bazujemy nie tylko na naszym refleksie, ale też na zdolności analizowania otoczenia.
 
 
Kuba: Bombermban, Bomberman, Bomberman. I co z tego? Ważne, że gra się miodnie. Jak Bartek wspominał, że próg wejścia jest niski - to fakt. Ale, jak mawia stare przysłowie - Basement Crawl to gra typu “Easy to learn, hard to master”. Trzeba myśleć strategicznie, trzeba mieć zwinne palce i radzić sobie z czymś, co na pierwszy rzut oka, wydaje się być chaosem. A gruncie rzeczy wszystko jest bardzo uporządkowane. Tylko trzeba to dostrzec. Mm się nie udało, dostawałem srogie baty. I paradoksalnie - podobało mi się.
 
 
Bartek: Na starcie dostajemy do naszej dyspozycji cztery postacie, każda z inną umiejętnością, każdą gra się też trochę inaczej. Ja upodobałem sobie wyglądającą jak wrestlerka “grubą babę”, bonusem płynącym z bycia spasionym jest dodatkowy punkt życia. Wybór postaci to pierwszy etap wielkiego planu, który finalnie ma nas doprowadzić do wielkiej wygranej. Nie jestem jeszcze pewien, bo zbyt mało czasu spędziłem z tym tytułem, przypuszczam jednak, że w przyszłości “masterzy” będą oceniać styl gry przeciwnika już po samym wybranym awatarze. 
 
 
Matt: Tak zapewne będzie, bowiem wybrana klasa wymusza pewne zachowania. Agresorzy wezmą babę z większą ilością punktów życia, taktycy mogą pokusić się o taką, która ma w kieszeni o jedną bombę więcej. Poza tym wspomnieliście o chaosie, a przecież “tylko geniusz potrafi nad nim zapanować”. Czasami na ekranie dzieje się tak dużo, że wbiegamy z powrotem w swoje bomby, waląc facepalmy co chwilę, ale tutaj właśnie o to chodzi, o poznanie swoich mocnych i słabych stron, o obserwowanie pola akcji i jednocześnie analizowanie ruchu przeciwnika. Może się wydawać, że to banały, ale kombinacja tych elementów i zachowanie zimnej krwi nie zawsze idą w parze. Twórcy sami mówią, że to nie koniec wspierania gry, pojawią się dodatki, które nie zrujnują portfela gracza, a raczej nagrodzą go za zawierzenie firmie i zakupienie ich produktu. 
 
 
Więc jak panowie? Czekamy? 39 zł to nie duża kwota, pod warunkiem że mamy zamiar ogrywać ten tytuł w gronie przyjaciół lub razem z nimi ścierać się z innymi w sieci. Premiera w przyszłą środę, więc zapraszam do mnie na chmiel i nockę z Basement Crawl - znowu Wam skopię tyłki.
 
Kuba: Czekamy. Tym razem nie będzie tak łatwo, odrobię pracę domową. No i swoją drogą… w co innego na PS4 grać? (żarcik)
 
Bartek: Możecie się przygotować na sromotną porażkę, a cena wydaje się być bardzo dobra. Nic tylko kupować i grać. No i może czekać na DLC, bo ten tytuł, aż się o nie prosi.
 
 
Matt: Na sam koniec powiem jeszcze tylko, że mamy dla Was coś fajnego, co zobaczycie w przyszłym tygodniu, a poniżej znajdziecie również nową galerię. W tym miejscu chcę podziękować ekipie Bloober Team za ciepłe przyjęcie i udostępnienie testowego kodu gry na potrzeby playtestu. 
 
 
Mateusz Greloch Strona autora
cropper