Recenzja: The Last of Us Remastered (PS4)

Recenzja: The Last of Us Remastered (PS4)

Paweł Musiolik | 28.07.2014, 09:00

Czy gra świetna może być jeszcze lepsza? Jeśli tak, to czy 12 miesięcy jest wystarczającym czasem, by tego dokonać? Do tej pory ciężko mi było odpowiedzieć, gdyż Sony lekko skąpiło materiałami z . Ale teraz, po kilkunastu godzinach jestem bogatszy w nowo zdobytą wiedzę. Ale jednoznacznej odpowiedzi na wcześniejsze pytania niestety nie mam.

Sony nie ukrywa, że odnowiona wersja The Last of Us kierowana jest przede wszystkim w stronę osób, dla których PlayStation 4 jest pierwszą konsolą japońskiego producenta. Jeśli więc należysz do tej grupy, grupy, która jeszcze nie miała do czynienia z produkcją Naughty Dog, to moje zdanie na temat mechaniki i fabuły poznasz w recenzji wersji na PlayStation 3. Tutaj skupię się na samym Remasterze – zmianach jakie wprowadza, jak te zmiany wypadają w praniu i czy warto pochylić się nad swoistym kompletnym wydaniem przygód Joela i Ellie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Największym pytajnikiem była kwestia 60 klatek na sekundę. Priorytet sprawie nadała internetowa publikacja o tym, że aktywując ogranicznik do 30 klatek na sekundę, gra oferuje nam lepsze cienie. I tutaj nie jest tak prosto i różowo, jak zdaje się przekazywać sieć. Owszem, cienie są lepsze, ale wyłącznie w jednym przypadku – gdy w grę wchodzi rzucany przez ruchome elementy cień. W innym sytuacjach takich detali nie zauważycie, bo w ruchu ich po prostu nie widać.

Co więc z tymi 60 klatkami na sekundę? Nie jest to sprawa, którą każdy gracz zauważy. Przynajmniej nie od razu. Jednak zdecydowana większość poczuje natychmiastową różnicę. I jeśli z początku będzie to dla nich coś dziwnego z racji faktu, że zdecydowana większość gier poprzedniej generacji działała w 30 klatkach na sekundę, to po kilkunastu, maksymalnie kilkudziesięciu minutach przywykną i te 60 klatek będzie niejako dla nich normą. W moim przypadku tak właśnie było. 60 klatek stało się dla mnie czymś standardowym i nijak mi przeszkadzał brak „filmowości”, o którym się tak mówi. Oczywiście Naughty Dog dorzuciło wcześniej wspomniany ogranicznik do 30 klatek, by wyeliminować ewentualny problem skaczącej płynności gry, ale z tą się nie spotkałem. Jeśli gdzieś były jakieś dropy, to niezauważalne dla ludzkiego oka i chwilowe.

Zyski z takiej płynności gry? Mimo że The Last of Us nie jest grą wymagającą błyskawicznych czasów reakcji, ponieważ mimo wszystko musimy się często skradać, to zmniejszony lag między poleceniami wydawanymi z pada a ruchem postaci jest znaczący. Jak dla każdej gry w 60 klatkach.

Największą różnicę robi jednak podniesiona do natywnego 1080p rozdzielczość. Zmianę in plus zauważą zwłaszcza posiadacze dużych telewizorów, gdzie obraz będzie „czysty” i wyraźny. Oczywiście nie możemy spodziewać się cudów po grze z minionej generacji, ale i tak nie będzie źle. Zresztą jakość grafiki pokazuje, ile Naughty Dog wycisnęło z The Last of Us na PlayStation 3. Modele głównych postaci są bardzo dobre i w niczym nie ustępują chociażby wielu multiplatformowym tytułom. Przeciwnicy to coś innego, ale ta grupa niejako zawsze wliczona jest w grupkę tworów okraszonych niską ilością polygonów na model. Niestety, nie jest idealnie. Jeśli ktoś oczekuje, że ten remaster olśni go grafiką, to musi zmienić podejście. Widać na każdym kroku, że to tytuł z PS3. Bardzo ładny tytuł, który jeszcze trochę wyładniał, ale nadal to gra z generacji wstecz. Widać to po wielu teksturach. Bo choć te w większości otrzymały cztery razy większą rozdzielczość, to rzadko kiedy to zauważymy. Często zdarza się jednak, że w kadr wejdzie jakaś roślina, a te niestety pozbawione są wysokiej rozdzielczości tekstur. Ale by nie było tylko w ciemnych barwach - gra w wielu miejscach oferuje zwiększoną ilość cząsteczek znajdujących się na ekranie czy bogatsze w detale sceny dziejące się w grze. Robi to bez spadków w animacji, a wygląda to przyjemnie dla oka.

Większość ludzi będzie oczekiwać odpowiedzi na proste pytanie – czy grając raz, warto zainteresować się tym wydaniem i zagrać raz jeszcze. Jako osoba, która ukończyła rok temu pierwotną wersję i dosyć dużo pograła w tryb dla wielu osób, odpowiadam, że warto. Jestem świadom, że dostajemy nie tak dawno wydany tytuł w lekko ładniejszym wydaniu, ale gdy potraktuje się to jako edycję kompletną ze wszystkimi dodatkami do multiplayera oraz dodatkiem Left Behind, który sam kosztuje kilkadziesiąt złotych, to wtedy całość wygląda już znacznie bardziej atrakcyjnie aniżeli „goła” gra na PS3. Ja grając w ten tytuł, zrozumiałem ile wyciśnięto z PS3, skoro gra na PS4 wygląda dobrze. Nie genialnie, bo jest kilka ładniejszych produkcji, ale The Last of Us spokojnie obroni się przed kilkoma innymi tytułami, zwłaszcza tymi cross-genowymi. Na sam koniec wspomnę o dodatkowych ustawieniach dźwięku, które dla mnie robią wielką różnicę. Kilka opcji w ustawieniu źródła dźwięku, „mocy” poszczególnych ustawień na efekty czy głosy postaci pozwalają ustawić sobie całość zależnie pod wykorzystywany sprzęt audio. I ja grając na słuchawkach mogłem wczuwać się w grę jeszcze lepiej. Bo oprawa audio niczym nie ustępuje najlepszym produkcjom.

Słowo końcowe? Mimo wszystkich plusów i minusów ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy warto. Na pewno na ten tytuł powinni się skusić ci, którzy nie mieli z nim do czynienia na PlayStation 3, a mają na stanie PS4. Jeśli ktoś ograł przygody Joela i Ellie na minionej generacji, ale czai się na kompletne wydanie, posiadając najnowszą konsolę Sony, to śmiało może przychylnie spojrzeć na wersję Remastered. W innych przypadkach bym się zastanowił. To nadal świetna gra, najlepsza roku 2013, ale mimo wszystko – nowości dla kogoś, kto wyczyścił każdy zakątek, jest tutaj niewiele. No, chyba że głównym trybem będzie ten dla wielu graczy – całkiem udany zresztą – wtedy można jakoś sobie usprawiedliwić wydanie dwustu złotych.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Last of Us

Atuty

  • Wszystko to, co sprawiło, że The Last of Us to gra roku 2013
  • 60 klatek na sekundę z opcją uaktywnienia 30
  • W niektórych momentach gra wygląda tak dobrze jak tytuły natywne na PS4
  • Rozbudowana konfiguracja dźwięku
  • Wszystkie dodatki na jednej płycie

Wady

  • Nadal zostawiono kilka błędów technicznych
  • Trochę długi czas wczytywania jak na grę nowej generacji

Najlepsza gra roku 2013 stała się jeszcze lepsza i zrobiła to mimo upływu czasu. Jednak ciężko wlepić drugi raz dychę, otrzymując mimo wszystko ten sam produkt w ładniejszym opakowaniu. Jest to jednak must-have dla każdego nowego posiadacza PS4.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper