Recenzja: The Unfinished Swan (PS Vita)

Recenzja: The Unfinished Swan (PS Vita)

Paweł Musiolik | 07.11.2014, 16:30

Gdzieś w niekończącym się zalewie gier niezależnych, zakopana została interesująca produkcja ekipy The Giant Sparrow. Mowa tutaj o The Unfinished Swan, które dwa lata temu trafiło na PS3 i w ciekawy sposób wykorzystywało zalety PlayStation Move. Sony jednak uznało, że warto wydać raz jeszcze ten tytuł na PS4 i PS Vita. Z racji wymuszonych zmian, sprawdziłem przenośną wersję gry. Byłem ciekaw jak przygoda naszego chłopca sprawdzi się na Vicie. Sprawdziła się nadzwyczaj dobrze.

W teorii największym wyzwaniem, przed jakim stanął deweloper w wersji na Vitę, było dopasowanie sterowania do specyfiki konsoli. Postawiono tutaj oczywiście na wykorzystanie przycisków i ekranu dotykowego. W Niedokończonym Łabędziu bohater przemierza stworzone w jego wyobraźni krainy, będące nieskończonymi historiami, które poznajemy w trakcie rozgrywki. Naszym jedynym sposobem interakcji ze światem jest możliwość wystrzelenia z nie do końca wiadomo czego kul z atramentem lub inną cieczą, zależnie od rozdziału. Sterować możemy dwojako – albo tak, jak ja postanowiłem, czyli wyłącznie przyciskami (korzystamy z obu analogów i przycisków L i R), albo macając ekran dotykowy. Wtedy kropla leci dokładnie w to miejsce, które wskazaliśmy. Ta opcja jest zresztą lepsza, gdy szukamy poukrywanych po lokacjach balonów. Jednak w normalnej grze takie rozwiązanie jest trochę uciążliwe, bo zasłaniamy sobie łapą połowę ekranu. Produkcja obyłaby się bez tego, ale podejrzewam, że przyszło polecenie z góry, więc dorzucono dotykowe sterowanie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sama gra idealnie nadaje się do odpalenia na konsoli przenośnej. Mamy cztery rozdziały, z których każdy trwa kilkadziesiąt minut, jeśli tylko za bardzo nie oddamy się szukaniu sekretów i wczytywaniu w przedstawioną historię. Każdy rozdział podzielono na mniejsze sekwencje i naszpikowany jest punktami kontrolnymi, mimo że sam tytuł nie jest wyjątkowo trudny. Lokacje z reguły pozbawione są większości kolorów, a elementy, które powinny nas zainteresować, zawsze są jakiegoś koloru - dzięki temu wiemy, co mamy zrobić dalej.

Problemem za to jest mnóstwo mniejszych błędów, związanych z detekcją kolizji naszej postaci i otoczenia, oraz tych większych, które blokują nam postęp. Kilkukrotnie spotkałem się z sytuacją, gdy po dotarciu do punktu kontrolnego, kolejny skrypt się nie aktywował i pozostało wczytać mi grę, by spróbować raz jeszcze. W innym przypadku dźwignia, której miałem użyć do wydostania się z wieży, zablokowała się w suficie i nie byłem w stanie jej odwrócić. Pomogło dopiero dwukrotne wczytanie ostatniego zapisu gry. Takie błędy nie mają prawa trafić do końcowej wersji, zwłaszcza że, jak wspomniałem, to poważny problem mogący kogoś odrzucić od tej produkcji.

Jednak jeśli będziecie mieli więcej szczęścia niż ja, to nacieszycie oko bardzo stylową grafiką, która na ekranie Vity prezentuje się wyśmienicie (i mówię tutaj o ekranie z modelu 2000). Od samego początku miałem wrażenie, że tytuł powinien od razu wylądować na przenośnej konsoli, bez bawienia się w wydawanie „dużej wersji” na PS3. Mając na uwadze, że nowsze wydania otrzymujemy za darmo w wypadku gdy kupiliśmy wcześniej wersję na konsolę poprzedniej generacji, to nie widzę przeciwwskazań, by dać grze jeszcze jedną szansę. A jeśli nigdy nie graliśmy? uwierzcie – warto, zwłaszcza z powodu fantastycznej, pełnej polskiej wersji językowej i przyjemnej historii, którą młodszy gracz przyjmie z zachwytem. Ot – interaktywna bajka na dobranoc o perypetiach króla-artysty.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Unfinished Swan

Atuty

  • Wygląda świetnie na ekranie Vity
  • Bardzo dobra polska wersja językowa
  • Historia przyjemna nawet dla najmłodszych

Wady

  • Mnóstwo błędów
  • Zbędne sterowanie dotykowym ekranem

Port na Vitę wyszedł dobrze, choć nie ustrzegł się błędów - nawet tych poważniejszych. Na plus zdecydowanie fakt, że grę dostajemy za darmo jeśli kupiliśmy ją kiedyś na PS3.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper