Recenzja: Arcana Heart 3: LOVE MAX!!!!! (PS3)

Recenzja: Arcana Heart 3: LOVE MAX!!!!! (PS3)

Patryk Dzięglewicz | 28.11.2014, 18:00

Arcana Hearts to seria bijatyk ze ślicznotkami anime w roli głównej. Po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 2006 roku na automatach arcade, by z czasem trafić też na konsole stacjonarne, a ostatnio także przenośne. Część trzecia na PS3 pojawiła się pierwotnie 3 lata temu, jednak fani wcale nie byli zadowoleni z konwersji, co zmusiło twórców gry do wydania poprawionej wersji tj. opisywanej tu Love Max. Otrzymaliśmy m.in. przebudowany gameplay oraz poszerzoną zawartość. Na ile jednak wprowadzone zmiany zatarły poprzednie złe wrażenie?

Wprawdzie, jak już napisałem, Arcana Hearts 3 LM jest rasową bijatyką, ale jak na ten gatunek posiada dość rozbudowany i nawet strawny wątek fabularny. O jego rozmachu świadczy fakt, iż dla każdej z 23 dostępnych dziewczyn przygotowano osobną, krótką opowieść. Generalnie rzecz biorąc akcja gry ma miejsce dwa miesiące po wydarzeniach z AH2. Złowroga organizacja Drexler panosząca się po Europie rozciąga swoje macki również na Japonię, jednak zostaje tam zniszczona przez Spirit Agency. Nie całkowicie, bo część członków przeżyła i założyła tajną grupę Rosenberg. Demoniczne siły nie zostały całkowicie pokonane, o czym świadczy seria dziwnych anomalii przetaczających się przez kraj. Zarówno Rosenberg, jak i miejscowy oddział SA wysyłają swoje przedstawicielki nazywane tutaj Świętymi Panienkami (Sacred Maidens) do zbadania sprawy. Muszą uwinąć się w 6 dni, inaczej KKW zostanie zatopiony. Oprócz wzajemnej rywalizacji, problemy zaczyna też sprawiać ktoś, kto wysłał własne Panienki – Walkirie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jeśli to będzie dla kogoś za mało, na potrzeby edycji LM dołączono tryb „after story”, gdzie poznajemy dalsze losy dziewczyn po uratowaniu Japonii. Ponadto w galerii możemy przeglądać ich tzw. „Wspomnienia”, czyli krótkie migawki z przeszłości każdej z postaci (w stylu prostego Visual Novel) bądź po prostu plotki na luźne tematy. Z drugiej strony to przecież nie RPG czy przygodówka, więc machinalnie przewijając dialogi tracimy niewiele.

W stosunku do poprzednich części, obecna odsłona wizualnie niewiele się zmieniła, dalej prezentując styl znany z automatów arcade. Miłośnicy retro będą z pewności zadowoleni. Sprite’y 2D bohaterek tłukące się po statycznych tłach wyglądają nawet ładnie, aczkolwiek ich niska rozdzielczość rzuca się w oczy. Jednak coś za coś. Udało się uniknąć klonów poszczególnych dziewczyn, ponadto zastosowano szerokie spektrum wzorów moe. W grze znajdziemy więc różnego rodzaju androidki, demonice, lolitki, summonerki, nekomimi, cosplayerki, gunnerki itd. Animacja też jest szybka i niesamowicie płynna, wszystko działa w 60 klatkach. Natomiast same tła „areny” wykonano solidnie i raczej nie ma się, do czego przyczepić. Na plus przemawia także ich duża różnorodność, więc serwowane widoczki szybko się nie znudzą. Inna sprawa, że twórcy preferowali raczej miejskie klimaty, bo takowe przeważają.

Pojedynki wyświetlane są na ekranie w proporcjach 4:3, aczkolwiek to celowa iluzja, ponieważ tam, gdzie spodziewalibyśmy się „czarnych pasów”, wciśnięto ruchome sylwetki walczących pań tzw. „Link Anime” (animację ruchu wyłączamy, jeśli chcemy). Podobne popiersia oglądamy też podczas dialogów w trybie fabularnym. Rozmówki są dubbingowane, rzecz jasna po japońsku. Ogólnie udźwiękowienie nie jest wysokich lotów: muzyka gra sobie gdzieś tam w tle przy akompaniamencie okrzyków i odgłosów pola walki - nic, co by zapadało głębiej w pamięć. Z drugiej strony chyba mało kto oczekiwał cudów w tym temacie.

Teraz co nieco o mechanice samych starć, która jest dość typowa dla „mordoklepek” z automatów, tyle że zamiast panelu z wajchą i guzikami, używamy pada. Podobnie jak w poprzedniej części wykorzystujemy 5 przycisków na kontrolerze plus gałkę analogową. Trzy odpowiadają za zwykłe ciosy (słaby, średni, mocny), które łączymy w mordercze kombinacje i ataki specjalne oraz aktywujemy wzmacniające naszą wojowniczkę zdolności pasywne. Czwarty pozwala wykonać atak z impetem (homing), piąty natomiast wprowadza do boju bestie zwane tutaj Arcana (wybierane przed walką). Warto dodać, że przyciski da radę skonfigurować pod nasze preferencję, jeśli standardowy układ nam nie odpowiada. Ogólnie zasady niby proste, ale wirtualny przeciwnik daje zdrowo popalić, zwłaszcza w trybie „story”. O ile pierwsze pojedynki są banalne, o tyle później zabawa wymaga małpiej zręczności. Wybranie uproszczonego sterowania sprawy nie załatwia, ponieważ utrudnia ono używanie najsilniejszych kombinacji, a bez ich machinalnego opanowania nie ma co marzyć o wygranej. Dodatkowo każda panna posiada własny preferowany styl walki oraz unikalny zestaw ataków specjalnych, więc zmieniając zawodniczkę na inną musimy uczyć się walczyć od nowa. Poprzednio było dużo narzekań na zły balans rozgrywki, na szczęście teraz, według znawców tematu, nowa edycja nie wykazuje już większych niedociągnięć.

Skoro już znamy ogólne zasady gry, na sam koniec wymienię poszczególne tryby zabawy. O „Story” już była mowa, a oprócz niego dostępne są również: Survival Score Attack (pokonać wszystkie przeciwniczki na jednym pasku życia), Time Attack (wygrać w jak najkrótszym czasie), Trial (w czasie walki realizujemy pojawiające się zadania), Versus (także online), Trening oraz PSN, czyli wszystko, co związane z rozgrywką sieciową. Niestety posiadacze PS3 i PS Vita jak na razie nie mogą toczyć wspólnych pojedynków. Grając przez Sieć istnieje możliwość zapisania powtórki z walki i późniejsze jej odtworzenie w Replay Theather.

Obcowanie z AH3 było nawet przyjemne, lecz tylko jako krótki przerywnik - na dłuższą metę zabawa z wirtualnym przeciwnikiem nuży. Lepiej jest z żywym graczem, ale to wciąż nie taka frajda jak w przypadku BlazBlue czy kultowej serii Guilty Gear. Grze ewidentnie brakuje jakiejś iskry zatrzymującej nas przed TV, mimo nie najgorszego wykonania. Spróbować warto, kupić już niekoniecznie.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Arcana Heart 3: LOVE MAX!!!!!

Atuty

  • Wyeliminowano prawie wszystkie błędy z wersji podstawowej
  • Wielki wybór walczących panienek
  • Lekko staroszkolna stylistyka rodem z automatów arcade
  • Szybka i dynamiczna akcja
  • Dużo trybów zabawy

Wady

  • Przy dłuższych posiedzeniach nuży
  • Sylwetki walczących dziewczyn wprawdzie ładne, ale w niskiej rozdzielczości
  • Niektóre kombinacje ciosów ciężko wykonywalne za pomocą pada
  • W pewnych momentach poziom trudności lekko przesadzony
  • Raczej dla wąskiej grupy graczy

Typowa bijatyka anime rodem z automatów arcade ze wszystkimi jej zaletami i wadami. Mimo ślicznej kobiecej obsady, tytuł raczej tylko dla osób uwielbiających ten typ zabawy.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper