Recenzja: LA Cops (PS4)

Recenzja: LA Cops (PS4)

Jaszczomb | 26.04.2015, 09:00

Klimat lat 70., akcja pokazywana od góry, szybkie tempo zabawy, zgon po otrzymaniu jednego strzału oraz masa broni bez zapasowych magazynków, a to wszystko w oprawie NIE nawiązującej do stylu retro – na papierze LA Cops to Hotline Miami z lepszą grafiką. Jak jest w rzeczywistości?

Czterdzieści lat temu, gdy posterunki policji w Los Angeles pełne były butnych stróżów prawa z okularami przeciwsłonecznymi na wąsatych twarzach, nikt nie przejmował się etyką zawodu policjanta. Koszula i modne spodnie zamiast munduru, kabura stale na widoku i podejście „najpierw strzelaj, potem pytaj”, którego następstwa przyprawiają otyłego komendanta o ataki nerwicy. Dodajmy do tego obowiązkowego pączka w dłoni i mamy obraz typowego filmu akcji z policjantem w roli głównej sprzed kilku dekad.

Dalsza część tekstu pod wideo

Problem w tym, że twórcy LA Cops nie za bardzo wiedzieli, co zrobić z takim klimatem. Zamiast spróbować sprzedać nam pełen klisz dramat czy festiwal nawiązań do klasyków kina, co pasowałoby do koncepcji, fabularnie dostajemy zlepek dziwacznych scenek. Nazwanie fabuły pretekstem do strzelanin to za dużo. Nie nakreślają bohaterów, rzadko mają związek z wydarzeniami w grze, nie wiem nawet, czy miały być śmieszne, aż tak ciężko zrozumieć zamiar dewelopera. Ale nie opowiadaną historią stoją gry tego rodzaju. Przejdźmy więc do rozgrywki.

LA Cops oferuje jedynie osiem misji „fabularnych” i kilka dodatkowych, ale rozróżnianie ich nie ma za bardzo sensu. Każda składa się z kilku plansz, na których musimy strzelać do wszystkiego, co żywe, a czasem nawet i do generatorów czy innych przedmiotów. Obserwując akcję od góry, powinniśmy ostrożnie planować, jak wyczyścimy kolejne pomieszczenie, gdyż wystarczy jeden celny strzał, by zabić naszego bohatera. W celu unieszkodliwienia wrogów korzystamy z broni palnej lub atakujemy bezpośrednio, co kończy się błyskawicznym skuciem oprycha.

Na razie wszystko brzmi jak mniej brutalny Hotline Miami i takim w zamierzeniu jest, chociaż próbowano upchnąć coś od siebie. Mianowicie, na akcje chodzimy z partnerem, ale żadnego trybu kooperacji tu nie ma. Zwyczajnie przełączamy się między postaciami, kontrolując tylko jedną naraz, podczas gdy druga stoi, gdzie stała, strzelając do wroga, jeśli ten wejdzie w jej pole widzenia. Można rozkazać jej podejść w miejsce naszego celownika, którym krążymy wokół aktualnie używanej postaci prawym analogiem, ale jest on dość oddalony od bohatera i często przypadkowo wysyłałem partnera to innego pokoju. Gdyby tylko można było mu polecić, by za nami chodził… A tak pełni funkcję stacjonarnego (i dość zawodnego) działka lub jest drugą szansą po śmierci głównego policjanta.

Nie przemyślano także samego celowania, Kamera ustawiona jest pod lekkim kątem i ciężko dokładnie wycelować, chociaż pomaga oznaczenie, gdy mamy wroga na linii strzału. Inną metodą jest wciśnięcie przycisku odpowiedzialnego za automatyczne namierzanie i… strzelanie na ślepo. Odrobina wprawy i większość lokacji idzie szybko wyczyścić,  wciskając szybko na przemian autoaim i strzał. Inna sprawa, że możemy dowolnie obracać kamerą, ale nie wychylimy jej, by zobaczyć, co kryje się nieco dalej. W większych pomieszczeniach, gdy przeciwnicy pojawiają się nagle przy krawędzi ekranu i posyłają w naszą stronę serie z karabinu, jest to nad wyraz irytujące.

Postaci do wyboru jest szóstka i różnią się nieznacznie statystykami, które wyrównamy już po zaliczeniu pierwszej misji. Zgarniana w nich punktacja przekłada się na punkty do rozdania. Do ulepszenia czeka szybkość postaci, wytrzymałość, zadawane obrażenia i wielkość magazynku, ale posiadając wymaksowaną postać i szczyla jako partnera, różnice w graniu obydwoma są niewielkie. Tak samo jak różnice miedzy trzema poziomami trudności każdej planszy – wyższe oferują tylko nieco bardziej wytrzymałych przeciwników, a na najwyższym nie działa autoaim. Tyle.

SI wrogów jest... specyficzna. Na zmarłych czy zaobrączkowanych kumpli wrogowie nie zwracają uwagi, a ich słuch to loteria. Kiedy jednak jest choćby szczelina, przez który mogą do nas strzelić nawet z większej odległości, taki strzał będzie celny. Ba, nawet jak nie mają do nas dojścia z drugiego pokoju, czasami zdarzy im się strzelić przez ścianę. Zdecydowanie za często grają w tak nieczysty sposób. A wtedy wszystko musimy robić od nowa, w czym nie pomagają całkiem długie loadingi. W takich grach restart powinien być natychmiastowy!

Wątpliwą zaletą jest oprawa gry. Postaci nie mają konturów i przedstawione są w bardzo ascetyczny sposób - twarze składają się z okularów i ewentualnego zarostu. Ta oszczędna grafika traci jednak sens, gdy wchodzą bardziej szczegółowe elementy (np. odznaka widoczna powyżej), które zostały zwyczajnie rozmazane. Muzycznie jest wystarczająco przyjemnie, by nie przełączać się na Spotify, lecz w porównaniu do elektronicznej ścieżki dźwiękowej z Hotline'a to niebo a ziemia.

LA Cops ciężko nazwać nawet średniakiem. Każdy aspekt rozgrywki wymaga szlifów, autorski pomysł na grę dwoma partnerami nie został dobrze zrealizowany, ulepszane umiejętności nie robią różnicy, a czas ładowania plansz pozostawia sporo do życzenia. Nawet nie zadbano w spolszczeniu o dobrą czcionkę, przez co polskie litery różnią się od reszty. Względem liczby plansz też jest dość ubogo, ale istnieje duża szansa, że i tak nie zobaczycie nielicznych poziomów dodatkowych, poddając się w trakcie ostatniej misji fabularnej z finałowym bossem – nie dość, że bardzo długo zajmuje wywabienie szefa z kryjówki (co musimy robić za każdym razem!), to zostajemy od razu zaatakowaniu z kilku stron naraz i zwyczajnie jest to zbyt duży skok trudności, na który zgodzą się jedynie masochiści z nadmiarem wolnego czasu. I to wszystko dla jeszcze jednej nijakiej cutscenki i kilku plansz bonusowych. Nie warto.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry LA Cops

Atuty

  • Ciekawa oprawa graficzna
  • Planowanie czyszczenia pomieszczeń z wrogów
  • Wykonywanie tego planu…

Wady

  • …jeśli nie zostanie zakłócony przez bugi ani SI partnera
  • Sterowanie dwoma postaciami
  • Tacy sami bohaterowie z marnym systemem rozwoju
  • Strzelanie przez ściany
  • Za długie loadingi
  • Finałowy boss

LA Cops to takie Hotline Miami, w którym wszystko jest zrobione gorzej. No, może oprócz oprawy, ale to kwestia sporna. Nie prezentuje sobą nic nowego, co by działało poprawnie.

Jaszczomb Strona autora
cropper