Recenzja: Roundabout (PS4)

Recenzja: Roundabout (PS4)

Jaszczomb | 22.06.2015, 10:00

Dużo już widziałem w kwestii zwariowanych zręcznościówek logicznych, ale niema pani szofer limuzyny o imieniu Gorgio, która potrafi jeździć wyłącznie obracając pojazdem wokół własnej osi – to zdecydowanie jedno z oryginalniejszych podejść do gatunku.

W Roundabout hasłem przewodnim jest kicz. Od absurdalnych założeń rozgrywki, przez wybuchających jak baloniki z krwią przechodniów, po tragicznie wykonane scenki przerywnikowe na początku i końcu każdej misji. Tutaj nawet radio i taksometr (czy co tam wsadzają do limuzyn) to wydrukowane na kartce zdjęcie nie najlepszej jakości! Wszystko zrobiono tu niby na pół gwizdka, ale w rzeczywistości jest to kicz najwyższej jakości. Tylko kto się na tym pozna?

Dalsza część tekstu pod wideo

Grę rozpoczynamy jako rudowłosa pani szofer, której limuzyna nieustannie obraca się wokół własnej osi. Nie przeszkadza to w przemieszczaniu auta w dowolną stronę, po prostu trzeba mieć na uwadze, żeby nie zahaczyć o przeszkody. A że samochód długi, o stłuczkę nietrudno. I po poprzednim akapicie nie powinien dziwić Was fakt, że po kilkukrotnym obiciu karoserii limuzyna wybucha. Odrodzenie zajmuje jednak kilka sekund i zawsze rzuca nas w pobliżu kolejnego checkpointa. No, zdarza się, że na przeszkodzie, co prowadzi do kolejnego wybuchu, ale jak to mówią – nie ma sandboksa bez okazjonalnych bugów.

Na wspomnianych checkpointach opierają się misje. W 95% przypadków musimy jeździć od jednego świecącego kółka do następnego, starając się nie mieć po drodze stłuczek i zrobić to w jak najkrótszym czasie. Tyle że takie wymagania są jedynie miniwyzwaniami, bez których i tak zaliczymy misję - wystarczy dojechać na miejsce. A zaraz obok będzie kolejna, by ten niezbyt duży otwarty świat nie miał szansy nikogo przytłoczyć. Znalazły się również misje-wyzwania typu odbijania piłki dachem naszego pojazdu czy też rozjechania jak największej liczby osób na czas. Osób w rankingach sieciowych jest na tyle mało, że z odrobiną wysiłku można pokusić się o jedno z pierwszych miejsc!

Ale to nie rozgrywka gra tu pierwsze skrzypce… co jest całkiem nietypowe dla gry wideo. Najważniejsze są scenki przerywnikowe. Pasażerowie wsiadają do naszej limuzyny (która swoją drogą wygląda od środka jak zwykła taksówka), za szybką green-screen z nanoszonymi nieudolnie tłami (czasami w ogóle zapominają dodać tła), a że główna bohaterka milczy, często fragmenty z jej udziałem to powtarzane w kółko to samo ujęcie. Cała reszta postaci (i gumowy szkielet) potrafią już mówić i ich kwestie to najbardziej drętwe teksty, jakie możecie sobie wyobrazić. Ale taka już konwencja.

Jest nawet fabuła! Pościgi, walka z nemezis, wielka miłość i element kulminacyjny, gdy zdobyci w trakcie zabawy przyjaciele łączą swe siły, by nam pomóc. Kiczowate to do granic, gra aktorska jest tragiczna, zdarzają się ukradkowe spojrzenia w obiektyw kamery – ale w końcu po to tu przyszliśmy! Jest jednak cena obszernego materiału skompresowanego wideo – Roundabout waży aż 4 GB.

Co jeszcze znajdziemy w grze? Na terenie miasta kupimy nieruchomości generujące gotówkę, a za tą przemalujemy limuzynę i sprawimy jej ozdobę na dach. Poukrywano także dodatkowe dźwięki naszego klaksonu (jeśli myślicie o czymś w rodzaju toaletowej spłuczki, to zrozumieliście założenia twórców), a w menu głównym czeka masa opcji do włączenia – wielkie głowy, brak przemocy czy zastąpienie KAŻDEGO dźwięku w grze pierdnięciem.

Taki już ten Roundabout. Przypomina produkcje za dolca z Xbox Live Arcade, tyle że tutaj kicz jest zamierzony i wykonany perfekcyjnie. Oczywiście trzeba podejść do gry z odpowiednim nastawieniem, ale kto weźmie na poważnie grę, w której wirująca limuzyna potrafi skakać i przyspieszać będąc w powietrzu? Nie mówiąc już o jeżdżeniu po wodzie po odblokowaniu jednego z ulepszeń. Bywa denerwująca i zdecydowanie trzeba robić sobie przerwy, bo lawirowanie między masą obiektów nieustannie obracającym się, długim pojazdem będzie wielokrotnie uporczywe. Warto jednak dać jej szansę, jeśli cenicie sobie oryginalne produkcje. Tylko nie starajcie się wypełniać wszystkich wyzwań w misjach, bo ta gra nie została stworzona do masterowania.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Roundabout

Atuty

  • Wykonany perfekcyjnie zamierzony kicz
  • Absurdalne założenia
  • Oryginalny pomysł

Wady

  • Zabawa na dwie godziny
  • „Odradzanie” bywa problematyczne
  • Masterowanie misji to robota dla masochistów

Grywalny kicz dla każdego, kto jest otwarty na nieszablonową rozgrywkę. Skacząco-wirująca limuzyna, mająca sobie za nic życie tysięcy przechodniów – szaleństwo godne uwagi.

Jaszczomb Strona autora
cropper