Recenzja: Risen 3: Władcy Tytanów – Edycja Rozszerzona (PS4)

Recenzja: Risen 3: Władcy Tytanów – Edycja Rozszerzona (PS4)

Adam Grochocki | 23.09.2015, 18:30

Piranha Bytes jest dla fanów RPG niczym wehikuł czasu, przywołując wspomnienia setek godzin spędzonych przed ekranem monitora przy Gothicu. Na ten sentyment twórcy naciągnęli mnie już przy okazji nieudanych kontynuacji, dałem też się skusić na Risen i kolekcjonerkę Risen 2, a teraz przychodzi mi recenzować Risen 3 w wydaniu na PS4. Sprawdźmy go bez żadnych taryf ulgowych.

Bohaterem jest nowy, tradycyjnie bezimienny awanturnik. Wiemy o nim, że jest bratem znanej z poprzednich odsłon Patty i synem legendarnego pirata Stalowobrodego. "Syn Stalowobrodego" brzmi trochę drętwo (jak np. Tata Muminka), więc nazywajmy go po prostu Bohaterem. Bohater ów wraz z siostrą przybija do jednej z wysp w poszukiwaniu skarbu, gdzie ginie w dramatycznych okolicznościach. Trzy tygodnie po pochówku zostaje przywrócony do życia, ale ktoś ukradł mu duszę i znajduje się ona w Zaświatach. Dalej historia ewoluuje do rozmiarów, jakie dobrze znamy – trzeba będzie uratować ludzkość i świat, a w międzyczasie zebrać grzyby, znaleźć stare kości, pokonać szczury i wykonać jeszcze milion innych zdań. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Główna ścieżka fabularna może się podobać. Mamy zwroty akcji, zaskakujące sojusze i nieprzewidywalne konkluzje. Na początku trudno ogarnąć to wszystko, czym zasypuje nas gra. Prolog zawiązuje kilka wątków i przez pewien czas nie wiadomo, co zrobić, aby popchnąć fabułę do przodu. Ale w żadnym wypadku nie jest to wada! Po pierwszej godzinie zdecydowana większość lokacji staje dla nas otworem i możemy skierować naszego herosa gdziekolwiek i robić tam cokolwiek chcemy. Duch Gothica jest tu ciągle obecny.

Bo co by o Risen 3 nie mówić, to wspomnianych zadań w nim nie brakuje. Każda wyspa i każdy dostępny półwysep oferuje dziesiątki questów do wykonania. I tak, są polowania na szczury, jest zbieranie roślinek i masa pozornie niepotrzebnych zapychaczy. Pozornie, ponieważ pierdółkowate zadania bardzo często zaliczamy „po drodze” przy poważniejszych zleceniach. Dzięki temu można dodatkowo „przyekspić”, przedzierając się przez dżungle, jaskinie i moczary. Większe zadania poboczne są dość liczne, całkiem zróżnicowane, a niekiedy prowadzą do kolejnych zleceń. Naprawdę nie można się przyczepić do tego aspektu.

Niestety system walki wygląda jak wyjęty z którejś z pierwszych części. Za atak służy X, a za użycie broni miotanej lub palnej - R1. Dodajmy do tego unik pod kwadratem, R2 do blokowania i skróty zaklęć pod krzyżakiem. Na papierze nie wygląda to źle i daje nadzieje na fajne potyczki z nastawieniem na defensywę. W rzeczywistości trzymanie gardy wyklucza zadawanie ciosów, puszczenie gardy najczęściej skutkuje otrzymaniem kilku razów. Po wielu próbach moja taktyka sprowadziła się do odskoków i pojedynczych ataków. Gdy napierało więcej niż dwóch przeciwników, to i ten sposób zawiódł, więc wabiłem ich do mojego nieśmiertelnego towarzysza i potem kolejno wybijałem. Broń palna z kolei jest zbyt mocna, więc inwestycja w muszkiet na początku gry to chyba jedyny sposób, aby nie zgrzytać zębami i nie rzucać padem o ścianę. A wtedy gra staje się zbyt prosta. I bądź tu mądry…

Rozwój postaci polega na rozdzielaniu zdobytego doświadczenia (chwały) na kilka kategorii. Każdy kolejny poziom jest droższy, więc trzeba rozsądnie wybierać, w co inwestujemy. Najlepiej skupić się na rozwoju pożądanych cech i je dopakować, bo rozwijanie wszystkiego po trochu nie ma sensu. Nabyte umiejętności mają wiele zastosowań i kształtują nieco charakter rozgrywki, ponieważ sporo zadań można zakończyć na kilka sposobów. Ja zainwestowałem w umiejętność przekonywania, zastraszania, kradzieży i otwierania zamków. Dzięki temu zamiast walczyć o jakiś przedmiot, mogłem go ukraść albo przekonać kogoś żeby zmienił swoje podejście do sprawy. Duża dowolność i elastyczność.

Nie zabrakło też trenerów mogących nauczyć nas nowych umiejętności i zwiększyć statystyki. Złota w mieszku ciągle mało, a  umiejętności drogie, więc zakup często trzeba było odkładać na później. Każdy trener oferuje kilka umiejętności, także trzeba zapamiętać, gdzie znajduje się ten z interesującym nas wachlarzem ruchów. Może nic wielkiego, lecz pokazuje, że tutaj nikt nie prowadzi nas za rączkę.

Już pierwsze uruchomienie gry zapowiadało problemy techniczne. Risen 3 potrafi przyciąć się już podczas wyświetlania logo Deep Silver. Witające nas intro i samouczek to praktycznie pokaz slajdów. Może ktoś pilnował, abyśmy nie przegapili żadnych szczegółów? Dalej jest na szczęście lepiej, co wcale nie znaczy, że gra nie zamuli raz na jakiś czas. Do tego koszmarnie długie loadingi przy wczytywaniu gry. Ba, nawet scenka odpływającego statku przy opuszczaniu danej wyspy musi się załadować. Pierwsza tropikalna wyspa prezentuje się bardzo, bardzo ładnie. W zasadzie każda z wysp potrafi przykuć wzrok i niekiedy nawet zachwycić liczbą kolorów i świetnymi widokami na horyzoncie. Problem zaczyna się, gdy wchodzimy do pomieszczeń lub jaskiń, gdzie przychodzi nam „podziwiać” widoki wyjęte żywcem z Gothica 3, a można nawet 2. Dosłownie. Szaro, buro i ledwo można odróżnić stół od podłogi. Okropność. Wszędobylskie ludzkie klony jestem w stanie wybaczyć, ale już na animacje ich ruchów żal patrzeć. Nawet zwykły podskok okazuje się algorytmem ciężkim do przetrawienia i w efekcie obserwujemy coś a’la spacer Armstronga po Księżycu.

Mimo początkowych zastrzeżeń, głos Bohatera bardzo przypadł mi do gustu. Brzmi trochę jak zachrypnięty Jason Statham, co samo w sobie jest dość komiczne. Dołóżmy do tego specyficzne, pełne sarkazmu i niecenzuralnych wyrazów poczucie humoru i mamy „bezimiennego” bijącego na głowę wszystkich poprzednich. Warto wspomnieć, że wydanie na PS4 posiada polskie napisy, czego nie uświadczyliśmy na konsolach poprzedniej generacji.

Dochodzimy do najtrudniejszego momentu dla wszystkich współczesnych zachodnich RPG, czyli oceny. Erpegi zawsze były bliskie mojemu sercu i staram się wyciągnąć z nich jak najwięcej zalet. Jeszcze pół roku temu pewnie byłoby lepiej, ale w maju pojawił się Wiedźmin 3. Redzi wyznaczyli nową jakość w gatunku, od fabuły, przez grafikę, aż po rozgrywkę. I to właśnie polski flagowy produkt będzie jeszcze przez długi czas służył nam za porównanie. Risen 3 nie wytrzymuje rywalizacji w żadnym aspekcie, ponieważ wady kładą się cieniem na ciekawej fabule i znośnych questach. Tutaj, trochę na przekór matematyce, jeden minus (system walki) niweluje większość plusów. Taka sytuacja…

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Risen 3: Titan Lords

Atuty

  • Fabuła
  • Ilość zadań
  • Bardzo duża dowolność

Wady

  • SYSTEM WALKI
  • Cykliczne „pokazy slajdów”

Z Risen 3 jest jak z imprezą bez alkoholu – bawić się można… tylko po co tak się męczyć?

Adam Grochocki Strona autora
cropper