Recenzja: Darksiders II: Deathinitive Edition (PS4)

Recenzja: Darksiders II: Deathinitive Edition (PS4)

Jaszczomb | 04.11.2015, 11:09

Kiedy wszyscy bogowie Olimpu dawno już pokrztusili się własną krwią, a na przestrzeni dziewięciu kręgów Piekła znajdziemy tylko rozczłonkowane ścierwa najobrzydliwszych maszkar, czas przenieść się do świata ludzi. I nie jako upadły krzyżowiec czy bóg , a jeden z Jeźdźców Apokalipsy – Śmierć we własnej osobie.

Pierwsza część Darksiders przeszła bez większego echa. Wydane miesiąc wcześniej Dante’s Inferno budziło przynajmniej kontrowersje (m. in. opłaconym przez EA protestem), ale historia Wojny, wrobionego w przedwczesne rozpoczęcie zagłady Jeźdźca Apokalipsy, po cichu zdobywała nieduże grono fanów. Pomimo przychylnych recenzji, najczęściej przewijały się opinie, jakoby gra była mniej udanym klonem God of War, chociaż garściami czerpała również z serii Devil May Cry czy Legend of Zelda. Proste kombinacje ciosów, cała masa gadżetów otwierających nowe części planszy, świetny design lokacji i korzystanie ze sprawdzonych rozwiązań innych gier - oto porządna podstawa nowego slasherowego IP, która pozwoliła wydać sequel.

Dalsza część tekstu pod wideo

W Darksiders II wcielamy się w kolejnego Jeźdźca, Śmierć, starającego się oczyścić Wojnę z zarzutów przed Radą Spopielonych. Akcja gry dzieje się równolegle do wydarzeń z jedynki, ale nie nastawiajcie się na nic szczególnego. Pradawne, boskie czy piekielne postacie i ich problemy to tylko pretekst do krótkiej wymiany zdań (cyniczny Śmierć ze znakomicie dobranym aktorem głosowym naprawdę daje radę!) i rozpoczęcia nowego zadania, które obejmuje walkę z potworkami i minibossem, rozwiązanie zagadki i w końcu starcie z Głównym Złym lokacji… ale co z tego, że jest schematycznie, skoro każdy z tych aspektów wciąga bez reszty?

Tak jak poprzedniczka, sequel również składa się z zapożyczeń popularnych serii. Tym razem do uproszczonego systemu walki z GoW-a i DMC, dodano bardziej gibkie animacje podczas poruszania się po lokacjach w stylu Prince of Persia. Bohater zwinnie przemieszcza się sporych planszach, wbiegając po ścianach, skacząc między wystającymi belkami czy łapiąc się gzymsów. Animacje wyglądają świetnie, a siła i zręczność Jeźdźca nie zanudzają mozolnymi ruchami w zwisie nad przepaścią. Właściwie to każdy aspekt kontroli nad Śmiercią przebiega tu błyskawicznie - zrywy podczas pływania, uniki w walce, nawet konia popędzić można. Jeśli jednak trzeba przejść pieszo z punktu A do punktu B, nasza postać tragicznie wolno biegnie, czego nie ma jak przyspieszyć. Wielu graczy na to narzekało i można było jakoś to załatwić w odświeżonej wersji.

W stosunku do pierwszej części, pojawiły się tu znacznie wyraźniejsze elementy RPG. Otóż z potworów często wypadają teraz losowe części uzbrojenia z wieloma odmiennymi statystykami, a wraz ze zdobytym poziomem doświadczenia możemy wybrać nowe umiejętności z dwóch dostępnych drzewek – przywołującego pomocników i magiczne tarcze Nekromanty oraz stawiającego na czystą siłę swoich dwóch kos Herolda. Wszystko to sprawia, że jesteśmy w stanie jeszcze lepiej dostosować bohatera pod swój styl walki, a ten jest…

… dobry! Prosty i dobry. Zwykły atak kosami pod kwadratem, broń dodatkowa (ciężkie młoty lub szybkie pazury) pod trójkątem, do tego przycisk uniku i kilka wybranych umiejętności. Nieskomplikowane kombinacje ciosów nie wymagają większej uwagi – mashowanie i uniki wystarczą. Być może niewiele w tym głębi, ale system nie znudził mnie ani na moment, więc nie mam zamiaru doszukiwać się na siłę jakichś wad. Mniejszych przeciwników z resztką zdrowia da się wykończyć finisherem, ale nie jest to brutalność na miarę wyczynów Kratosa i nie znajdziecie tutaj cienia QTE. Bossowie zaś są ogromni, powolni i dają znać o nadchodzących atakach, byśmy zawsze mieli chwilę na unik, więc zwykle nie stanowią większego wyzwania. Niby wszystko fajnie, ale walka może sprawić jednak trochę trudności przez coś innego.

Sterowanie. To powinna być pierwsza zmiana w remasterze. Kamerę lockujemy na wrogu za pomocą L2, a jedyna możliwość aktywowania jakiejkolwiek umiejętności wymaga wciśnięcia L1 i wybranego przycisku geometrycznego. Bardzo niewygodne rozwiązanie, a alternatywą jest walka bez skupienia kamery na wrogu, co niepotrzebnie utrudnia starcie. Druga sprawa – uniki. Która gra nie korzysta dziś w tym celu z prawej gałki? Tutejsze R1 + wychylenie lewego analoga znów mogło zostać lepiej przemyślane. Denerwowało mnie również poruszanie się po menusach. Ekwipunek, umiejętności czy mapę skryto pod przyciskiem Options, zaś menu z opcją zapisu i wyjścia z gry spadło na panel dotykowy – czyli zupełnie odwrotnie niż w większości gier. Podobnie na opak jest z nawigowaniem po tych menusach – wszystko zmieniamy grzybkiem, nie strzałkami, którymi co najwyżej przewiniecie dłuższy opis umiejętności. Dlaczego to tak zostało?!

Tak naprawdę pytanie z poprzedniego akapitu jest zbędne. Denerwujące pierdółki zostały, bo z nimi Darksiders II i tak zebrało swego czasu niezłe oceny, więc można było ograniczyć zmiany remastera do oprawy wizualnej… co i tak pokpiono. Twórcy chwalą się lepszym zachowaniem cieni, a z ekranu dalej straszą tekstury niskiej jakości. Natywna rozdzielczość 1080p, owszem, ale 30 klatek na sekundę z częstymi, acz niewielkimi dropami będzie musiało wystarczyć. Pokazujący drogę do kolejnego celu kruk nadal blokuje się na elementach otoczenia albo prowadzi nas do wykonanego już zadania, a niewidzialne ściany nie pozwalają przeskoczyć niskiego murka. Dwa razy też gra wywaliła mnie do menu konsoli podczas sprzedawania przedmiotów, więc przezornie zacząłem zapisywać stan gry przed każdymi zakupami. Niedopuszczalne wpadki.

Na plus zaliczyć trzeba jednak piękne i pomysłowo zaprojektowane lokacje – jest na co popatrzeć (z oddali słabe tekstury nie rażą) i czego szukać, bo znajdziek jest sporo. Do gustu przypadły mi również zagadki. Na dużych mapach łatwo stracić orientację (a kruk nie pomaga), ale zwykle dostajemy specjalnie wydzielony teren do rozwiązania logicznego wyzwania, które najczęściej wymaga spostrzegawczości i umiejętnego korzystania z gadżetów. Niektóre pomysły skojarzycie z innymi grami (jest nawet zabawa portalami jak w jedynce), ale ostatecznie, pomimo wszystkich tych zapożyczeń, seria Darksiders utrzymuje własny styl dający masę nieoryginalnej frajdy. Szkoda tylko, że cały ten „remaster” jest tak słabo wykonany. Zamiast wydawać na niego 124 zł, kupcie obie gry za mniejsze pieniądze na PS3, niczego nie stracicie.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Darksiders II

Atuty

  • Cyniczny Śmierć i jego aktor głosowy
  • Świetne zagadki
  • Prosty i wciągający system walki
  • Wyraźne elementy RPG
  • Design świata i postaci

Wady

  • Podbita rozdzielczość nie wystarczy, by nazwać to remasterem!
  • Drobne spadki wyświetlanych 30 klatek na sekundę
  • Nie polepszono jakości tekstur
  • Wciąż niewygodne sterowanie
  • Beznadziejny kruk wskazujący cele misji

Może to niezbyt oryginalna produkcja, ale ile w niej porządnego gameplayu! Darksiders II jako slasher z elementami RPG wypada wyśmienicie, byle nie dać się oszukać na tę „odświeżoną” edycję – lepiej i taniej kupić grę na PS3.

Jaszczomb Strona autora
cropper