Recenzja: Peanuts: Snoopy's Grand Adventure (PS4)

Recenzja: Peanuts: Snoopy's Grand Adventure (PS4)

Adam Grochocki | 12.11.2015, 20:08

Na początku listopada w amerykańskich kinach zadebiutował film The Peanuts Movie, a w Polsce zobaczmy go na początku 2016 roku. Film doczekał się towarzyszącej mu gry i jak to zwykle w takich przypadkach bywa, byłoby lepiej, gdyby się nie doczekał…

Króciutkie intro dawało jeszcze nadzieję na grę z charakterystycznym poczuciem humoru, gdzie młodsi ze starszymi spędzą rodzinnie chwile przy konsoli. Niestety gra nie posiada jakiejkolwiek fabuły, a tym bardziej nie odnosi się do filmu kinowego. Ot, dzieciaki z podwórka bawią się w chowanego, a Snoopy musi ich odszukać. To jedynie pretekst do zwiedzania sześciu dostępnych światów, po pięć poziomów każdy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pies Snoopy nie ma zbyt rozwiniętego wachlarza ruchów – skacze po platformach i szybuje dzięki szybko wirującym uszom. Na szczęście twórcom udało się to nieco urozmaicić, ponieważ co pewien czas odblokowujemy nowe stroje, dające Snoopiemu kolejne umiejętności. W zasadzie to nowe umiejętności na pewien czas zastępują stare, bo widocznie byłoby za trudno, gdyby dodano drugi przycisk odpowiadający za nowo nabytą umiejętność.

Stroje zmieniamy w określonych przez grę miejscach. Tam, gdzie można wykorzystać jakąś umiejętność, ustawiona jest skrzynia z przebraniem, a po przejściu danej sekcji - druga skrzynia na zrzucenie ciuchów. Strój skauta pozwala wspinać się po pnączach i siatkach, w ubraniu astronauty wykonujemy wyższe skoki, strój zamaskowanego mściciela daje możliwość rozwalenia oznaczonych ścian, a przebranie detektywa odkrywa niewidoczne wcześniej miejsca. Nuda.

Poziomy stworzone są na jedno kopyto. Kilka platform, wrogowie, rozrzucone żelki do zebrania i przeciwnicy, z którymi niezależnie od ich rodzaju rozprawiamy się w identyczny sposób, skacząc na głowę a’la Mario. A co dostaniemy za kolekcję żelków? Zupełnie nic. Zero. Nada. Są, bo jakieś zbieractwo powinno być w każdej platformówce, ale nic poza tym.

Ostatni poziom w każdym świecie to „walka” z bossem i cudzysłów nie został tu użyty bez powodu. Rzucanie piłkami w wielka maskę w pierwszym świecie jeszcze można nazwać potyczką, ale kolejne to całkowita porażka. Aby pokonać jednego z następnych bossów, trzeba na przykład iść w prawo, co z resztą robimy przez 90% gry, albo lecieć na budzie przez trzy minuty i nie zginąć. A żeby zginąć, trzeba się bardzo natrudzić, więc robotę zrobi za nas samo odłożenie pada.

Snoopy „hula” na silniku Unity. Zauważcie, że znów dałem cudzysłów. Grafika jest koszmarna. Prezentuje poziom flashowej gierki dostępnej poprzez przeglądarkę internetową. Żeby było śmieszniej, potrafi mocno przyciąć. Gdy na ekranie znajduje się przytłaczająca liczba trzech przeciwników, wtedy wydajność spada gdzieś w okolice dwudziestu klatek na sekundę. W końcówce gry, używając stroju detektywa, produkcja potrafi zwolnić nawet do jakichś dziesięciu klatek! Można je dosłownie policzyć. Tak samo na wydajność wpływa każdy ruch na drugim, trzecim i dziesiątym planie. O muzyce pozwólcie, że nie wspomnę, bo nawet nie ma o czym mówić.

Gra w wersji PS4 kosztuje skandaliczne 209 zł. Rozbój w biały dzień! Wydanie tego potworka miało dwa zadania. Pierwsze to wyciągnięcie kasy od idących do kina dzieciaków i ich rodziców, a drugie - przyciągnięcie łowców trofeów. Samo dobrnięcie do końca odblokowało mi 89% pucharków, w tym aż 8 złotych. Do platyny pozostały tylko dwa trofea, złote i brąz, ale nie wiem, czy wystarczy mi samozaparcia. Tak, jest to aż tak słaba gra. Lepiej idźcie do kina, napchajcie się popcornem, a resztę kasy schowajcie do skarbonki.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Peanuts Movie: Snoopy's Grand Adventure

Atuty

  • Miło było zobaczyć Snoopy’ego

Wady

  • Grafika
  • Poziomy
  • Walki z bossami
  • Wydajność
  • Cała reszta

Jeśli zagracie przed filmem – nie będziecie chcieli go obejrzeć. Jeśli zagracie po filmie – nie będziecie miło go wspominać. Najlepiej nie grać w ogóle.

Adam Grochocki Strona autora
cropper