Recenzja: Dying Light - The Following (PS4)

Recenzja: Dying Light - The Following (PS4)

Paweł Musiolik | 14.02.2016, 12:43

Techland postanowił w dodatku "The Following" zamienić ciasne, dające często poczucie klaustrofobii uliczki Harranu na rozległe tereny wiejskie. Wywraca to klimat do góry nogami, ale trzonu rozgrywki nie zmienia, jeśli więc podobała się Wam podstawka, spodoba się i dodatek.

Niezależnie od tego, czy kupicie dodatek jako DLC czy skusicie się na wersję kompletną, "The Following" odpalicie z głównego menu. Gra powiąże Wasz zapisany stan gry i w każdej chwili będziecie mogli przeskakiwać między Harranem a terenami wiejskimi, przenosząc postęp rozwoju postaci. Posiadacze rozszerzone wersji na starcie mogą też importować swojego save'a, co oczywiście polecam zrobić – łatwiej rozpocząć z rozwiniętą postacią.

Dalsza część tekstu pod wideo

Po pierwszych kilkudziesięciu minutach gry byłem zachwycony warstwą artystyczną. Podkręcono kolory i nadano im cieplejszy ton, do tego na wsi wyjątkowo często świeci słońce, więc biegając po gęsto porośniętych trawą polach, mogliśmy faktycznie poczuć się niczym na wakacjach po męczącej rozwałce w Harranie. No, moglibyśmy, gdyby nie truposze szwędające się w ogromnych grupach. By sobie z nimi radzić i szybciej poruszać się po mapie, dostaliśmy łazik, który staje się naszym towarzyszem. Możemy go ulepszać, dokupując do niego podzielone na poziomy części, a te oczywiście mają wpływ na statystyki pojazdu. Podobnie zresztą jak umiejętności, które wpadają przy nabijaniu poziomu kierowcy. Początkowo prowadziło mi się pojazd tak sobie – na drogach jako tako sobie radził, ale próby przebicie się przez hordy zombie kończyły się rozwaloną bryką i śmiercią. Tak – autko się niszczy. Gdy osiągniemy próg krytyczny, dany aspekt jazdy jest znacznie gorszy. Rozwalony silnik nie pozwoli nam poszaleć, a strzelone zawieszenie sprawi, że jazda po minimalnie nierównym terenie będzie mordęgą.

Dorzucenie bryki sprawiło, że rozgrywka, wcześniej będąca nieślubnym dzieckiem i , przeszła na Carmageddon z trupami. Czy to źle? Każdy sobie sam powinien odpowiedzieć. Dla mnie jest ciut za mało biegania i skakania. Na mapie znajdziemy raptem jedno miasteczko, kilka większych struktur i jaskinie Przemieńców, które możemy likwidować, by zmniejszyć ich populację w nocy. Z drugiej strony – zmiana rozgrywki jest zdecydowanie odświeżeniem formuły, a przecież nikt nie zabrania biegać po tej wielkiej mapie pieszo (szczerze – za cholerę nie polecam, człowiek może umrzeć z nudów).

Historia w dodatku skupiła się na tajemniczym kulcie, który podobno jest odporny na wirusa, a Crane wyrusza na wieś dowiedzieć się, o co w tym chodzi, i w ramach możliwości zdobyć lek. Początkowo fabuła idzie po ogranych dziesiątki razy torach, niektóre rzeczy nam sugerując, bo później część z nich wywrócić w dosyć ciekawy sposób. Mimo że kapelusza nie zrywa z głowy, to jednak jest sporym postępem względem zakończenia podstawki. No ale to akurat żadne osiągnięcie, gdyż finał był...cóż, lepiej, bym dosadnie go nie określał. Był słaby. Problemem jednak znowu jest polski dubbing – sztywny i źle zagrany, dodatkowo nawet nie postarano się, by ruchy ust jakkolwiek zgrywały się z kwestiami wypowiadanymi przez bohaterów. No i niektóre poboczne postaci sprawiły, że opadły mi łapska. Stereotypowa buntowniczka Ezgi ze swoją wadą wymowy będzie mi się śnić po nocach. I to raczej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Gdyby oceniać sam dodatek, to moje odczucia byłyby podobne do tych z podstawowej wersji gry. Na szczęście Techland pokazał, że jeśli przysiądzie się dłużej do gry i dopracuje swój projekt, to może wyjść coś znacznie lepszego niż pierwotnie. Wraz z "The Following" pojawiła się aktualizacja naprawiająca wiele błędów w grze - ostro szlifująca sztuczną inteligencję truposzy i ludzi (chociaż ci nadal zachowują się jak debile), poprawiająca modele postaci i animację ruchów. Do tego dorzucono nam najwyższy poziom trudności, gdzie dostajemy więcej doświadczenia, a także poziomy legendy, których zdobywanie jest żmudne, ale dodatkowy rozwój postaci jest tego warty. Zwłaszcza, że na swojej drodze w dodatku spotkamy ogromnych, zmutowanych zombiaków, których rozwalenie samemu może być bardzo trudne i gra zachęca, by z nimi walczyć w kooperacji. Nagrody porządne, więc warto porwać się na takiego moba, przypominającego mi gry MMO i zbieranie ekipy do sklepania wielkiego stwora. Dorzucono także różne filtry do włączenia w trakcie gry i wywalenie ziarna. Niestety, aberracja chromatyczna została i nadal straszy swoją brzydotą.

Nie jest też tak, że wszystko się udało. Najbardziej ucierpiała warstwa techniczna. Zmniejszono liczbę wyświetlanych elementów flory, co w teorii pozwoliło na płynniejszą grę. Niestety, PS4 zmaga się z męczącym problemem – płynność potrafi w trakcie kilku chwil skoczyć z 30 do 40-50 klatek na sekundę, by zaraz potem spaść do 20 przy większej rozwałce. I nie są to jednorazowe przypadki, a wierzcie – takie skoki w płynności są irytujące. Ucierpiał także dystans rysowania detali. Wystarczy wejść na wieżę wodną i świat na dole staje się po prostu brzydki – znika trawa, zombiaków widzimy raptem kilka, a ich animacja jest szczątkowa. Rozumiem, że coś trzeba było ściąć przy tak wielkiej lokacji, do której wchodzimy bez ekranu wczytywania, ale ciężko podejść do tego z pozytywnym nastawieniem.

Ukończenie głównego wątku i znaczącej części zadań pobocznych zajęło mi około 10 godzin. Mam w dodatku jednak jeszcze sporo do zrobienia, więc w ciemno stawiam, że przynajmniej 20 godzin w nim można spędzić bez wynudzania się. To atrakcyjna oferta za cenę ustaloną przez Techland. Kwestia tego, czy jesteście w stanie wytrzymać taką zmianę rozgrywki w .

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Dying Light

Atuty

  • Rozległe tereny po których możemy jeździć, a co za tym idzie...
  • ...Carmageddon z trupami
  • Dużo ciekawsza historia niż w podstawce
  • Design lokacji
  • Aktualizacja wprowadziła wiele usprawnień w samej rozgrywce
  • Stosunek ceny dodatku do jego jakości

Wady

  • Polska wersja językowa
  • Bohaterowie poboczni
  • Gorsza oprawa graficzna

"The Following" zmienia sposób gry w Dying Light, ale też naprawia to, co w podstawce było do bani, czyli słabą historię. Tak czy inaczej, za taką cenę - warto.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper