Recenzja: Far Cry Primal (PS4) - Legenda Mamuta DLC

Recenzja: Far Cry Primal (PS4) - Legenda Mamuta DLC

Jaszczomb | 26.02.2016, 10:44

Czym są misje „Legenda Mamuta” i kilka mniejszych dodatków, które dostajemy w edycji kolekcjonerskiej oraz rozszerzonym wydaniu Apex Edition? Cóż… nic niewartym kawałkiem kodu za stosunkowo duże pieniądze. No, to zapraszam do recenzji.

jest znakomitym spin-offem, który pochłonął mnie żywym prehistorycznym światem do tego stopnia, że zupełnie nie przeszkodziła mi powielany od paru lat schemat rozgrywki. Stąd mocne 8.5/10 w naszej recenzji i dużo dobrych słów kierowanych pod adresem podstawowej wersji gry. Wydawca udostępnił jednak zawartość dodatkową, którą znajdziemy w droższym o dwie dychy „Apex Edition” oraz kolekcjonerce. Czy warto się tym zainteresować? Zapraszam do recenzji. Nie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zacznijmy od dania głównego, czyli pakietu dodatkowych misji. Szaman Łindźa przygotował mocny dekokt ducha, który pozwoli nam trzykrotnie wcielić się w mamuta w typowych dla odsłon Far Cry wizjach na haju. Nie, nie jeździmy na grzbiecie mamuta naszym bohaterem – jesteśmy mamutem. Bez dostępu do broni, bez wzroku łowcy, bez zdobytych wcześniej umiejętności. Po prostu kierujemy topornym olbrzymem w kilku korytarzowych misjach.

Całość ukończyłem w lekko ponad pół godziny, ale nie było to nic przyjemnego. Najpierw goniłem magicznego nosorożca, szarżując na niego, gdy łaskawie postanowił się zmaterializować, i walcząc z jego kolegami. Ale cóż to były za emocjonujące walki! Najpierw szukanie dokoła, gdzie pojawili się nowi adwersarze, potem ustawianie się na czołówkę (bo jak dostaniemy w bok, to zaraz giniemy) i powtarzamy całość kilkanaście razy. Zabawie nie było końca.

Pozostałe dwie misje to ratowanie starego mamuta z obozu plemienia Udam i eskorta stadka mamutów do celu. Tym razem walczyłem z ludźmi, ale wcale nie było przyjemniej. Pozastawiali wszędzie pułapki, więc teoretycznie trzeba poruszać się ostrożnie, ale i tak cała rozgrywka ograniczyła się do szarżowania i łapania wrogów trąbą. Nie żeby nasz podopieczny umiał cokolwiek innego. Za ukończenie wszystkich tych misji dostajemy trochę expa i po jednym punkcie umiejętności, ale nie dajcie się zwieść – prawdziwą nagrodą była dobra zabawa.

Oprócz mamuciej karuzeli frajdy, dostajemy dodatkowo skiny dla sowy, tygrysa szablastozębnego i mamuta, paczki (łatwo osiągalnych w grze) zasobów do wytwarzania oraz nowy rodzaj maczugi „Krwawe Szasti”, którą robi się z samych kości (alternatywa, gdy nie mamy podstawowych składników craftingowych). Maczuga jednak nie wyróżnia się skutecznością na tle reszty dostępnych egzemplarzy, sromotnie przegrywając w porównaniu z ulepszoną wersją osiągalną w grze bez dodatków. Jest też skórka dla samego bohatera, którego i tak nigdy nie widzimy podczas gry (można przywołać sowę i nakierować na niego kamerę, choć wymaga to kombinowania). Jaki to ma sens?

Jestem zupełnie zawiedziony tą dodatkową zawartością. Nudnych misji z mamutem nie chciałbym nawet w podstawce, a reszta to albo niewiele różniące się od oryginałów skórki (porównania w galerii), albo zupełnie zbędny zastrzyk zasobów. Niby Apex Edition w PS Store kosztuje tylko 20 zł więcej i łatwo zdecydować się dopłacić do „pełniejszej” wersji, lecz to tylko okropne zagranie ze strony wydawcy. Omijać szerokim łukiem.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Far Cry Primal.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Far Cry Primal

Atuty

  • Skin dla tygrysa szablastozębnego wygląda ciut lepiej niż oryginał

Wady

  • Tragiczne misje z mamutem
  • Zbędne materiały do craftingu
  • Skin dla bohatera, którego praktycznie nie widać

Rozumiem, że jest to tylko dodatek dla tych, co chcą czegoś więcej na premierę, ale wolałbym już jakiś motyw do menu PS4 niż ten zestaw. Wolałbym cokolwiek innego.

Jaszczomb Strona autora
cropper