Recenzja: Hitman (PS4)

Recenzja: Hitman (PS4)

Jaszczomb | 04.11.2016, 08:00

Najgorszy Hitman, bo w odcinkach! W ogóle to Hitman skończył się już dawno temu! No i jak to tak, mam czekać co miesiąc na nową misję? Nie no, to jakaś porażka. Co to – gra od Telltale, ale bez fabuły? A weźcie idźcie z takim czymś. Odcinki, pff.

Duża część komentarzy pod recenzjami kolejnych epizodów czy newsami o Hitmanie wyglądała tak jak w powyższym wstępie. Odcinkowy model sprzedaży został z góry skrytykowany i nie jest to nic dziwnego, bo jesteśmy przyzwyczajeni co najwyżej do serialowych przygodówek, a nie dużych gier innych gatunków, szczególnie skradanek. Ale Agent 47 powrócił poćwiartowany. Udostępnianie jednej mapy co (około) miesiąc pozwalało dokładnie poznać każdą z nich, a były duże, rewelacyjnie zaprojektowane i dawały masę możliwości dla Kontraktów tworzonych przez graczy czy ograniczone czasowo Nieuchwytne cele. Było co robić w oczekiwaniu na dalsze odcinki i naprawdę doceniam tak oryginalne podejście, chociaż nie było idealnie. Miesiąc to zdecydowanie za długo, by utrzymać zainteresowanie i gdyby nie wymóg pisania recenzji, poczekałbym na całość. No, ale skupmy się na pełnym sezonie, bo jest już dostępny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Hitman powrócił w formie godnej dzisiejszych standardów na rynku. Agent 47 jak zwykle porusza się dość sztywno, ale do tego seria już nas przyzwyczaiła, a w tej odsłonie kontrola przebiega wyjątkowo wygodnie. Łysy zabójca zawsze robił to, czego od niego chciałem. Każda możliwa interakcja jest zresztą przedstawiana na danym przedmiocie czy osobie w formie menu kontekstowego i pomimo miesięcznych przerw między odcinkami, sterowanie nie sprawiało żadnych problemów. Ba, nawet strzela się tu przyjemnie, bo choć to skradanka, każdy lubi zrobić sobie małe wyzwanie pt. „zabij wszystkich na mapie”.

Kolejna pochwała idzie w stronę poziomu trudności. Pewnie, jest łatwiej niż w staroszkolnych skradankach. Możemy również widzieć sylwetki NPC-ów przez ściany i podświetlone na czerwono cele. Gra daje nam też znać, że trafiliśmy na jedną z okazji na specjalne zabójstwo, prowadząc za rączkę do odpowiednich miejsc i wyświetlając wskazówki. Z tym wszystkim, nam pozostaje tylko szukać odpowiednich przebrań i uważać na strażników czy osoby postronne, lecz patrzę na to jako na coś w rodzaju „wprowadzenia do skradanek”. Kiedy jednak wyłączymy podpowiedzi i sami zaczniemy podsłuchiwać cudze rozmowy, łącząc fakty i szukając możliwości do uśmiercenia celu, wtedy poczujecie, jaką satysfakcję potrafi dać . Tak, dawałem sobie dwa-trzy dni na pisanie recenzji odcinków. Ale tak trzeba. Gra nie traktuje nas jak idiotę, po prostu twórcy nie chcieli odstraszyć niektórych graczy i domyślnie włączyli te podpowiedzi.

Obecne w grze mapy to mistrzostwo projektowania plansz w grach w ogóle. Każdy epizod oferował zupełnie inne doznania, rzucając Agenta 47 po rozmaitych zakątkach świata. Pokaz mody w Paryżu, słoneczna włoska Sapienza, obóz wojskowy w Kolorado – próżno szukać tu schematów, bo nieustannie jesteśmy zaskakiwani czymś nowym. Oprócz widoczków i zmian klimatów, mamy oczywiście liczne uliczki, pokoiki, place, plaże, balkony, podziemne laboratoria, obozy treningowe dla terrorystów w stodole… słowem – REWELACJA! Żeby niczego nie pominąć, każda mapa oferuje kilkadziesiąt wyzwań, obejmujących wszystkie wyjątkowe zabójstwa, eksplorację czy szukanie specjalnych strojów i broni. Po co je wykonywać? Dla możliwości rozpoczęcia misji w innymi miejscu i ciekawszego wyposażenia na start misji. Wbijanie poziomów mistrzostwa planszy oczywiście wymaga poznania każdego jej skrawka – no, w końcu mamy skradankę, gdzie ta wiedza nie idzie po chwili w zapomnienie!

Spodobały mi się detale. Nasz bohater ukrywa wyciągnięty pistolet za plecami, a zabitą osobę w końcu ktoś wrzuca w worek na zwłoki i przeciąga w ustronne miejsce, by nie straszyć innych. Z innej strony boli pominięcie takich rzeczy jak to, że wróg nie widzi nas za swoimi plecami, patrząc prosto w lustro. Zwiedzając też różne zakątki świata, jakimś cudem wszyscy mają amerykański akcent i aktorzy głosowi często się powtarzają. Wkurza także dziwacznie działająca sztuczna inteligencja, czyli podstawa dobrej skradanki. Nawet jeśli inni będą w stanie przejrzeć nasze przebranie, możemy szybko przebiec im przed nosem i nie zdążą się połapać. Na szczęście dziwne zachowanie z naszej strony zwraca ich uwagę, więc nie liczcie, że mając unikalny strój (a przez te niemal nikt nas nie rozpozna), będziecie mogli w kuckach łazić po mapie bez zwracania niczyjej uwagi. SI jest wystarczająco dobra, żeby nie irytowała, ale można by było jeszcze trochę nad nią popracować.

Trochę zazdroszczę osobom, które czekały na kompletną wersję Hitmana. Teraz mogą grać w ukończony produkt, nie przejmując się długimi loadingami, szalejącym ragdollem czy nie do końca jasnym podziałem ekwipunku na to, co zostanie wykryte podczas przeszukiwania, a co nie. Dopracowano niemal wszystko, ale nie ruszono jednej z największych wad produkcji – wymogu stałego połączenia z Siecią. Jeśli macie dobry Internet, to nawet tego nie odczujecie, ale wystarczy drobne zakłócenie w dostawie danych i gra od razu wywala nas z misji. Osobiście problemów nie doświadczyłem i musiałem testowo wyłączyć router, by to sprawdzić, ale pamiętam czas, gdy mieszkałem za miastem i posiadałem tracącą co chwilę łączność radiówkę. Pewnie bym się tam pochlastał. Tak czy inaczej, można grać offline, lecz zapomnijcie wtedy o wyzwaniach i całej reszcie atrakcji poza fabułą.

No właśnie – fabuła. Misje dostarczają żenująco krótkich, choć przepięknych scenek przerywnikowych. Większość faktów musimy łączyć sami, a ostatecznie i tak zostajemy z niewyjaśnioną historią, dostając w samym finale więcej pytań niż odpowiedzi. Wygląda na to, że kolejne sezony (bo to dopiero pierwszy) zajmą się dzieciństwem Agenta 47 i potężną organizacją, której przywódca wciąż nie jest znany Agencji. Co ciekawe, wygląda na to, że poprzednie odsłony serii są wpisane w tutejszy kanon, a fabuła zdaje się korzystać ze znanej już historii przeszłości bohatera. Finalnie mamy jakieś 20 minut cutscenek ze szczątkową historią, czego wybaczyć nie mogę, choć miło wspominam wyciąganie faktów i domyślanie się całej intrygi.

Poza fabułą mamy dodatkowe wyzwania na dużych mapach z głównych misji. Oprócz Kontraktów, gdzie to gracze decydują, kogo i w jaki sposób zabić na mapie, mamy też tryby Eskalacja (pięć stopni podejść do jednej mapy, za każdym razem dodatkowy cel i/lub przeszkoda) i misje Nieuchwytny cel. Ten drugi jest ograniczony czasowo i daje jedną szansę na zabicie celu. Sam cel nie jest zresztą oznaczony, więc trzeba polegać na odprawie przed misją. Jeśli ucieknie lub nas zabiją – niedoszła ofiara znika na zawsze. Tutaj w końcu zaczyna się hardkor i niespotykane zwykle w skradankach doświadczenie. Jeden błąd i już nigdy nie będziemy mieli okazji zabić tej osoby. Na ten tryb musieliśmy trochę poczekać, ale wypadł niesamowicie dobrze.

Nowy to kompletne doświadczenie skradankowe. Kochając markę od lat i wyłączając na chwilę nostalgię zaryzykuję stwierdzenie, że to najlepsza odsłona serii… jeśli tylko pominiemy kwestię ledwie zauważalnej fabuły. Zapadające w pamięć wyjątkowe zabójstwa? Oczywiście, że są. Miejsce dla snajpera? Na każdej planszy. Rozmaite przebrania, które mają sens (bez „paska superkamuflażu” z Rozgrzeszenia)? I to ile! Upchnięto też wiele nawiązań do poprzedniczek! W połączeniu z perfekcyjnie zaprojektowanymi mapami i masą wyzwań przypisanych każdej z nich, nie widziałbym powodu, żeby nie dać dychy… gdyby tylko nie te dwie wady. A że ocena nie jest wypadową z recenzji odcinków? No nie jest. Bo w całości smakuje o wiele lepiej.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Hitman (2016)

Atuty

  • Rewelacyjne zaprojektowane plansze
  • Wyzwania do masterowania każdej mapy
  • Pomysłowe wyjątkowe zabójstwa
  • Poznawanie otoczenia po wyłączeniu podpowiedzi
  • Świetne zrealizowane sterowanie bohaterem
  • Dobrze wyważony poziom trudności (choć miejscami jest zbyt łatwo)
  • Misje Nieuchwytny cel

Wady

  • Ledwie zauważalna fabuła
  • Wymóg stałego połączenia z Siecią

Najlepsza skradanka tego roku, a przy okazji jedna z najlepszych odsłon serii. Fabuły tu mało i trzeba mieć stabilne połączenie z Siecią, ale niezależnie od Waszego stażu w gatunku, Agent 47 dostarcza niesamowitych wrażeń. Grać bez podpowiedzi!

Jaszczomb Strona autora
cropper