Recenzja: EyePet: Przygody (PSP)

Recenzja: EyePet: Przygody (PSP)

rogerio | 12.12.2011, 11:45

Każdy z nas chyba miał Tamagochi gdy te zabawki szturmem zdobywały popularność w latach '90 ubiegłego wieku. Ja co prawda osobiście się nie bawiłem tymi zabawkami z racji wieku, ale widziałem gromadki dzieciaków, które bawiły się wirtualnym zwierzakiem wyrabiając w sobie nawyki opiekowania się nad innym istnieniem. Sony tworząc EyePeta wiedziała w który segment rynku uderzyć wydając grę na PS3 na której to sukces tytuł odniósł znaczący. Idąc za ciosem otrzymaliśmy wersje na PSP, które jednak zostały umiarkowanie przyjęte. Tym razem przywitajmy EyePeta w wydaniu lekko zmienionym...Każdy z nas chyba miał Tamagochi gdy te zabawki szturmem zdobywały popularność w latach '90 ubiegłego wieku. Ja co prawda osobiście się nie bawiłem tymi zabawkami z racji wieku, ale widziałem gromadki dzieciaków, które bawiły się wirtualnym zwierzakiem wyrabiając w sobie nawyki opiekowania się nad innym istnieniem. Sony tworząc EyePeta wiedziała w który segment rynku uderzyć wydając grę na PS3 na której to sukces tytuł odniósł znaczący. Idąc za ciosem otrzymaliśmy wersje na PSP, które jednak zostały umiarkowanie przyjęte. Tym razem przywitajmy EyePeta w wydaniu lekko zmienionym... Powiedzmy sobie od razu wprost, jeśli oczekujemy po tej grze tego samego co po dużej wersji z PS3, to srogo się zawiedziemy. Rozszerzona rzeczywistość w tym przypadku jest bardzo zubożała. Pomijając fakt, że musimy biegać z kartą AR (podobnie jak w Invizimals) bo właśnie z niej wyskakuje nasz zwierzak, najzwyczajniej w świecie technologia nie jest tak dopracowana jak PS Move na PS3. I to nie jest pierwszy tytuł z którym miałem do czynienia w ostatnich dniach (podobne problemy spotkały mnie właśnie z Invizimals), co nie jest dziełem przypadku lub lenistwem programistów. Ale dobra, gdy wszystko działa jak ma to otrzymujemy miniaturkę EyePeta z którą możemy się bawić, opiekować się nią i wszystko to co można zrobić z prawdziwym zwierzaczkiem lub starym tamagochi. Jednak znaczącym dodatkiem jest tryb Przygody w którym nasz Pet eksploruje podziemne światy w których może znajdować różnorakie przedmioty, które będą służyły mu do zabawy, a nam do przedłużania obcowania z tym tytułem. Eksploracji nie ma końca, twórcy nie wyznaczyli nam końcowego celu, nie dodali fabularnej warstwy tym wojażom w głąb wirtualnej ziemi. Oczywiście możemy zdobywać i kupować ulepszenia dla naszego Peta, które pomogą nam w zdobywaniu w przedmiotów. Niestety, rzeczy do zbierania mamy raczej bardzo mało i dosyć szybko pozbieramy to co chcemy mieć. Tutaj wychodzi główny problem tej gry, mianowicie jej krótki czas potrzebny na ukończenie. Choć w tym przypadku słowo ukończenie może nie jest najbardziej pasujące. Określiłbym to raczej mianem dotarcia do momentu w którym powtarzamy czynności i po prostu się nudzimy grą, wtedy już wiemy, że osiągnęliśmy punkt krytyczny i musimy przestać. W przypadku dzieci znudzenie przychodzi wolniej, ale znowu jest inna sprawa – wieczne ADHD dzieci, które chcą mieć na już w grze wszystko. Co w przypadku PSP i ograniczeń technicznych działa na niekorzyść gry. Nie ulega wątpliwości, że Eye Pet: Przygody od początku był kierowany ku najmłodszym graczom, które chciały by dostać wirtualnego zwierzaczka pod swoją opiekę. Gra co prawda nie zajmie ogromu czasu dzieciakowi, ale lepiej kupić EyePeta pod choinkę niż żywe zwierze, bo gdy odstawimy grę kiedy się znudzi, nie dzieje się krzywda, a co innego żywe zwierze. Więc jeśli szukacie prezentu, to warto rozważyć kandydaturę studia Sony London. [Guger]

Za materiał do recenzji dziękujemy firmie Sony Computer Entertainment Polska.

Dalsza część tekstu pod wideo
platforma:

PlayStation Portable nośnik: UMD HDD: -- developer: Sony London Studios wydawca: Sony Computer Entertainment gatunek: dla dzieci premiera: 09.11.2011 Lokalizacja: brak PEGI: 3 gracze: 1 Zalety: EyePet w kieszeni, dobra dla dziecka Wady: świrujące AR, długość gry

WERDYKT: 6

Źródło: własne

Atuty

Wady


0,0
rogerio Strona autora
cropper