Recenzja: LocoRoco Remastered (PS4)

Recenzja: LocoRoco Remastered (PS4)

Paweł Musiolik | 11.05.2017, 14:50

LocoRoco Remastered jako odświeżona gra z PSP mogła budzić obawy o jakość wykonania, zwłaszcza po wyjątkowo średnim remasterze PaRappy. Na szczęście handheldowy rodowód gry w niczym nie przeszkadza i w LocoRoco po prostu trzeba zagrać. Obojętnie, czy macie sentyment do tej gry czy też nie.

LocoRoco było grą stworzoną idealnie pod PSP. Począwszy od dosyć krótkich plansz, po rozgrywkę na tyle prostą do opanowania, że główny odbiorca handhelda, czyli dziecko, nie będzie miał problemu z ukończeniem produkcji. Do tego deweloper dołożył stylową oprawę graficzną, zlikwidował barierę braku znajomości języka, dołożył świetną muzykę i zadbał o unikatowe sterowanie, w którym bumpery PSP przechylały cały świat. Dlatego miałem obawy, jak wypadnie przeniesienie idealnie handheldowej gry na konsolę stacjonarną. Tym bardziej po słabym PaRappie, który reprezentował gatunek, który od dawna dorobił się wielu lepszych gier.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ale LocoRoco nie dość, że przez te 10 lat prawie się nie zestarzało (to widać jedynie po słabej jakości filmikach), to jeszcze nie dorobiło się jakiejkolwiek sensownej konkurencji na platformach Sony. Dlatego w 2017 roku rozgrywka nadal jest świeża, bawi i wciąga tak samo jak na PSP, mimo że operujemy padem, a nie całą konsolką. Osoby, które nie grały w oryginał, muszą wiedzieć, że mamy do czynienia z wyjątkowo przystępną platformówką 2D z elementami logicznymi, która opiera się na sterowaniem całym światem. Przechylamy go w jedną z dwóch stron, wykorzystując do tego L1 i R1. Powodujemy tym, że nasz główny bohater, tytułowy LocoRoco, turla się w danym kierunku, a gdy przytrzymamy oba przyciski – wystrzeliwany jest w powietrze na mała wysokość. Plansze są tak konstruowane, by zapewnić nam maksymalną płynność rozgrywki, nawet jeśli chcemy odnaleźć wszystkie, dobrze poukrywane sekrety (a tych w każdej z plansz trochę jest). Poza zbieraniem kolejnych owoców, które pełnią rolę punktów życia, szukamy także części do budowy naszego domku, ludzików Mui Mui oraz Pickories przypominające połączenie owoców i muszek.

Ukończenie każdej z plansz (tych łącznie mamy czterdzieści, po osiem na każdy z pięciu światów) to kilka, maksymalnie kilkanaście minut – zależy od tego, ile czasu poświęcimy na szukanie znajdziek oraz to, jak dobrze będziemy radzić sobie ze sterowaniem. To z początku wydaje się dziwne, ale wierzcie – szybko można się do niego przyzwyczaić. Całość skończyłem w mniej więcej pięć godzin, w których przeplatałem łączenie się w wielkiego gluta z dzieleniem się na pojedyncze kuleczki, by zmieścić się w wąskich przejściach. A to wszystko przy akompaniamencie fantastycznej muzyki, śpiewanej także przez naszego bohatera. Oczywiście muzyka zmienia się nie tylko zależnie od planszy, ale także od tego, którego gluta sobie wybierzemy. Postawienie na fikcyjny język (stworzony w oparciu o japoński) nie tylko nadaje grze niesamowitego uroku, ale pozwala cieszyć się nią każdemu, niezależnie od wieku. Czego w sumie sam doświadczyłem, bo mając prawie 27 lat na karku, gra od razu zaraziła mnie bijącą od niej radością, przez co każdą planszę kończyłem podśpiewując lub nucąc melodię, która grała kilka chwil wcześniej.

Remaster najlepiej zepsuć w kwestiach technicznych (co pokazał PaRappa), ale jak już wspomniałem – tutaj obyło się praktycznie bez problemów. Premierowa łatka poprawiła drobne spadki płynności, a w grze ostały się jedynie dziwne, trwające niecałą sekundę ścinki na początku niektórych plansz. Oprócz tego – zero problemów technicznych. Grafika, dzięki temu, że jest w 2D i pozbawiona tekstur (całość jest zbudowana z jednolitych kolorystycznie elementów), idealnie została odtworzona na potrzeby rozdzielczości 4K. Całość działa też w 60 klatkach na sekundę, więc jest wyjątkowo płynnie.

Dla kogo jest więc LocoRoco Remastered? Dla absolutnie każdego. Obojętnie, czy macie 15, 20 czy 30 lat. Obojętnie, czy grę kupicie Waszym dzieciom, czy graliście w oryginał i czy będzie to Wasz pierwszy kontakt z LocoRoco. Tym bardziej, że cena jest wyjątkowo uczciwa jak na pięć godzin gry, w której poza podstawowym trybem, jest także próba czasowa oraz zabawne minigry wraz z opcją zbudowania swojego domu z odnalezionych części. Po tak dobrym remasterze, zacieram ręce i czekam na Patapony.

Gra recenzowana była na PS4 Pro.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry LocoRoco Remastered

Atuty

  • Oprawa graficzna
  • Ścieżka dźwiękowa
  • Bardzo przyjemna i prosta w opanowaniu rozgrywka

Wady

  • Słabej jakości filmiki

W przeciwieństwie do PaRappy, LocoRoco jest dobrym remasterem. Rozgrywka się nie zestarzała mimo dekady na karku. Gra jest nadal urocza i przepełniona radością, a na PS4 wygląda wyjątkowo dobrze. Szkoda tylko filmików w słabszej jakości.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper