Recenzja: Prey (PS4)

Recenzja: Prey (PS4)

Jaszczomb | 14.05.2017, 13:32

Prey to spełnienie wszystkich najgorszych obaw, co się dzieje, gdy stracicie z oczu pająka. Prey to horror, który w sumie horrorem nie jest. Prey to… nieoczekiwana perełka.

Prey w przedpremierowym demie na PS4 zwyczajnie odrzucało. Owszem, ryjąca mózg historia zaczyna się rewelacyjnie i ta „Pierwsza godzina” powinna kupić każdego fana System Shocków, ale input lag był nieznośny, a w FPS-owej walce z szybkimi przeciwnikami takie opóźnienie w celowaniu zupełnie zniechęca do gry. Były też inne problemy, jak chociażby przesadnie głośne efekty dźwiękowe po ujrzeniu przeciwników. Od razu uspokajam – wszystko poprawiono w pełnej wersji gry. No, to skoro wiecie już, żeby sobie nie odpuszczać na podstawie dema, przejdźmy do recenzji tego cudeńka.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zapomnijcie o jakichkolwiek wyjaśnieniach, nic nie jest tu oczywiste. Prey to eksploracja w każdym aspekcie rozgrywki i to dzięki niej będziemy mieli okazję zrozumieć, co się dzieje wokół naszego bohatera, czy też poznamy sposób na rozprawieniem się z przeciwnikiem. Odkrywamy wiadomości rzucające nowe światło na fabułę, alternatywne zakończenia w połowie gry, przydatne moce obcych… można nawet ominąć najbardziej podstawowe bronie, jeśli nie lubi się sprawdzać każdego zakątka planszy. I nie, nie ma tu punktów doświadczenia, a w zamian umiejętności bohatera rozwijamy za pomocą neuromodów. Te znajdziemy lub stworzymy z różnych śmieci po uprzednim odszukaniu odpowiedniego planu, czyli znów – eksploracja.

Ale do rzeczy. Morgan Yu budzi się na stacji kosmicznej, gdzie poddawany jest testom naukowym. Jednego z badaczy atakuje jednak obca forma życia, po czym odkrywamy, że znajdujemy się w jakimś Dniu świstaka, oglądamy nagranie z własnym sobą i… tu kończy się demo, lecz w pełnej wersji mindfuck ciągnie się dalej. Słyszymy własny głos wydający nam polecenia, do którego dołącza kolejny (również nasz) z innym planem działania. Upragniona apteczka zamienia się w kosmiczne stworzenie chcące naszej śmierci, a nasz brat okazuje się… spokojnie, obędzie się bez spoilerów. Najlepsze jest jednak to, że czytając maile pracowników stacji kosmicznej i słuchając nagranych rozmów wszystko to nabiera jako-takiego sensu. Sensu wystarczającego, by zakończenie wprawnie balansowało na granicy absurdu i czegoś, co jesteśmy w stanie zaakceptować. Oczywiście trzeba się tych wskazówek wcześniej naszukać.

Prey to FPS, ale spróbujcie tylko podejść do gry jak do strzelanki, a długo nie pożyjecie. Przeciwnicy zabijają nas w mig nawet na normalnym poziomie trudności. Ci najsłabsi – mimiki – potrafią przybrać wygląd dowolnego przedmiotu i atakują grupami z zaskoczenia. Obserwacja otoczenia (bo co robiłyby dwa krzesła przy jednym biurku?) jest ważna, chociaż szybko nabyta paranoja kazała mi zapobiegawczo uderzać we wszystko dokoła. Więksi kosmici są z kolei jeszcze mocniejsi i często bezpieczniej jest przemknąć obok nich po cichu niż tracić cenną amunicję. Każda konfrontacja to wielkie wydarzenie i choć osobiście nie cierpię horrorów, tak tutaj to wyskakiwanie znienacka i początkowe poczucie bezsilności pasuje wyśmienicie. Zresztą obserwacja otoczenia zwykle ujawnia okazję do łatwiejszego zabicia potwora lub drogę, którą możemy przejść niezauważonym.

Nie jesteśmy jednak na zupełnie przegranej pozycji. Obok broni palnej, granatów czy eksperymentalnych wyrzutni kleju, mamy dostęp do mocy wroga (których wcześniej należy się nauczyć poprzez „rejestrowanie” obcych, czyli znów – eksploracja) takich jak uderzenie kinetyczne czy ataki mentalne Psychoszok i kontrola umysłów. W samym przemierzaniu stacji pomagają również zwykłe umiejętności – hakowanie, naprawa sprzętu czy trudniejsze wykrycie przez obcych. Nie możecie się zdecydować? Polecam rozwinąć Siłę – nie dość, że przesuniecie ciężkie przedmioty, ujawniając alternatywne ścieżki, to jeszcze rozwalicie niezabezpieczone drzwi i rzucicie czymś cięższym w przeciwnika, oszczędzając amunicję. Możliwości są ogromne.

Stacja kosmiczna podzielona jest na mniejsze otwarte lokacje, do których warto wracać. Dosłownie każdy zakamarek skrywa coś pomocnego, a jeśli nie da się gdzieś wleźć jednym sposobem, warto poszukać innego. Liczy się też kreatywność – wyrzutnia kleju nie tylko spowalnia obcych, ale po zaschnięciu jej pociski mogą służyć jako małe platformy albo czop blokujący wyciek gazu. Warto też uważać, z czyim gabinetem czy choćby biurkiem mamy do czynienia. Znaleźliście sejf należący do tego i tego naukowca, ale nie ma w pobliżu jego karty dostępu? Wpiszcie jego dane do komputera ochrony i sprawdźcie, gdzie się obecnie znajduje! Świetnie rozwiązano także wytwarzanie przedmiotów. Dosłownie wszystko można przerobić na jeden z czterech surowców, a te wykorzystujemy następnie w futurystycznej drukarce 3D. Od zapasu amunicji, przez apteczki, po neuromody rozwijające umiejętności – i sami musimy zdecydować, co jest dla nas najważniejsze.

Prey korzysta z motywów horroru i przetrwania, ale jest to przede wszystkim wielka uczta dla osób uwielbiających dokładne myszkowanie na otwartych planszach. Input lag wciąż istnieje, chociaż znacznie go ograniczono, czasy wczytywania dają w kość, a pod względem grafiki jest znośnie do czasu przyjrzenia się animacjom twarzy postaci czy ujrzenia doczytujących się miejscami tekstur. Brakowało mi jednak takiej gry od czasu serii BioShock. Dobre dwadzieścia godzin szukania alternatywnych ścieżek, poukrywanych mimików i wszelkiego rodzaju badziewia do craftingu uznaje za fantastycznie spędzony czas. I jeśli nie mdlejecie, gdy zauważony na ścianie pająk znika z oczu, kiedy sięgaliście po kapcia czy jakąś gazetę, przeżyjecie straszenie w Prey. Jedna z najciekawszych propozycji tej generacji.

Gra recenzowana na PS4 Pro

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Prey

Atuty

  • Eksploracja przede wszystkim
  • Pomysłowi obcy
  • Pokręcona historia
  • Każda walka to wyzwanie
  • Wiele dróg do każdego celu

Wady

  • Długie czasy wczytywania
  • Animacje twarzy
  • Nie do końca wyeliminowany input lag

Half-Life 2 obecnej generacji to to nie jest, ale przemyślana, wymagająca i premiująca eksplorację rozgrywka w połączeniu z ryjącą głowę fabułą gwarantuje niezapomniane doświadczenie.

Jaszczomb Strona autora
cropper