Recenzja: Elite Dangerous (PS4)

Recenzja: Elite Dangerous (PS4)

Laughter | 07.07.2017, 12:02

Elite: Dangerous obiecuje naprawdę wiele i przeszło długą drogę od swego debiutu w 2014 roku. Teraz posiadacze PlayStation 4 mogą po latach sprawdzić na własnej skórze kosmiczny fenomen i przekonać się, w jaki sposób ten tytuł zniszczył życie społeczne niejednego gracza.

Elite: Dangerous to kosmiczny symulator pełną gębą – tutaj każda, nawet drobna czynność potrafi stanowić naprawdę skomplikowany i pełnoprawny element rozgrywki. Weźmy przykładowo lądowanie – to wymaga od nas nie tylko zbliżenia się na odpowiednią odległość, ale i zakomunikowania prośby o dokowanie, znalezienia właściwego miejsca wyznaczonego przez władze stacji oraz wyjęcie funkcjonalnego osprzętu i ustawienie się w określonej pozycji. Mało tego, czasem możemy trafić na istny korek stworzony przez kosmiczne statki innych graczy. Musimy wówczas przestrzegać kolejki oraz kierunku ruchu, bo inaczej zostaniemy ukarani grzywną do zapłaty. To tylko jeden z podstawowych mechanizmów całego symulacyjnego aspektu, do którego twórcy przywiązali wielką uwagę, próbując dopracować nawet niewielkie szczegóły. Sporo też tutaj grzebania w opcjach i czytania ścian tekstu. Tytuł posiada przez to wysoki próg wejścia i wymaga ogromnej dawki cierpliwości. Musimy zwracać uwagę na liczne informacje oraz brać pod uwagę mnóstwo zależnych. Jeśli jednak przetrwacie trudne początki gry, zostaniecie wynagrodzeni z nawiązką za poświęcony czas oraz włożony wysiłek. Po chwili zaczniecie wykonywać odruchowo i wręcz mechanicznie czynności sprawiające początkowo problemy. Właśnie wtedy, po paru ciężkich godzinach, Elite: Dangerous zacznie stopniowo ujawniać przed Wami istną falę wspaniałości. Sama rozgrywka stanie się z kolei bardzo relaksująca... chociaż nie zabraknie nerwowych i napiętych sytuacji, gdy przykładowo traficie w pole grawitacyjne potężnej czarnej dziury lub przez nieuwagę wyczerpie Wam się paliwo. Możliwych scenariuszów i nieprzewidywalnych sytuacji są setki, jeśli nie tysiące.

Dalsza część tekstu pod wideo

Twórcy wrzucają nas na głęboką wodę i oferują ogromną, tętniącą życiem Drogę Mleczną, która stoi przed nami otworem. Przygodę zaczynamy od wypożyczonego statku i... reszta zależy całkowicie od nas! Pierwsze, co zrobicie po sprawdzeniu wszystkich systemów statku, to zapewne otworzenie mapy. Jestem pewien, że tak jak ja, większość graczy poczuje się w tym momencie przytłoczona. Ogrom galaktyki wykonanej w skali 1:1 i systemów planetarnych najzwyczajniej w świecie przygniata i doprowadza do zawrotów głowy. Gigantyczna mapa pełna jest ikonek, tysiąca gwiazd i niezliczonych stacji czekających na odwiedzenie. Skala jest najzwyczajniej w świecie niesamowita, szczególnie że wszystko możemy odwiedzić i poznać z bliska. Oczywiście ogranicza nas statek i jego napęd do skoków międzygwiezdnych. Mamy w końcu do czynienia z odległościami kosmicznymi, które trudno pojąć ludzką wyobraźnią i faktycznie jest to odczuwalne podczas zabawy. Początkowo, chcąc dostać się dalej do określonego celu, musimy wykonywać krótsze skoki do pobliskich układów i stopniowo zmniejszać drogę. Szybko jednak zarabiamy pierwsze pieniądze i jesteśmy w stanie nie tylko rozbudować nasz pojazd, ale i zmienić go na coś lepszego. System postępu działa w Elite: Dangerous świetnie i bardzo płynnie zauważamy nasze pojedyncze osiągnięcia, które przekładają się na większe możliwości w badaniu wszechświata. Rozwiązano to bardzo sprawnie i stworzono uzależniający syndrom jeszcze jednej rzeczy do zrobienia. Każdy wzrost stanu naszego konta przekłada się na chęć wykonania jeszcze jednej misji, bo oddając zadanie, otwieracie sobie furtkę do kolejnej listy zleceń i aktywności.

Elite: Dangerous naprawdę tętni życiem! Mogłoby się wydawać, że zimna pustka nieprzyjaznej przestrzeni kosmicznej to miejsce samotne i monotonne. Tutaj jednak jest inaczej i w poszczególnych układach trafiamy na zamieszkane stacje, gdzie możemy przyjąć misje najróżniejszego rodzaju. Począwszy od zleceń transportowych, a kończąc na kosmicznym górnictwie, roli przemytnika, odkrywcy czy łowcy głów. Tytuł stanowi więc idealne odzwierciedlenie definicji gier z kategorii wirtualnych piaskownic. Jest to bowiem sandbox z krwi i kości, gdzie nasza rola zależy wyłącznie od nas i tego, czym pragniemy się zajmować. Nie uświadczycie tutaj fabuły, bo tę piszecie sami za sprawą własnych czynów i przygód. Multum rzeczy do roboty sprawia, że nie sposób narzekać na nudę, a gdy jednak ta da się Wam jakimś cudem we znaki, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby zmienić fuchę i zająć się innym zawodem. Podczas eksploracji trafiamy też na niezidentyfikowane sygnały – mogą one pochodzić od walki innych statków, konwojów transportowych czy zniszczonej satelity pełnej drogocennych danych jakieś prywatnej korporacji. Gra posiada też własny i żyjący ekosystem ekonomiczny. Placówki orbitujące nad planetą przypominającą Ziemię będą przykładowo oferowały na sprzedaż ryby, które potrafią być towarem deficytowym i drogocennym w innej kolonii znajdującej się na krańcu sąsiedniego układu planetarnego. Jest to kolejny sposób na zarabianie oraz element nagradzający ciekawość, bo to właśnie ona stanowi motywację popychającą nas do przodu. Jesteście ciekawi, jak wygląda podwójny układ gwiezdny lub olbrzymi kwazar? Wystarczy wykonać "skok" i podziwiać piękno wszechświata, bo jest to miejsce nie tylko niewyobrażalnie olbrzymie, ale i często iście urzekające pod względem swego wyglądu. Gwarantuję, że podczas niejednej wyprawy traficie na zapierające dech w piersi widoki i momenty wręcz natchnione atmosferą mistycyzmu. Obcowanie z Elite: Dangerous potrafi być doświadczeniem wręcz magicznym. Szczególnie, gdy podczas wyprawy załącza się klimatyczny utwór muzyczny, a my czujemy się niczym bohaterowie filmów science fiction pokroju Interstellar lub Odysei Kosmicznej Stanleya Kubricka – twórcy przygotowali zresztą bardzo miły easter egg nawiązujący do tego pionierskiego dzieła kosmicznego kina.

Dodajcie do tego system frakcji i wbijania reputacji dla poszczególnych sił, co odblokowuje nam kolejne profity i otwiera furtkę na nowe czynności. Im bardziej znani jesteśmy, tym większa szansa na dostanie lepiej płatnego zlecenia oraz na przyciągnięcie uwagi kosmicznych piratów, którzy będą łaknąć przewożonych przez nas towarów. To jednak nie koniec. Jeśli kupicie wersję z dodatkiem „Horizons” wchodzącym w skład edycji Deluxe, to rozbudowujecie grę o kolejny ocean zawartości! Droższa wersja produkcji oferuje albowiem duże rozszerzenie, którego najciekawszą funkcją jest możliwość lądowania na powierzchniach planet. Eksploracja ciał niebieskich za pomocą łazika to zupełnie inne doświadczenie i kolejne zajęcie na długie godziny. Te wypełnione będą szpiegowaniem terminali strzeżonych placówek oraz walką z ich systemami obronnymi. „Horizons” poszerza też aspekt kooperacyjny i pozwala na tworzenie załóg z innymi graczami, o ile tylko posiadacie odpowiedni do tego statek. Sama podstawka jest ogromna i starcza na setki godzin, ale w połączeniu z dodatkiem otrzymujemy dzieło, które nie sposób dokładnie opisać w krótkim tekście. Tytuł jest potwornym pożeraczem czasu – zdarzały się sytuacje, gdzie planowane krótkie sesje kończyły się po 8 godzinach i przymusowym odcięciem od konsoli. Jeśli nie posiadacie silnej woli, to miejcie na uwadze, że produkcja jest naprawdę niebezpiecznie uzależniająca.

Elite: Dangerous to oczywiście gra z gatunku MMO, więc wszystko, co opisałem wyżej, możecie wykonywać razem z przyjaciółmi. Wspólne polowania na poszukiwanych przestępców nabierają wówczas nowych rumieńców, podobnie jak eksploracja niezbadanych zakątków galaktyk. Tworząc prywatne grupy możecie powołać do życia skrzydłowych i razem wykonywać misje. Twórcy oferują też tryby PvP będące miłą odskocznią od wymagającej symulacji silącej się na wiarygodne odzwierciedlenie kosmicznych ekspedycji. Arena to miejsce oddzielone od głównej gry. Możemy tam rozgrywać drużynowe Deathmatche lub tryby Capture the Flag i Free for All oraz zdobywać rangi i odblokowywać kolejne statki oraz nowe bronie. Walki są szybkie, wymagające i dynamiczne, odgrywając się na odseparowanych arenach – tych mogłoby być trochę więcej. Mimo wszystko, lawirowanie statkiem pomiędzy pasmem asteroid w celu uniknięcia wrogich pocisków dostarcza wspaniałych emocji. Rozgrywka PvP bardzo mi się spodobała i spędzę w niej jeszcze wiele długich godzin, bo stanowi idealne dopełnienie głównego trzonu rozgrywki. Nie wymaga aż takiego zaangażowania i można do niej przysiąść mając nieco mniej czasu na grę. Mam tylko nadzieję, że twórcy w przyszłości będą rozwijać i ten element pozycji.

Strefa czysto techniczna wygląda poprawnie. Głównie spędzamy czas na podziwianiu niezwykle szczegółowych kokpitów naszych statków. Szkoda jednak, że te nie różnią się od siebie – przynajmniej wśród kilku kupionych przeze mnie statków, z których wszystkie wyglądały identycznie. Olbrzymie planety i gwiazdy również są ładne. Tytuł cierpi jednak na brzydki aliasing i miejscami poszarpane krawędzie. Z racji sieciowego charakteru konsola czasem potrzebuje nieco więcej czasu i gdy wchodzimy w atmosferę planety, gra po prostu zwalnia. Nasz statek zostaje wtedy zatrzymany, aby całość mogła doczytać na spokojnie potrzebne dane. Widać sporo miejsca na optymalizację, bo i miejscami zdarzyły mi się niewielkie spadki animacji. Gra bryluje jednak pod względem projektu artystycznego i nadrabia nim tam, gdzie cierpi na braki natury technicznej. Gwiazdozbiory w tle i pięknie wyglądające ciała niebieskie cieszą oko i potrafią zafundować piękny spektakl wizualny.

Elite: Dangerous dokonało rzeczy bardzo trudnej – dostarczyło elementy, które inni twórcy kosmicznych symulatorów przedstawiają jedynie w formie marzeń i niespełnionych obietnic. To coś więcej niż gra – to istna platforma pozwalającą Wam spełnić marzenia o eksploracji przestrzeni międzyplanetarnej. Od teraz nic nie stoi Wam na przeszkodzie, aby wyruszyć w gwiazdy i razem z setkami innych graczy pisać własne kosmiczne kroniki. Czujcie się jednak ostrzeżeni, bo zabawa z tym tytułem wciąga z siłą czarnej dziury.

Źródło: własne

Atuty

  • Uzależniająca rozgrywka
  • Symulacyjne podejście i ekonomia świata
  • Ogrom wszechświata
  • Poziom rozbudowania i ilość zawartości
  • Aspekty sieciowe
  • Niesamowity klimat
  • Piękne widoki i muzyka

Wady

  • Wysoki próg wejścia

Elite: Dangerous wykracza poza pojęcie standardowej gry. Twórcy przygotowali całe narzędzie do spełnienia najskrytszych marzeń wszystkich osób pragnących doświadczyć piękna naszej galaktyki.

9,0
Laughter Strona autora
cropper