Recenzja: Theseus (PS4/VR)

Recenzja: Theseus (PS4/VR)

Jaszczomb | 27.07.2017, 13:07

Theseus chce nam przedstawić wielki labirynt i Minotaura w wirtualnej rzeczywistości. Problem w tym, że nie do końca możemy poczuć się tym Tezeuszem.

Tezeusz, Minotaur, labirynt i nić Ariadny – każdy zna ten mit, prawda? No nie do końca, bo Forge Reply uznało, że jest to błądzenie po jednakowych korytarzach i zabijanie bohatera w oskryptowanych momentach. Takie God of War, tyle że bez wyrazistego bohatera, efektownych combosów i finisherów, zabijania bogów, zapierających dech w piersiach widokach, płynnych animacji… dobra, rozumiecie. Theseus stoi najdalej jak tylko może od przygód Kratosa, chociaż teoretycznie mamy nawiązanie do mitów, siekanie potworów, elementy platformowe i wielkiego bossa. I wszystko tu spieprzono, ale to wciąż nie jest największym grzechem gry!

Dalsza część tekstu pod wideo

Theseus to gra przeznaczona wyłącznie na gogle PlayStation VR. I jeśli pomyśleliście sobie o slasherze z perspektywy pierwszej osoby, to zapomnijcie. Deweloper chciał być oryginalny, toteż postanowił wykorzystać wirtualną rzeczywistość to ukazania akcji… z perspektywy trzeciej osoby. I jeszcze kiedy kamera trzyma się za plecami bohatera, to idzie wytrzymać – jest w miarę dynamicznie i możemy mu zaglądać przez plecy. Ale przez większość czasu mamy do czynienia ze statyczną kamerą. Ktokolwiek wymyślił technologię VR przewraca się teraz w grobie.

Na pewno kojarzycie gry, gdzie kamera jest gdzieś sztywno zawieszona i podczas przechodzenia lokacji, kolejne jej fragment pokazywane są z innej perspektywy. Orientacyjny koszmar, szczególnie gdy nagle trzeba zmieniać kierunek, bo przed chwilą biegliśmy w stronę kamery, a teraz wszystko oglądamy z boku. Tak jest i tutaj, tyle że przez VR wypada to jeszcze gorzej. Zresztą – „biegamy”. Najczęściej to bohatera coś boli i się wlecze. I nie myślcie sobie, że skoro to wirtualna rzeczywistość, to rozejrzycie się w międzyczasie po lokacji. Wystarczy, że lekko obrócimy głowę, a bohater też spojrzy w inną stronę i zacznie iść gdzie indziej. A jak za bardzo przekręcimy szyję, to po prostu przestanie iść. Także patrz się przed siebie i czekaj, aż ten żółw przejdzie przez kolejne wrota – ot, takie rozrywkowe to Theseus.

Oprócz mozolnego łażenia po liniowym (!) labiryncie, mamy tu równie bezsensowny system walki. No, „walki”. Czasami pojawi się kilka pająków i trzeba mashować przycisk ataku aż padną. Bez finezji, bez combosów. Nie ma żadnego uniku, można co najwyżej odstraszyć wroga pochodnią, ale nie robi to żadnej różnicy. Nawet jak pająk nas dziabnie, to wystarczy się podnieść i mashować dalej – bez tak fantazyjnych mechanik jak pasek życia czy coś w tym rodzaju. Nie powiem jednak, że nie ma strachu podczas walki. Raz atak pająka wywalił mojego bohatera poza planszę i musiałem obserwować labirynt z zewnątrz, bez tekstur i możliwości jakiejkolwiek interakcji.

Walki z pająkami (bo innych wrogów tu brak) są więc beznadziejne, a boss w postaci Minotaura to również śmiech na sali i cały pomysł na zabicie go jest wyjątkowo nijaki. Przeciskanie się przez wąskie szczeliny i wspinanie po krawędziach też nudzi, tym bardziej że animacje są koślawe i twórcy nie potrafili ich sensownie ze sobą powiązać. Ogólnie oprawa to coś, czego wstydziło by się PlayStation 2.

Koniec końców, Theseus to projekt oryginalny i… głupi. Ktoś tu chyba nie zrozumiał zamysłu wirtualnej rzeczywistości, chociaż jako „zwykła” gra, Tezeusz też by się nie obronił. Na szczęście nie trwa to długo, bo całość ukończyłem w nieco ponad godzinę. Deweloper na blogu PlayStation chwalił się nawet, że jego inspiracją były gry Fumito Uedy, ale jedyne, co ich z nim łączy, to opublikowane wspólne zdjęcie.

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Źródło: własne

Atuty

  • Nie wiem… nie spowodowała wymiotów?

Wady

  • … ale mogła – z nudów
  • Bezsensowne wykorzystanie PS VR
  • Nijakość ubogiej zawartości

Festiwal nudy, nijakości i nieprzemyślanego wykorzystania PlayStation VR. Nie tykać nawet kijem.

2,5
Jaszczomb Strona autora
cropper