Recenzja: Lawbreakers (PS4)

Recenzja: Lawbreakers (PS4)

kalwa | 25.08.2017, 15:05

LawBreakers rewolucji nie czyni. Nie jest też żadnym konkurentem dla mistrzów gatunku. Ma jednak na siebie pomysł i nieco wyłamuje się z przyjętych dzisiaj trendów. Pytanie jednak, czy jest w stanie przyciągnąć na dłużej?

LawBreakers ma trudne zadanie. Największym problemem gry Boss Key Productions jest gigantyczna konkurencja w postaci Overwatcha. Niestety, porównań uniknąć się nie da. Dzieło Blizzarda zdominowało rynek, definiując na nowo pojęcie Hero Shootera. I jeśli popatrzeć na LawBreakers w ten sposób, to żadnych szans ta gra nie ma, choć wiele jej elementów zasługuje na uznanie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwsze, co przychodzi mi do głowy na myśl o LawBreakers, to świetny model strzelania oraz dynamiczne, pełne szaleństwa i adrenaliny starcia. To bez wątpienia jedna z najlepszych – jeśli nie najlepsza – cecha gry. Mało która produkcja daje nam postrzelać do siebie w zerowej grawitacji i przy okazji robiąc to tak świetnie. Jeśli miałbym to do czegoś przyrównać, byłby to Doom, ale znów bez takiej potęgi – to już zależy od klasy, o których więcej będzie w dalszej części tekstu. Jest też czym strzelać i wybór broni jest przy tym bardzo zróżnicowany. Mamy do dyspozycji karabin szturmowy, szybkostrzelne pistolety jednoręczne, potężne strzelby czy wielkie miotacze prądu idealne do ciasnych pomieszczeń i na krótki dystans. Jeśli ktoś nie lubi strzelać, również znajdzie coś dla siebie, bo do wyboru mamy klasę, która posługuje się ostrzami. W jego przypadku nie mówimy o celowaniu, więc starcia skupiają się na refleksie, wykonywaniu zwodniczych akrobacji i odnajdywaniu się w chaosie. Samo to decyduje o dużej atrakcyjności zabawy, o ile komuś pasuje podobny styl. Do tego wszystkiego dochodzi możliwość strzelania do tyłu na oślep - a gdy jesteśmy w powietrzu, możemy się w ten sposób podbić do wyżej.

Wspominałem wcześniej, że LawBreakers mocno nastawione jest na likwidowanie przeciwników. Podział na klasy jak najbardziej istnieje, ale w zasadzie każda z nich dobrze radzi sobie w zwarciu, choć niektóre potrzebować będą większej ilości sprytu lub po prostu wsparcia. Do wyboru mamy dziewięć klas – postacie leczące, szturmowcy, typowe czołgi czy teleportujący się rewolwerowcy, którzy dobrze wykorzystani, sieją prawdziwe spustoszenie. W tekście o wrażeniach z testów beta pisałem, że niektóre z klas są zbyt słabe lub mocne. Twórcy jednak ciągle pracują nad balansem i jest już znacznie lepiej, zwłaszcza gdy po kilku meczach ogarniemy postacie. Każda z nich ma nie tylko specjalną umiejętność, ale również zestaw bonusów wpływających na przyjmowane i zadawane obrażenia. Medykowi odnawia się zdrowie po kilku sekundach, Enforcer zadaje większe obrażenia w momencie przyspieszania, a Rewolwerowiec może o wiele częściej strzelać silniejszym pociskiem, o ile trafia w głowę. Nagradzane jest więc przede wszystkim umiejętne granie, co docenią osoby pamiętające starą szkołę.

Obok dynamicznych starć są jeszcze cele, które przyjdzie nam wykonywać w kolejnych trybach przedstawionych w LawBreakers. W trakcie testów beta mogliśmy przetestować ich cztery rodzaje, ale w pełnej wersji pojawił się jeszcze jeden. Pierwsze moje wrażenie było takie, że większość trybów nie różni się od siebie wystarczająco i choć tak nie jest, wciąż można napisać, że w większości to Capture the Flag z modyfikacjami. Uplink polega na przechwyceniu danych z centrum mapy i przeniesieniu ich do swojej bazy. W trakcie wgrywania, przeciwnik może odebrać nam nośnik i zacząć to samo robić u siebie. Postęp się nie resetuje i jeśli w jednej rundzie zdobędziemy 50% danych, to w następnej zostanie nam tylko połowa do wgrania. Overcharge polega na przechwyceniu baterii i naładowaniu jej – zespół, który zrobi to jako pierwszy, wygrywa. Cwaniaki mają tu pole do popisu, bo można poczekać, aż przeciwnik naładuje ją prawie do pełna, zabrać do siebie i cieszyć się szybkim sukcesem. Jest również Blitzball, czyli gra w piłkę – łapiemy ją i prujemy do bramki wroga. Pozostają jeszcze dwa tryby: Turf War i Occupy. Oba polegają na przejmowaniu punktów, ale w Occupy jest tylko jeden, który dodatkowo się przemieszcza – o wygranej natomiast decyduje to, ile dana drużyna w nim przebywała.

W każdym z trybów LawBreakers bawię się świetnie. Warto znać choć kilka klas, bo każda z nich lepiej sprawdzi się w jednym typie rozgrywek niż w innych, choć zawsze można też pełnić rolę wsparcia. Tutaj pojawia się jednak problem, który mam z grą. Otóż nie istnieje żadna blokada na wybierane klasy. Oznacza to, że cały zespół można sobie złożyć z samych medyków czy tytanów. Czy to wada? Zależy jak na to spojrzeć. Z jednej strony łatwo po prostu o zły dobór. Nowi gracze mogą poczuć się zagubieni i przytłoczeni zespołem, który stworzy sobie bandę niszczycieli – jednocześnie łatwo też o stworzenie słabszej drużyny. Zdaje mi się, że lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie blokady, bo wymusiłoby to współpracę na graczach i wzajemne uzupełnianie się. Grający dłużej i tak będą wiedzieć kogo wybrać – im dłużej grałem, tym coraz bardziej przemyślane składy widziałem. W przypadku, kiedy w zespole pojawia się Medyk (rzadko wybierana postać), druga strona ma znacznie utrudnione zadanie, bo mimo iż na mapach są stacje lecznicze, to z umiejętnie leczącym graczem stajemy się niemal nieśmiertelni. Twórcy zapowiedzieli jednak, że pracują nad wprowadzeniem rozwiązań mających zachęcić do lepszej współpracy. Póki co nie wiadomo, jakie pomysły krążą im po głowach.

Niektórym może przeszkadzać, że LawBreakers nie ma ani krzty fabuły, chociaż potencjał ku temu jest. Na każdą ze wspomnianych dziewięciu klas przypadają dwie postacie. Odnosi się to do podziału, jaki panuje w uniwersum. Jedni z nich to stróże prawa określeni jako Law, a drudzy to przestępcy, czyli Breakers. Wiemy tyle, że ze sobą walczą, ale o więcej twórcy się nie pokusili. Może to dobrze – przy takich rozmiarach studia lepiej skupić się na dopracowaniu rozgrywki. Fajnie byłoby jednak zobaczyć jakieś animowane intro. Tyle dobrego, że większość z postaci ma fajne odzywki, ale zdecydowanie bardziej spodobali mi się ci „źli” ze swoimi ciętymi i celnymi uwagami. Zwłaszcza Kintaro, którym grałem najczęściej – cwaniaczek czujący się lepszym od innych. Z wartych uwagi jest jeszcze Feng, czyli cyborg mający za nic ludzkie życie, czy fanatyk religijny imieniem Baron.

LawBreakers charakteryzuje się świetną oprawą audiowizualną. Pierwszą rzeczą, która przyciągnęła moją uwagę jeszcze przed zagraniem, była stylistyka. Znacznie bardziej pasuje mi cyberpunk niż kreskówkowy i uniwersalny styl Overwatch. Przekłada się to przede wszystkim na ciekawy design postaci, zwłaszcza jeśli mówimy o przestępcach. Nie zabrakło skrzynek z fajnymi skórkami dla broni i postaci, choć częstotliwość pojawiania się ich uzależniona jest od tego, jak dobrze gramy. Lokacje też są odpowiednio ciekawe i zróżnicowane. Większość z nich rozgrywa się w Japonii, lecz trafimy też do zaawansowanych technologicznie ośrodków badawczych czy miejsc publicznych. Map jednak przydałoby się więcej, bo jest ich zaledwie pięć. Do tego dodajmy naprawdę dobrze wyglądające modele postaci, świetne efekty podczas strzelanin i stabilne 60 klatek na sekundę. Udźwiękowienie to również pierwsza klasa, zwłaszcza jeśli chodzi o momentami wręcz eksperymentalną i dynamiczną muzykę.

LawBreakers ma swoje wady, ale twórcy na tyle intensywnie wspierają swoją grę, że z każdą aktualizacją staje się lepsza. Do tej pory pojawiło się ich sześć i dzięki temu gra się o wiele lepiej niż w pierwszych dniach. Menu zmieniania postaci dalej nie działa jak powinno, podobnie gdy chcemy wybrać inną skórkę – długo trzeba czekać na wczytanie nowej, a menu na tyle się zacina, że czasem wybór nam przeskoczy, co potrafi rozdrażnić. Idąc dalej odnośnie rozgrywki – skoro jest to gra tak mocno nastawiona na zabijanie, dlaczego brakuje standardowego trybu Deathmatch? Przydałoby się też blokowanie klas i wymuszenie w ten sposób większej współpracy na graczach, ale żadna inna gra nie zafunduje Wam tak szalonych walk bez grawitacji. Do tego jeszcze świetnie wygląda i brzmi. W to trzeba zagrać! Tym bardziej, że tak niewiele kosztuje (125 zł).

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry LawBreakers

Atuty

  • Szalone i szybkie starcia
  • Mechanika strzelania
  • Świetna cyberpunkowa stylistyka
  • Oprawa audiowizualna
  • Zróżnicowane klasy i uzbrojenie
  • Dobry balans
  • Wynagradza umiejętne granie

Wady

  • Przydałoby się więcej trybów i map
  • Kilka rozwiązań w rozgrywce
  • Źle działające menu wyboru postaci i skórek

LawBreakers to istna jazda bez trzymanki. Żadna inna gra nie da Wam tak szalonych i dynamicznych walk bez grawitacji. Ponadto jest wiele zróżnicowanych klas, które sprawią że jeśli dacie się porwać, to spędzicie wiele godzin, bawiąc się świetnie. To trzeba sprawdzić!

cropper