Recenzja: Undertale (PS4)

Recenzja: Undertale (PS4)

Laughter | 21.08.2017, 16:49

Undertale to dla mnie istny koszmar do zrecenzowania. Naprawdę trudno podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat tej produkcji bez zdradzania istotnych elementów, których przytoczenie mogłoby zepsuć poznawanie jej na własnej skórze.

Nie chodzi nawet o klasycznie pojęte spoilery, a o konstrukcję całej gry i sposób, w jaki twórca manipuluje graczem na każdym kroku jego przygody. Jeśli w minimalnym stopniu jesteście zainteresowani tym tytułem, to z całego serca radzę Wam nie czytać o nim absolutnie nic - nawet poniższej recenzji. Wiedzcie, że macie po prostu do czynienia z arcydziełem innowacyjnym na wielu płaszczyznach.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wydawało mi się, że Undertale znam już na wylot za sprawą oryginalnego wydania z PC. Nie sądziłem, że w przypadku konsolowego portu będę tak silnie oczarowany jak poprzednio. Uznałem nawet, że tym razem może uda mi się znaleźć jakieś wady i przejdę grę bez większego przeżywania, patrząc na nią w nieco chłodniejszy sposób. Tak się jednak nie stało i kolejne podejście do tej pozycji było niedużo mniej czarujące niż pierwszy kontakt. Oczywiście to ten "pierwszy raz" jest najlepszy, ale stanowi on ledwie wierzchołek góry lodowej. Ujawnia nam, że ta pozornie prosta gra jest w rzeczywistości niesamowicie głębokim doświadczeniem. Takim potrafiącym zaskoczyć nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że widzieliśmy już absolutnie wszystko.

Historia Undertale opowiada o dziecku z nieokreśloną płcią. Nasza postać wyruszyła w góry, gdzie wpadła do tajemniczego „podświata” zamieszkanego przez potwory. Te jednak nie należą do istot agresywnych i mimo że nie zabraknie tutaj wielu walk, to każdy konflikt można rozwiązać pokojowo – chociażby poprzez przyjacielski uścisk lub napięcie bicepsa. Wyłącznie od naszej kreatywności zależy, w jaki sposób poprowadzimy pojedynek. Może się zdarzyć, że kluczem do zwycięstwa będzie po prostu położenie się na ziemi i czekanie, aż wrogowie stracą nami zainteresowanie. Turowy system walki opiera się tutaj na zwykłym ataku oraz akcjach. Te różnią się w zależności od tego, z kim walczymy. Ich umiejętne wykorzystywanie nie tylko przekłada się na absurdalnie zabawne sytuacje, ale i pozwala na bezkrwawe rozwiązanie konfliktu. Nie chcesz zabijać napotkanego szkieleta? Spróbuj z nim filtrować i zaprosić go na randkę, a gwarantuje, że efekt będzie rozbrajający. O ile nie zabraknie Ci determinacji, by poprowadzić sytuację do końca. Wybieranie komend nie jest przy tym jedynym elementem systemu walki. Istotny jest również aspekt zręcznościowy, który być może jest najlepszą cechą starć w Undertale. Ataki przeciwników przedstawione są w najróżniejszych formach graficznych i często nacierają na nas z każdej strony. Zadaniem jest lawirować pomiędzy niczym w grze z gatunku bullet hell. Prym wiodą tutaj bitwy z bossami, które często zmieniają schemat działania i zaskakują swoim stylem.

Undertale jest grą z gatunku RPG, ale szybko przekonacie się, że dotychczasowe przyzwyczajenia odbiją się Wam czkawką. Znów nie chcę bardziej poruszać tej kwestii, ponieważ jest powiązana z najlepszym zwrotem akcji, jaki widziałem od czasów pierwszego NieRa – nawet jeśli bystry gracz zawczasu domyśli się, o co w nim chodzi. Nasza przygoda rozpoczyna się od koszmarnie suchych żartów i prostackich zagadek, a kończy na łzach śmiechu, smutku i radości. Metamorfoza ta powstała dzięki wspaniałemu rozpisaniu. Toby Fox doskonale zna grupę docelową swojej gry. Udowadnia także, że potrafi manipulować graczami i przewidywać ich reakcję na pułapki, które zastawia. Kojarzycie motywy z pierwszego Metal Gear Solid, gdzie Psycho Mantis zakłócał sygnał z TV lub odczytywał save'y z karty pamięci? W tym przypadku podobne praktyki sięgają jeszcze głębiej.

Undertale oferuje trzy różne ścieżki prowadzące do odmiennych zakończeń. Zmieniają się wówczas dialogi, niektóre starcia oraz wydarzenia. Zaczynając drugie przejście uświadomicie sobie, w jak genialny sposób rozplanowano ten tytuł. Często wygląda to tak, jakby twórca był zawsze jeden krok przed nami. Nie chodzi tylko o komizm, bo Undertale wykracza daleko poza popadanie w skrajną (auto)parodię i śmieszność. To przede wszystkim przepiękna i wzruszająca opowieść o przyjaźni zawartej mimo wszelkich przeciwności losu i różnic. Przygoda o potężnej sile determinacji, która popycha nas w kierunku celu nawet wtedy, gdy szansę na sukces są bliskie zeru. Opowieść napędzana tak zabawnymi, ale i złożonymi bohaterami, że nie sposób nie darzyć ich bezgraniczną sympatią. Undertale naprawdę zmienia w człowieku podejście do postrzegania narracji w grach i pod tym względem jest pozycją jedyną w swoim rodzaju.

Graficznie mamy do czynienia z tytułem utrzymanym w 16-bitowej stylistyce. Zabieg celowy odnoszący się do gry Earthbound z konsoli SNES. To zresztą nie są jedyne podobieństwa, bo cała gra jest mocno inspirowana serią Nintendo. Dla wielu jest to zapewne przeszkoda nie do przeskoczenia i element, który przekreśli w ich oczach tę pozycję, sprowadzając ją do prostackiego indyka. Cóż, doskonale to rozumiem. Taki styl ma jednak swój urok i może się podobać. Trzeba również pamiętać, że mamy do czynienia z dziełem jednego pasjonata i fana, który położył nacisk na inne aspekty niż grafika, utrzymując ją specjalnie w prymitywnym tonie. W przypadku muzyki trudno mi sobie wyobrazić, aby ktokolwiek miał jakieś zastrzeżenia. Ścieżka dźwiękowa jest po prostu perfekcyjna i idealnie oddaje charakter starć oraz wydarzeń. Piękne utwory to kolejne narzędzie, którym twórca podświadomie manipuluje sercem gracza i potęguje za ich sprawą odczuwane emocje - serio, nie ma w tym krzty przesady. Motywów muzycznych poszczególnych bossów jestem w stanie słuchać bez przerwy, przez co niektóre walki aż żal kończyć. Najzwyczajniej w świecie wpadają w ucho. Szczególnie kawałek przygrywający w trakcie finałowej walki z prawdziwego zakończenia gry. Undertale wspina się na wyżyny muzycznego nurtu z pogranicza chiptune i stanowi cudowną kolekcję zapadających w pamięć piosenek.

Konsolowa wersja otrzymała kilka drobnych zmian i jest to głównie kosmetyka. Otrzymaliśmy np. możliwość wyboru ramki obok wyświetlanego obrazu. Podczas jednej walki z bossem arena nie rusza się w rytm muzyki i tu zapewne chodziło o ułatwienie, bo granie na padzie jest nieco mniej precyzyjne. Dodano też Psią Świątynię związaną z trofeami i jest ona kompletną stratą czasu. Swoją drogą stanowi także idealną metaforą całej mechaniki wbijania wirtualnych pucharków i piszę to jako wielbiciel platynowania gier. Produkcja oferuje też funkcję Cross-Buy, więc kupując jeden egzemplarz, możecie grać na Vicie i PS4. Zabrakło jednak obsługi dzielonych stanów zapisu, co jest spowodowane specyficznym sposobem, w jaki gra zachowuje nasze postępy.

Undertale, pomimo archaicznej szaty graficznej, jest niesamowicie świeżym doświadczeniem. Ta niepozorna i urocza gra RPG zaskakuje nawet największych weteranów oraz często działa na przekór ich wyuczonym nawykom. Przez większość czasu jest pozbawiona pompatycznego patosu. Nie traktuje siebie i gracza poważnie, a mimo wszystko w naturalny sposób potrafi wzbudzić zarówno smutek, jak i radość, opowiadając historię bardziej złożoną niż się początkowo wydaje. Jedyną wadą tego dzieła jest fakt, że nie trafi do wszystkich. Specyficzne poczucie humoru nie rozbawi każdej osoby, a wielu poczuje się odrzuconych za sprawą samego wyglądu. To jednak mało istotna kwestia. Tysiące graczy pokochało Undertale na PC i jestem pewien, że ich liczba znacznie się powiększy dzięki konsolowemu wydaniu. To ustrzegło się jakichkolwiek błędów i bardzo dobrze przeniosło mechaniki, które wydawały mi się niemożliwe do osiągnięcia na PS4. Doskonale rozumiem zachwyty innych krytyków i sam również nie jestem w stanie przydzielić temu tytułowi oceny niższej niż ta maksymalna.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Undertale

Atuty

  • Absurdalne poczucie humoru
  • Zabawa konwencją świadomej gry
  • Innowacyjność na niemalże każdym kroku
  • Piękna i wzruszająca historia
  • Muzyka
  • Cross-Buy

Wady

Sposób, w jaki Undertale potrafi poruszyć gracza, sprawia, że zasługuje ono wyłącznie na jedną ocenę. Niesamowicie urocza i piękna historia, a przy tym zabójczo śmieszna i oryginalna przygoda.

Laughter Strona autora
cropper