Recenzja: Baja: Edge of Control HD (PS4)

Recenzja: Baja: Edge of Control HD (PS4)

Kacper Mądry | 15.09.2017, 18:39

Baja: Edge of Control HD powraca z odnowioną grafiką i poprawioną płynnością. Jednak to nie nowa oprawa sprawia, że remaster jest wart ogrania.

Pierwsze kilka minut z Baja: Edge of Control HD jest niezwykle słabe. Twórcy każą nam rozpocząć tryb kariery dwoma wyścigami, które są niesamowicie nudne, a tereny, po których przyjdzie nam pokonywać zakręty – zupełnie nieciekawe. Kilka prostych slalomów, małe hopki oraz puste przestrzenie „wypełnione” pojedynczymi drzewkami – gra przedstawia się nam jako nieskomplikowane wyścigi, w których na próżno szukać większych emocji. Wtedy docieramy do trzeciego rajdu i nagle ocena tytułu wskakuje kilka oczek wyżej. Skąd taka nagła zmiana? To, co w Baja: Edge of Control HD jest rewelacyjnie zaprojektowane, to fizyka. Wiadomo, jest to przedstawiciel arcade’ówek i żadna z tego symulacja, ale zastosowane przez twórców mechanizmy odpowiadające za działanie zawieszenia oraz trasy przygotowano tak, aby wykorzystywać wszelkie nierówności terenu. Sprawia to, że pozycja portowana przez Blitworks warta jest zagrania, a spora liczba tras zatrzyma nas na dłużej.

Dalsza część tekstu pod wideo

W grze czeka na nas tryb kariery, w którym rozpoczynamy naszą przygodę od małych terenówek. Nie rozwijają one zbyt dużych prędkości, a jazda pod stromą górę sprawia im kłopoty, za to są świetnym wprowadzeniem, aby wyczuć fizykę gry. Autorzy umożliwiają nam wybór poziomu trudności w dowolnym momencie, jednak główna zmiana, jaka zachodzi w rozgrywce po przełączeniu się z łatwego na trudny, to to, jak zachowuje się nasz pojazd. Na łatwym poziomie trudności możemy pruć na pełnym gazie, odpuszczając go tylko przy ostrzejszych zakrętach czy przy prawie pionowych zjazdach w dół. Wysoki poziom wprowadza już kilka utrudnień. Zawodnicy mają tylko delikatnie lepszą sztuczną inteligencją, ale za to naszą terenówkę jest znacznie trudniej utrzymać na torze. Musimy tutaj sprawnie operować gazem i hamulcem, ponieważ gdy dodamy zbyt dużo mocy, wpadniemy w poślizg na pierwszym zakręcie i zaczniemy kręcić bączki. Przy okazji pewnie ktoś nas wtedy uderzy, a pojazdy nie psują się tutaj tylko wizualnie. W Baja: Edge of Control HD mamy wskaźniki nagrzania silnika, stanu oleju, sprzęgła, hamulców, opon oraz ogólnych uszkodzeń pojazdu. Arcade’ówka, a trzeba pamiętać o tylu rzeczach? – zapytacie. W krótkich wyścigach, od których zaczynamy, nie musimy się zupełnie przejmować wymienionymi rzeczami.

Stan pojazdu będziemy za to sprawdzać, gdy odblokujemy już mocniejsze maszyny, a naszym zadaniem stanie się przejechanie bardzo długich etapów rajdowych. Jeden rajd zajmuje tutaj kilka minut, a zazwyczaj musimy odbyć ich minimum trzy. Pędząc przez ogromne pustynie (skala map robi tu spore wrażenie), będziemy zmuszeni zatrzymywać się w wyznaczonych punktach naprawy. Wystarczy, że staniemy tam na moment, a pojazd będzie sam się naprawiał, w zależności od tego, ile poświęcimy czasu na pit-stop. Co jednak, gdy przebijemy oponę na środku pustkowia? Wzywamy helikopter, który ląduje kilka kilometrów przed nami (co ciekawe pilot może odmówić lądowania), a my analogicznie zatrzymujemy się obok niego i następuje naprawa. Takich przystanków będzie co najmniej kilka, szczególnie gdy postanowimy włączyć sobie rajd trwający nawet trzy godziny – i nie mówię tu o przyspieszonym czasie w grze, a o tym prawdziwym, bo tyle zajmie nam przejechanie najdłuższego rajdu BAJA 1000. Krótsze rajdy również występują, więc jeśli ktoś woli jechać piętnaście minut lub godzinę – nie ma problemu.

Oprócz klasycznych wyścigów i rajdów czeka na nas jeszcze kilka innych wariantów ścigania się. Autorzy przygotowali tryb Hill Climb, który polega na wjechaniu pod niezwykle stromą górę, a następnie bezpiecznym zjechaniu z niej. Utrata kontroli nad autem równa się dużym zniszczeniom, lecz na próżno liczyć tutaj na zaawansowany system demolowania samochodu, gdyż prowadzimy licencjonowane pojazdy, których swoją drogą jest bardzo dużo. Blacha odpadnie, ale nie ma co czekać, aż auta będą zgniecione jak puszki. Dużo emocji daje również tryb wyzwań. Polega to na tym, że wybierając np. najlepsze auto, rozpoczynamy wyścig na końcu stawki i naszym zadaniem jest dogonienie innych aut oraz dotarcie do mety na pierwszym miejscu. Całość jest na tyle skrzętnie zaplanowana, że wyprzedzenie ostatniego pojazdu zawsze odbywa się tuż przed metą, co sprawia masę emocji. Ostatnim trybem w Baja: Edge of Control HD jest Free Ride. Możemy w nim swobodnie pojeździć po licznych mapach oraz poodkrywać ukryte na nich małe miejscowości, ale nie ma w tym krzty sensu. Tryb ten raczej służy do sprawdzenia, jak sprawdzają się nasze pojazdy, które możemy ulepszać, poprawiając ich osiągi lub zmieniając konfiguracje dla jeszcze lepszych czasów. A propos czasów – gra ma problem z prezentowaniem tego, ile sekund za nami są przeciwnicy. Zdarza się, że gdy jedziemy pierwsi, to zawodnik będący trzecim ma do nas mniejszą stratę czasową niż ten z drugiego miejsca.

Twórcy w zwiastunie premierowym głównie skupili się na grafice, tak jakby to ona miała sprzedać ten tytuł. Nie wiem, kto to wymyślił, ale Baja: Edge of Control HD wygląda po prostu słabo. Mamy tutaj rozdzielczość Full HD oraz 60 klatek na sekundę, lecz nie zmienia to tego, że jakość plansz waha się od szkolnej oceny dwa z plusem do maksymalnie czwórki. Ponadto występuje błąd graficzny polegający na tym, że ślady na jezdni pozostawione przez pojazdy widać przez np. górę. W miejscu, gdzie widzimy dziwną smugę, zawsze okazuje się, że to był fragment planszy prześwitujący przez inny element. Cienie wyglądają bardzo słabo, strasząc nas ząbkami na krawędziach, a sytuacja pogarsza się w trybie podzielonego ekranu. Udało mi się sprawdzić grę w trzy osoby naraz (maksymalnie cztery) i z każdym kolejnym graczem grafika lekko pogarszała się, ale za to płynność pozostawała na tym samym poziomie. Co dziwne, grając ze znajomymi na jednej kanapie, nie możemy liczyć na wyścig ze standardową ósemką uczestników, ponieważ sztuczna inteligencja może sterować maksymalnie dwoma pojazdami. Dobrze wypada za to muzyka. Kilkanaście kawałków, od gitarowych brzmień po rap, pasuje do zabawy i pompuje adrenalinę, gdy wybijamy się do skoku na kilkaset metrów. Samochody brzmią różnie, ale aż chciałoby się odgłosów w lepszej jakości, które potęgowałyby uczucie prowadzenia ogromnej bestii.

Baja: Edge of Control HD oferuje również tryb online, w którym mierzymy się z innymi graczami na dowolnie skonfigurowanych przez nas mapach. Wyścigi możemy też rozgrywać w trybie rankingowym, jednakże nie mogłem sprawdzić, jak to wszystko sprawdza się w ruchu, ponieważ serwery świecą pustkami. Czasem ktoś dołączy do naszego lobby, ale zazwyczaj po chwili znika. Szczerze, trochę mnie to smuci, bo te wyścigi po bezdrożach naprawdę dają radę. Grafika nie zachwyca i występują jakieś drobne błędy, jednak w ogólnym rozrachunku bawiłem się naprawdę dobrze. Dwa modele jazdy, kilka urozmaiceń podczas wyścigu, liczne rodzaje trybów, jakie możemy rozgrywać, wieloosobowy tryb dla maksymalnie czterech graczy na jednej kanapie – naprawdę warto dać temu tytułowi szansę, nawet w pełnej cenie.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Baja: Edge of Control HD

Atuty

  • Dwa modele jazdy
  • Fizyka
  • Tryby zabawy
  • Sporo tras i pojazdów

Wady

  • Grafika
  • Miejscami błędy w tabeli czasowej

Baja: Edge of Control HD nie porwie Was ze względu na swoją odnowioną grafikę. Tytuł wessie każdego wyjątkowo przyjemnymi wyścigami.

Kacper Mądry Strona autora
cropper