Recenzja: Gran Turismo Sport (PS4)

Recenzja: Gran Turismo Sport (PS4)

Jakub Wojtkowiak | 27.10.2017, 20:00

Od dawna nie czekałem tak bardzo na żadną grę, a na pewno nie od premiery PlayStation 4. Kolejna część Gran Turismo zawsze była jak dzień dziecka. Niestety, od premiery Gran Turismo 6 wiele się zmieniło – przede wszystkim to, że pojawiła się niebezpieczna konkurencja. Czy wraz z Gran Turismo Sport ekipa Polyphony sobie poradzi?

Cóż, poradzić, poradziło, ale ewidentnie z kilkoma postojami po drodze, złapaniem gumy i utratą kilku (całkiem ważnych) części podczas jej wymiany na poboczu. Podczas pierwszego kontaktu z grą byłem cholernie zawiedziony. Zawartość przynajmniej z połowę mniejsza niż w Project Cars 2, kampania dla pojedynczego gracza praktycznie nie istnieje, wyścigi “rankingowe” zostały w formacie z bety – myślałem, że to jakiś ponury żart. Tyle tytułem pozytywnego wstępu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gran Turismo Sport #1

Ale po kolei. Zawsze, ale to zawsze stawiam mechanikę gry wyścigowej z modelem jazdy ponad zawartość i wygląd produkcji – to chyba całkiem logiczne. W Gran Turismo Sport frajda jest niebywała! Nie oszukujmy się – nie jest to symulator z samego końca skali, gdzie czai się sławny iRacing czy chociażby Raceroom, rFactor 2 lub Project Cars 2. Nie jest to też oczywiście poziom Forzy czy Drivecluba. Gra jest idealnie wyważona, wymagająca, ale jednak czuć, że odrobinę prostsza niż wymienione wcześniej tytuły. I to absolutnie nie jest zarzut! Czuć aerodynamikę w samochodach wyścigowych z prawdziwego zdarzenia. Tracąc na moment kontakt z asfaltem, chociażby najeżdżając na wysokie tarki, momentalnie czujemy utratę przyczepności, jeśli szybko nie zareagujemy – wiadomo, co się stanie. Największą zmianą od Gran Turismo 6, jaką zauważyłem w modelu jazdy, jest przeniesienie masy w samochodach drogowych. Przeciążenia praktycznie czuć na własnym ciele, najbardziej przy hamowaniu oraz szybkich łukach – to robi wrażenie! Najpiękniej widać to na torze Brands Hatch za pierwszym zakrętem – zjeżdżając w dół na wypłaszczenie, docisk powoduje uderzanie podwozia o ziemię i świetne efekty dźwiękowe oraz odczucia na kierownicy. W żadnej innej grze nie zwróciłem uwagi na taki szczegół. Niestety, wszystko to po prostu się rozpieprza w momencie, kiedy zaczynamy brać udział w wyścigu na luźnej nawierzchni. Nie mam pojęcia, po co ten element znajduje się w grze. Nie przypominam sobie, żeby zdobyło to jakąś wybitną popularność w poprzednich częściach. Jazda przypomina bardziej poruszanie się po lodzie niż faktycznej nawierzchni szutrowej, frajda zerowa, a trasy są totalnie nijakie. Może bym był bardziej pobłażliwy, gdyby nie fakt, że ostatnie DiRT-y wniosły na rynek nową jakość rajdów, a Project CARS 2 miał świetny tryb Rallycrossu. Szkoda mocy przerobowych, które na pewno były potrzebne do stworzenia… niepotrzebnej części gry.

Gran Turismo Sport #2

Wspomniane wcześniej wyważenie przenosi się też na łatwiejszą grę na padzie! Jest zdecydowanie najbardziej przystępnym symulatorem, do którego możemy użyć DualShocka bez wcześniejszego ślęczenia godzinami w ustawieniach kontrolera. Naprawdę – gra na DS4 sprawiała po prostu frajdę. Oczywiście Thrustmaster T300 RS GT, na którym ogrywam gry wyścigowe, to inny poziom zabawy i sprawdza się genialnie, ale jak wspomniałem – da się, można, polecam z czystym sumieniem! Jeśli chodzi o kierownicę, to czuję trochę słabszą siłę FFB niż w przypadku chociażby Project CARS 2, ale też z ręką na sercu – nie dłubałem w ustawieniach zbyt długo.

Gra wygląda naprawdę dobrze. Szczegółowość modeli samochodów jest niebywała, każdy wygląda fenomenalnie, a wnętrza samochodów drogowych to już zupełnie nowa liga. A co najważniejsze – wszystko działa super stabilnie. Zdarzyło mi się może z dwa razy przez całą grę, że faktycznie klatki trochę spadły, ale tylko w dużym zamieszaniu na starcie. Cienie i oświetlenie to kolejne elementy, które w Gran Turismo zawsze wyglądały fenomenalnie i tutaj inaczej nie jest. Tryb zdjęć to już w ogóle inna bajka. Jak kogoś bawi fotografia, nawet taka w wykonaniu wirtualnym, może spędzić tu godziny. A efekty są powalające. Maszynka do robienia genialnych tapet!

Gran Turismo Sport #3

Kolejnym elementem, którego nie spodziewałem się pochwalić, będą… dźwięki pojazdów! Tutaj seria zawsze kulała. Śmialiśmy się, że pojazdy brzmią jak różne rodzaje pralek, wiertarek, suszarek i innych sprzętów AGD. Teraz jest naprawdę dobrze. Najlepiej brzmi oczywiście Nissan GTR, który ze swoim charakterystycznym wydechem “trąbi” na wysokich obrotach. Z kolei Dodge Challenger SRT Hellcat będzie zawodził pięknym jękiem kompresora, a moje ulubione auto z całej gry, Porsche 911 GT3 RS, wbija się w mózg pięknym dźwiękiem 6-cylindrowego boksera kręcącego się do blisko 9 tysięcy obrotów. 4-litrowe V8 znane z Mercedesów będzie też pięknie bulgotało z wydechu po odpuszczeniu gazu. Silnikowy orgazm, tutaj kłaniam się nisko – zupełnie nie spodziewałem się takiej różnicy w stosunku do poprzednich części czy nawet bety gry! Niestety, w parze nie idzie dalsza część udźwiękowienia. Okropne dźwięki piszczących opon psują trochę odbiór gry, zaś kolizje z elementami otoczenia lub innymi pojazdami to jakiś ponury żart – brzmią jak stuknięcia plastikowych pudełek, a nie maszyny, które ważą ponad tonę.

Gran Turismo Sport #4

Chciałbym teraz zacząć wyliczać, czego w grze nie ma, i nawet nie wiem, od czego zacząć. Może chcecie pograć w singlu? Okej, tylko że nie. Po pierwsze – zawsze online. Nigdy nie zrozumiem tego kroku! Brak Internetu? Możecie sobie zorganizować jakieś wyścigi w trybie zręcznościowym, ale żaden postęp się nie zapisze. Nie zrobicie nawet zdjęcia! Załóżmy jednak, że PSN działa, nasz Internet jest zdrowy i dysponujemy pełną zawartością gry. Kampania dla jednego gracza składa się na dobrą sprawę z trzech elementów – szkoły jazdy, wyzwań oraz nauki każdego toru dostępnego w grze. Nie jest tego dużo, ale wystarczy na kilka godzin i opiera się na ludzkiej naturze współzawodnictwa – przecież kumpel nie będzie miał lepszego czasu niż ja! No i jak to tak, zostawić brązowy medal, jak jeszcze srebro i złoto czeka po drodze? Ja się na ten haczyk złapałem, sukcesywnie poprawiam czasy i zdobywam złote medale w kolejnych misjach/torach oraz lekcjach. Mimo że jest to słabe zastępstwo typowego trybu kariery znanego z GT, sprawia mi radość – po prostu lubię masterować kolejne etapy, poprawiając czas o tysięczne sekundy.

Gran Turismo Sport #5

Twórcy ewidentnie postawili na grę sieciową. I przyznam szczerze – tutaj też jest super. Przypomniałem sobie dawne czasy męczenia rFactora w F1 Lidze. Kulturalna rozgrywka przez kilkanaście okrążeń koło w koło bez lagów i bez problemów sieciowych (siema, Driveclub!) – da się? Da się! Zakładając, że do tej pory graliście w trybie sieciowym z “randomami”, wyglądało to tak: pierwszy zakręt, “KAMIKAZE”, rage quit. Tutaj twórcy mocno stawiają na dwa aspekty – nasze umiejętności szybkiej jazdy oraz grę fair play. Za czyste okrążenia i brak kontaktu z innymi graczami będziemy nagradzani poziomem czystej gry. Za szybkie okrążenia oraz wygrywanie wyścigów zostaniemy też przydzieleni do wyższej ligi (ranking od E do S). Idealnie nie jest – często dostajemy ujemne punkty, mimo że wypadek nie był z naszej winy, a cięcie toru nie było oczywiste z punktu widzenia regulaminowego… tak czy inaczej, jest to krok w bardzo dobrą stronę! Przed startem musimy zobaczyć obowiązkowy filmik o etykiecie wyścigów – dla wielu osób, które dotrwały do tego momentu recenzji, są to sprawy oczywiste. Ale jeśli chociaż kilku osobom zaświeciła się lampka ostrzegawcza, to było warto. W trakcie mojej dotychczasowej zabawy spotkałem się tylko i wyłącznie z pasjonującą zabawą koło w koło przez kilka/kilkanaście okrążeń – bez chamstwa, bez lagów, bez problemów. Szanuję. Dziwna jedynie jest sprawa “rankingowych” wyścigów oraz mistrzostw. Dzienne wyścigi rozgrywane są o konkretnych godzinach w konkretnych grupach samochodów na konkretnym torze – pozostawione rozwiązanie z bety jest po prostu... dziwne.

Gran Turismo Sport #6

Wróćmy do rzeczy, których nie ma. I tu zaczyna się robić niemiło. Cholerna paranoja! 160 samochodów? Jasne. Tyle że ogromna większość tej liczby to wariacje tych samych maszyn! Sama Alfa Romeo 4C ma cztery różne wariacje. Klasyki? Cały jeden – Audi S1 Quattro Pikes Peak z lat 80. Kolejnym pod względem “starości” pojazdem jest Aston Martin One-77 z 2009 roku. Nawet samochody, które są aktualnie produkowane, w grze zaprezentowane są w wersjach z lat ubiegłych – tak też Mercedes A45 AMG dostępny jest w wersji w rocznika 2013, AMG GT z 2015, Ferrari z kolei oferuje model 458… a gdzie 488 (chociaż gdy pomyślałem o kwestii dźwięku, to akurat dobry wybór)?. Mógłbym tak wyliczać dalej. I będę. Gdzie Porsche 918? McLaren 675LT? 720S? P1? Jedynym obecnym z wielkiej trójki hipersamochodów jest LaFerrari. Gdzie inne modele Lambo? Gdzie Huracan Performante? Aventador – jakikolwiek? Drogowe modele Porsche poza 911 GT3 RS? Standardowe Audi R8? Aston DB11? Bugatti Chiron? VW Golf R? Nie no, po co. Przecież graczy bardziej interesuje kolejny nijaki model koncepcyjny, prawda? Domyślam się, że to kwestia licencji oraz czasu, w jakim gra powstawała. Początki sięgają przynajmniej roku 2013, więc duża część samochodów, o których wspominam, jeszcze nie istniała, ale i tak problem pozostaje. W porównaniu chociażby do Project Cars 2, wszystko, co wyliczyłem powyżej, to po prostu ŻENADA!

Gran Turismo Sport #7

Niestety, podobnie sprawa się ma z torami. Jak można reklamować grę, jadąc na sentymencie graczy do marki, i nie wrzucić chociażby torów, które każdy lubił z serii Gran Turismo? Raczej jestem fanem prawdziwych torów, ale te fikcyjne z poprzednich części były ikonami i świetnie je wspominam – Eiger, Grand Valley, Special Stage 5, High Speed Ring. W tej odsłonie? Zapomnijcie. Prawdziwe tory? Jest ich dosłownie kilka. Dobrze, że Nurburgring się ostał… W stosunku do Gran Turismo 6 mamy do dyspozycji dosłownie ułamek zawartości. Trzeba też pamiętać, że tory nie są od razu dostępne, a odblokujemy je w miarę zdobywania poziomów. Finałem jest poziom 20. i Nurburgring.

A to jeszcze nie wszystko. Może pamiętacie, jak wychwalałem warunki pogodowe oraz dynamiczny upływ czasu w Project Cars 2? Chciałbym pochwalić też za to Gran Turismo Sport!... nie no, żartowałem, nie ma czego chwalić. Muszę coś więcej dodawać? Serio, Polyphony? Serio? Rok 2017. Konkurencja. Duża i ważna konkurencja. A Wy pozwalacie na wypuszczenie swojej produkcji z takimi brakami? Nie chcę tego tak ujmować, ale jest to wstyd. Nawet takie rzeczy jak tuning pojazdu – ten sprowadza się teraz do wyboru opon oraz kilku poziomów podniesienia mocy samochodu oraz obniżenia jego wagi. Do tego wszystkiego dołączmy jeszcze irytujący interfejs, w którym musimy się przez wszystko przeklikiwać, co czasami doprowadza do szewskiej pasji. Dodatkowo używanie prawego analoga w menu jak myszki na PC? Serio, Polyphony? Rok 2007 dzwoni i pyta, co tam.

Gran Turismo Sport #8

A wiecie, co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze? Że gra mi się świetnie. Produkcja wciągnęła mnie o wiele bardziej niż Project Cars 2, ciągle siedzę i masteruję wyzwania czasowe, mam ochotę na wchodzenie do multi, bawię się edytorem malowania pojazdów, robię zdjęcia… grywalność. Grywalność to jest chyba jedyny element, który pozwala serii zachować ducha poprzednich części. Ale, niestety, czuję się moralnie zobowiązany do wymienienia wszystkich powyższych wad, które po prostu takiej produkcji, takiemu studiu i takiemu wydawcy nie przystoi, szczególnie że chociażby wspominany kilkukrotnie Project Cars 2 jest produkcją, w której znajdziecie wszystko co powyżej i więcej. ALE. Jeśli szukacie czegoś mniej hardkorowego, do pogrania ze znajomymi, do bicia rekordów kumpli, do zabawy online… możliwe, że GT Sport, mimo wszystko, będzie grą dla Was. Chciałbym tylko zamienić słowo z osobą, która w pewnym momencie produkcji gry stwierdziła “Hej, dajmy milion samochodów koncepcyjnych, usuńmy trasy, które już mamy w GT6, dodajmy trzy tory owalne, 3000 różnych Nissanów GTR i będzie dobrze!”. Gratulacje!

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Gran Turismo Sport

Atuty

  • Bardzo przyjemny model jazdy
  • Dobre podejście do multiplayera
  • Grywalność i płynność!
  • Bardzo poprawione dźwięki pojazdów

Wady

  • Tragiczna jazda po szutrze
  • Brak warunków pogodowych oraz dynamicznego trybu czasu
  • Interfejs

Jestem rozdarty. Ogromna grywalność i super multiplayer kontra absolutny brak zawartości i niezrozumiałe rozwiązania. Jeśli zamierzacie grać w multi i uwielbiacie urywać setne części sekund w próbach czasowych – śmiało, próbujcie. Jeśli kochacie różnorodność – “przykro mi”, chyba Project Cars woła.

Jakub Wojtkowiak Strona autora
cropper