Recenzja: Shadow of the Colossus (PS4)

Recenzja: Shadow of the Colossus (PS4)

Paweł Musiolik | 30.01.2018, 09:01

Shadow of the Colossus należy do grona najlepszych gier, jakie pojawiły się na PlayStation 2. Geniusz Fumito Uedy i jego ambicje napotkały jednak na swojej drodze ograniczenia – brak mocy konsoli. Z pomocą przyszedł dopiero remaster na PS3. Nikt się nie spodziewał, że parę lat później dostaniemy remake Shadow of the Colossus. Remake, który śmiało może konkurować z Crashem o miano najlepiej odnowionej gry.

Stworzenie remake'u nie jest łatwym zadaniem. Oryginalne twory często mają wierne grono fanów bojących się jakichkolwiek zmian. Shadow of the Colossus zgromadziło wokół siebie wyjątkowo oddaną grupę ludzi. Co prawda ekipa Bluepoint odświeżyła już raz Cień Kolosa na PS3, ale wtedy ograniczono się do podniesienia rozdzielczości oraz poprawy płynności gry. Stworzenie remake'u tak ważnej dla fanów marki PlayStation produkcji stanowi całkiem inny poziom wyzwania. Sam miałem pewne obawy po zobaczeniu pierwszych materiałów. Bałem się, że gra utraci ten tajemniczy, przemieszany z niesamowitym uczuciem pustki klimat.

Dalsza część tekstu pod wideo

Shadow of the Colossus #1

Wystarczyło jednak, że spędziłem z Shadow of the Colossus kilkanaście minut, by porzucić swoje obawy. Przeniesienie całości na nowy silnik graficzny i odtworzenie całej gry we współczesnej technologii z wykorzystaniem najnowszych osiągnięć w temacie grafiki komputerowej nie ujęło grze klimatu. To, co chciał osiągnąć Fumito Ueda – ogromne uczucie pustki w Forbidden Lands – tutaj wypada jeszcze lepiej niż w oryginale na PlayStation 2. Niektórzy z Was mogą pamiętać tamtą wersję, gdzie zasięg widzenia mocno ograniczono przesyconym efektem bloom oraz wszechobecną mgłą oraz innymi sztuczkami graficznymi, co oszczędzało (i tak niedostatecznie) moc PS2. Ogromne ambicje autorów nie mogły więc zostać w pełni zrealizowane.

Na PlayStation 4 tego problemu nie ma. Ale Bluepoint nie chciało niczego zmieniać w oryginalnej wizji, wiedząc, ile ta znaczy dla ludzi. Nie mamy więc w grze żadnych usuniętych z oryginalnej gry kolosów. Wszystkie zmiany skupiono wokół warstwy technicznej – grafika, praca kamery i sterowanie. Czyli to, co na PlayStation 2 po prostu nie domagało. Czy można więc zaryzykować twierdzenie, że otrzymaliśmy grę idealną? Tak.

Shadow of the Colossus #2

Nowa oprawa wizualna pozwala doceniać jeszcze bardziej różnorodność i pustkę krainy, którą przemierzamy. Ogromne pole rysowania obiektów sprawia, że po wspięciu się na wzniesienie, możemy spojrzeć aż po horyzont z myślą, że po kilku minutach jazdy na Agro jesteśmy w stanie tam dotrzeć i sprawdzić, czy gra nie ma przed nami sekretów. Współczesne efekty graficzne, zwłaszcza rozmycie podczas ruchu (którego siłę możemy sobie ustawić w menu) pozwala jeszcze mocniej angażować się w walki z kolosami, w trakcie których poruszamy się konno. Uwierzcie, żadne słowa czy zrzuty nie są w stanie oddać wrażeń, jakich doznałem podczas walki z gigantycznym Phalanksem w trakcie burzy piaskowej nad pustynią.

Poprawiono także sterowanie. To jest wygodniejsze i dokładniejsze. Pozmieniano układ przycisków, by nie łamać sobie palców jak w oryginale, ale jeśli komuś nie będzie odpowiadało, to dodano również klasyczne sterowanie, a także – uwaga – opcję dowolnego dopasowania klawiszy. Mało? W menu gry znajdziemy również opcje ustawienia filtra obrazu. Więc jeśli komuś nie odpowiada to, jak wygląda gra, to może sobie aktywować jeden z kilku filtrów i w taki sposób grać. Oprócz tego mamy tryb fotograficzny dla entuzjastów pstrykania zrzutów z gry. Posiadacze PS4 Pro ucieszą się dodatkowo z dwóch opcji graficznych – 1080p z płynnymi 60 klatkami na sekundę albo wypasione graficznie 1440p, które jest skalowane do 4K z odpowiednim TV (lub downsamplowane przy Full HD). Oczywiście wszystkie opcje zmieniamy w locie podczas gry. Wspomniałem też o poprawionej kamerze, chociaż osoby, które nie czytają tekstu tylko patrzą na oceniaczkę, pewnie zauważyły, że w minusach wypisałem sporadyczne problemy dotyczące tego elementu. I generalnie – tak, praca kamery jest znacząco poprawiona, przez 95% czasu nie sprawia absolutnie żadnych problemów. Zdarzyły mi się jednak momenty podczas walki z kolosem, gdzie kamera miała pewien problem z odpowiednim ustawieniem się i nawet centrowanie jej nie pomagało.

Shadow of the Colossus #3

Po tych kilku akapitach fani oryginału powinni by spokojni o jakość remake'u. Ale co z tymi, którzy nie mieli okazji zagrać w Shadow of the Colossus? Co ma ich przekonać? Cały zestaw, który sprzedawany jest w wyjątkowo niskiej (około 139 złotych) cenie. Produkcja Team ICO stara się być czymś więcej niż grą. Opowieść, którą nam serwuje tytuł Fumito Uedy, pełny jest niedopowiedzeń i tajemniczości, która dopiero z czasem się przed nami odsłania. Jednak w przeciwieństwie do dzisiejszych gier artystycznych oferuje wyjątkowo dobrze skrojoną rozgrywkę. Wcielamy się w postać tajemniczego Wandera, który na koniu Agro przyjeżdża na Zakazane Ziemie, by dokonać zabronionego rytuału i wskrzesić swoją ukochaną. Osiągnąć może to zabijając kolejno szesnaście kolosów.

By zrealizować ten cel, wyruszamy bez większych podpowiedzi w ogromną i niesamowicie różnorodną (a przy tym piękną) krainę. Jedyną wskazówką, jaką mamy przez cała grę, są odbijające się od naszego miecza promienie światła, które wskazują kierunek do kolejnego kolosa. Ale to tylko początek, bo tytuł nie oferuje nam żadnych podpowiedzi, jak takiego zabić. Grając pierwszy raz, podchodzimy do walk metodą prób i błędów, szukając optymalnej drogi do słabych punktów. I tu trzeba pamiętać – im dalej w las, tym walki są trudniejsze i wymagają od nas odpowiedniego podejścia. Mnie, osobie, która ukończyła Cień Kolosa dwukrotnie, przejście gry zajęło niecałe 5 godzin. Jednak próby samodzielnego rozgryzania każdej walki spokojnie wydłużą całość dwukrotnie. A oprócz tego mamy także odblokowany po przejściu tryb Próby czasowej, za ukończenie którego otrzymujemy pomocne w zwykłej grze przedmioty.

Shadow of the Colossus #4

Shadow of the Colossus pokazało mi jeszcze jedno – że nie cierpię na growy kryzys. Od pewnego czasu nie bardzo chciało mi się grać w cokolwiek, jeśli nie musiałem tego robić. Bałem się, że zrecenzowanie gry będzie wymagało zmuszania się. Było jednak wręcz przeciwnie. Nie mogłem doczekać się momentu w którym mógłbym ponownie usiąść do gry. Nie ukrywam, że swoje zrobił sentyment do dawnych czasów na rynku gier, bo Shadow of the Colossus jest jednym z ich najlepszych przedstawicieli. Ale nawet bez tego sentymentu, słysząc kolejne utwory ze ścieżki dźwiękowej czy pokonując kolejnego kolosa, chce się grać. Po prostu chce się sprawdzić, co jeszcze oferuje ta kraina. Niezależnie od tego, czy to Wasz pierwszy pobyt w tym miejscu czy wracacie tam po kilku latach przerwy.

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Tytuł do recenzji dostarczył nam wydawca gry - Sony Interactive Entertainment Polska.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Shadow of the Colossus

Atuty

  • Oprawa audiowizualna
  • Klimat
  • Płynność rozgrywki (60 FPS na PS4 Pro)
  • Poprawione sterowanie (i kilka opcji alternatywnych)
  • Cena w stosunku do jakości i zawartości gry

Wady

  • Gra jednak ma czasami jeszcze drobne problemy z kamerą

Jedna z najlepszych gier złotej ery konsolowych produkcji doczekała się odświeżenia w dzisiejszej technologii. Shadow of the Colossus wygląda i działa fenomenalnie. To idealny moment, by nadrobić grę, jeśli nie mamy jej jeszcze na koncie.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper