Recenzja: Iconoclasts (PS4)

Recenzja: Iconoclasts (PS4)

Adam Grochocki | 29.01.2018, 20:03

Patrząc na zwiastuny zapowiadające Iconoclasts, bez większego zastanowienia pomyślałem „o, kolejna metroidvania, mam już jakieś z Plusa”. Gdyby nie recenzencki obowiązek, produkcja pewnie odeszłaby w zapomnienie, bo lista gatunkowych zaległości nie maleje. A byłby to błąd, duży błąd.

W świecie rządzonym przez organizację religijnych fanatyków żyje sobie Robin. Nastoletnia dziewczyna, córka mechanika, chce iść w ślady ojca i w sekrecie pomaga ludziom w potrzebie. Niestety narzucony przez organizację One Concern porządek zakazuje ludziom wykonywania zawodów, do których nie zostali wyznaczeni. Karą jest publiczna egzekucja, a gdy ta nie dochodzi do skutku, Robin z biegu staje się najbardziej poszukiwaną osobą i musi zrobić wszystko, by ocalić siebie i swoich bliskich.

Dalsza część tekstu pod wideo

Iconoclasts #1

Za prostą grafiką kryje się niebywale angażująca warstwa fabularna. Sama Robin nie jest zbyt gadatliwa, ale nadrabiają to spotykane na naszej drodze postacie. Poznajemy szalonych naukowców, ślepo wierzących fanatyków, wojowniczych piratów czy wioskowych lekkoduchów, ale też ludzi ciężko doświadczonych przez los (czytaj władzę) i charyzmatycznych czarne charaktery. Obok wątku głównego znalazło się miejsce na mniejsze historie opowiadające losy poszczególnych bohaterów. Pastisz miesza się dramatem, a dramat z patosem. Nieoczywiste konkluzje wątków pobocznych zgrabnie mieszają się z dobrze zaplanowanymi zwrotami akcji. Zupełnie nie spodziewałem się, że tego typu produkcja może dostarczyć tak dobrej historii. Historii, która w zakłopotanie może wprawić większość rozbuchanych produkcji AAA.

Niech nie zmyli Was pozornie prosta grafika 2D. Iconoclasts stylizowane jest na 16-bitowe produkcje z dawnych lat, ale w ruchu robi o wiele lepsze wrażenie niż na uchwyconych obrazkach. Bogate w detale, zróżnicowane lokacje przykuwają wzrok kontrastującymi kolorami, a w wielu momentach produkcja wygląda tak, jakby została żywcem wyjęta z kultowej już serii Metal Slug. Na uwagę zasługują dopracowane i różnorodne animacje postaci. Podczas zabawy zakres ruchów jest dość ograniczony, ale w trakcie scenek przerywnikowych bohaterowie żywo gestykulują i wykonują całkiem widowiskowe akcje. Szkoda jedynie, że dialogi nie zostały udźwiękowione.

Iconoclasts #2

Pod względem rozgrywki rzeczywiście mamy do czynienia z kolejną odmianą gatunku metroidvanii. Poruszamy się po dwuwymiarowych lokacjach, gdzie rozwiązujemy zagadki i szukamy sposobu na dostanie się do zamkniętych lokacji. Tak w dużym uproszczeniu. Zaimplementowane łamigłówki niekiedy dają solidnie popalić szarym komórkom, a co najważniejsze, nie powtarzają się – od prostego przesuwania kamieni, przez zabawy z elektrycznością, aż po bardzo złożone zagadki, przy których spędzamy kilkadziesiąt minut. Standardowo dla gatunku wraz z rozwojem fabuły otrzymujemy dostęp do nowych umiejętności, które wykorzystamy do odwiedzenia niedostępnych wcześniej miejsc i zdobycia ukrytych tam przedmiotów, więc należy zdawać sobie sprawę, że backtracking jest integralną częścią rozgrywki. Taka magia gatunku.

Od poziomu zagadek i fabuły odstaje bardzo średni system walki. Przy walce z błąkającymi się po lokacjach żelkami, różnego rodzaju glutami i kolczastymi „cosiami” pomaga duża asysta w celowaniu. Dużo trudniej, gdy trafimy na strzelaninę z ludzkimi przeciwnikami i wkrada się niekontrolowany chaos. Twórca gry, Joakim Sandberg, zdawał sobie z tego sprawę, dlatego spotkania z żołnierzami ograniczył do uzasadnionego fabułą minimum, a nawet podczas tych potyczek pozwolił nam skorzystać z umiejętności specjalnych i ukształtowania terenu, by jak najszybciej pozbyć się zagrożenia. Z drugiej strony zaimplementowani w grze bossowie to klasa światowa. Walczymy z nimi na specjalnie przygotowanych arenach i na każdego trzeba znaleźć sposób. Powalczymy z samurajami, komandosami, potworami i wielkimi machinami – łącznie około dwudziestu bossów i mini-bossów!

Iconoclasts #3

Chyba nie muszę ponownie podkreślać, że Iconoclasts bardzo mi się podobało. Tworzona przez siedem lat gra Joakima Sandberga robi wrażenie w dosłownie każdym aspekcie. Nawet gdy coś nie poszło po myśli twórcy, to zrobił on wszystko, by słabsze momenty w jakiś sposób wynagrodzić. Każdy fan metroidvanii powinien dopisać ten tytuł do listy życzeń.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Iconoclasts

Atuty

  • Fabuła
  • Łamigłówki
  • Bossowie

Wady

  • Chaotyczne strzelaniny

Iconoclasts to wyśmienite połączenie elementów platformowych z łamigłówkami okraszone dopracowaną grafiką i emocjonującą fabułą.

Adam Grochocki Strona autora
cropper