Recenzja: Railway Empire (PS4)

Recenzja: Railway Empire (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 01.02.2018, 21:47

Railway Empire to przedstawiciel niemalże wymarłego już gatunku tycoonów, zabierający nas na wycieczkę po XIX-wiecznej historii amerykańskiego kolejnictwa. Budując szynowe imperium, musimy się jednak wykazać nie tylko zmysłem planistycznym, ale co ważniejsze – ekonomicznym.

Gier, w których projektowaliśmy bądź zarządzaliśmy siecią kolejową, w przeszłości nie brakowało, jednak zwykle skupiały się one na jednym z tych aspektów, drugi marginalizując. Railway Empire stara się tutaj zrobić coś więcej. Szukając odpowiedniego porównania, przychodzi mi na myśl krzyżówka serii Raiload Tycoon z Traffic/Industry Giants – cenionych klasyków sprzed lat. Wprawdzie twórcy nie wymyślili nic nowego, ale twórczo i udanie połączyli znane wszystkim rozwiązania.

Dalsza część tekstu pod wideo

Railway Empire #1

Pierwsze, co się rzuca o oczy po rozpoczęciu zabawy, to kilka trybów do wyboru w menu. Możemy rozegrać kampanię, pojedynczy scenariusz, grę swobodną (sami ustalamy warunki początkowe) oraz sandboksa (wszystko odblokowane). Początkowo razić może mała liczba dostępnych scenariuszy do wyboru, ale deweloper zamiast na ilość poszedł na jakość i wszystkie rozgrywają się na olbrzymich mapach kilku rejonów USA. Oprócz głównych zadań pojawiają się poboczne, więc zaliczenie każdej „misji” zajmuje nawet półtorej godziny. Z drugiej strony nie da się ukryć, iż kampania jest raczej rozbudowanym treningiem dla pozostałych trybów, lecz i tak zdrowo się napocimy. Co ciekawe, można praktycznie zrezygnować z tycoonowego elementu rozgrywki, wyłączając realizm pociągów – przenikają wtedy przez siebie i odpada przymusowe budowanie mijanek, połączeń równoległych i tym podobnych. Osobiście tego nie polecam, bo całe wyzwanie wiele na tym traci, ale cóż, dobrze, że taka opcja jest. Wracając jeszcze do kampanii w ramach fabuły, znajdziemy tam przypomnienie kluczowych wydarzeń z amerykańskiej historii kolei w XIX wieku, lecz nie ma tam nic, o czym byśmy już nie wiedzieli, więc można ją spokojnie przeklikać.

W dzieciństwie prawie każdy chłopak chciał mieć kolejkę elektryczną i układać tory w dowolne kombinacje. Tutaj będziemy robić zasadniczo to samo, aczkolwiek musimy przy tym jeszcze zarobić pieniądze. Na rozległych mapach liczba miast jest zadowalająca, opcje prowadzenia biznesu całkiem spore, a możliwości tworzenia siatki połączeń praktycznie nieograniczone. Nie musimy nawet walczyć z terenem, bowiem w razie potrzeby gra sama wybuduje tunel, most czy przesiekę. Owszem, wymagający gracze będą kręcić nosem, bowiem rzeczywiście obniża to poziom realizmu, lecz bardzo ułatwia i uprzyjemnia rozgrywkę. Mimo to, przy wybraniu opcji realistycznego zachowania pociągów, wciąż mamy się nad czym głowić, wykorzystując oprócz szyn dworce, stacje zaopatrzeniowe, semafory czy odpowiednie lokomotywy. Ostatecznie chodzi o stworzenie takiej sieci kolejowej, by transport obywał się sprawnie i bez zbędnych przestojów, a przy tym był rentowny, co nie zawsze idzie w parze.

Railway Empire #2

Wbrew pozorom przewóz pasażerów i poczty pomiędzy miastami nie jest tym, co przynosi największe profity – w tej kwestii mamy dostarczanie szerokiej gamy towarów z farm i kopalń. Część z nich zaspokaja popyt produkcyjny w istniejących fabrykach, inne służą rozwojowi miast, zwiększając liczbę ich mieszkańców, czyli potencjalnych klientów. Już sama działalność stricte transportowa sprawia sporo frajdy, ale na tym się ona nie kończy, bowiem nasza spółka może wykupić na własność fabrykę i czerpać z niej zyski. Zresztą w wybranej metropolii da radę samemu wybudować wybrany zakład produkcyjny wpisujący się w nasz model biznesowy. Jeśli jest jeszcze miejsce, stawiamy inne budynki zwiększające atrakcyjność mieściny, by przyciągnąć więcej ludzi. Chcąc nadać zabawie większej złożoności i dreszczyku emocji, twórcy dorzucili kilka rywalizujących z nami spółek kierowanych przez sztuczną inteligencję, tak więc sabotaż, nieczyste zagrania czy inne nieprzyjemności są na porządku dziennym. Tutaj ciekawostka – jeśli jesteśmy na skraju bankructwa, mogą nas nawet wykupić. Nasuwa się jednak pytanie. Skoro istnieje tak rozbudowana rywalizacja, dlaczego nie otrzymaliśmy opcji gry przez Sieć? To spore niedopatrzenie, a w każdym razie niewykorzystany potencjał. Rozwój technologiczny jednak w miejscu nie stoi, więc żeby utrzymać się na rynku, musimy inwestować w badania wynalazków branżowych z lat 1830-1910. Znajdziemy tam między innymi wiernie odtworzone prawie czterdzieści modeli lokomotyw, nowe wagony oraz wiele innych drobniejszych usprawnień. W każdym razie mamy z czego wybierać i musimy kolejne wynalazki dobierać mądrze, żeby nie zostać w tyle za konkurencją.

Railway Empire #3

Oprawa wizualna tytułu świetnie oddaje klimat kolejowej produkcji omawianego okresu oraz geografię poszczególnych regionów USA, gdzie rzucają nas nasi mocodawcy. Raz podbijamy półpustynne prerie, innym razem – pełne lasów Wschodnie Wybrzeże bądź góry Środkowego Zachodu. Fajerwerków graficznych wprawdzie nie uświadczymy, ale poszczególne mapy wyglądają niemal jakbyśmy oglądali je dzięki Google Earth. Owszem, porównanie wprawdzie trochę na wyrost, lecz najbliższe osiągniętemu efektowi. Miasta również prezentują się ładnie i zmieniają się w czasie rzeczywistym. Możemy obserwować ich rozrost zależny od naszych działań oraz zmieniającą się zabudowę wraz z upływem czasu. Same pociągi wykonano z dbałością o historyczne detale, a dzięki możliwości przybliżania widoku oglądamy je pełnej krasie. Zawsze miło popatrzyć, jak sapiący parowóz wjeżdża na stację, czy oglądać coraz smuklejsze i szybsze lokomotywy z długimi składami na trasie. Podsumowując, grafika z pewnością stanowi duży plus produkcji, zwłaszcza gdy oglądamy nasze włości oczami maszynisty.

Największy problem zostawiłem na koniec. Związany jest z torami, a dokładniej z mechaniką ich układania. Wprawdzie łącząc dwa punkty, od razu dostajemy proponowaną trasę wraz kosztorysem, lecz najczęściej przesadzonym. Ponadto taki plan nie omija istniejących już budynków, więc bywa niewykonalny, co zmusza nas do żmudnego stawiania znaczników i kombinowania. Jeśli przypadkiem usuniemy kawałek szyny, gra czasem nie pozwala połączyć odcinków na nowo. Zdarzają się również sporadyczne problemy z budową zwrotnic, stawianiem stacji zaopatrzeniowych czy z działaniem (a raczej niedziałaniem) semaforów. Swoje trudności dokłada (podobnie jak przypadku Sudden Strike IV tego samego wydawcy) mało intuicyjne sterowanie, przez które tworzenie nowych połączeń i zarządzanie potrafi nieźle zirytować. Wymienione wady wprawdzie nie przeszkadzają w tym, by dobrze się bawić, jednak wpływają nieco na końcową ocenę.

Railway Empire #4

Pomimo niewygodnego sterowania, Railway Empire to całkiem dobra propozycja dla wielbicieli strategii ekonomicznych, niekoniecznie związanych z koleją. Świetna oprawa graficzna, słusznej długości czas zabawy i multum możliwości rozwoju naszego biznesu – czy można chcieć czegoś więcej? Można – mniej zaporowej ceny, bo obecne 249 zł zachęca raczej do czekania na promocję niż premierowego zakupu.

Grę do recenzji dostarczył nam polski dystrybutor - firma CDP.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Railway Empire

Atuty

  • Oprawa graficzna
  • Ogromne mapy
  • Spore możliwości rozwoju prowadzonej spółki
  • Długi czas zabawy
  • Rywalizacja z SI i badania techniczne

Wady

  • Niewygodne sterowanie
  • Brak trybu multiplayer
  • Fabuła w kampanii potraktowana po macoszemu
  • Wersja PS4 bez polonizacji
  • Sporadyczne problemy z mechanikami gry

Gra ekonomiczna o budowie kolei w XIX wiecznej Ameryce. Miła dla oka oprawa graficzna składają się na świetny, strategiczny tytuł dla posiadaczy PS4. Szkoda tylko, że mało intuicyjne sterowanie psuje nieco cały efekt.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper