Recenzja: Uncharted: Złota Otchłań (PSV)

Recenzja: Uncharted: Złota Otchłań (PSV)

Mateusz Greloch | 12.03.2012, 15:30

Gdyby ktoś parę lat temu powiedział mi, że będę ogrywał Uncharted na kieszonsolce, puknąłbym się w czoło I wysłał delikwenta do wariatkowa. „Panie! Jak to?! Za mało mocy, za mały ekran! Jak tu pokazać piękno tej gry?” Gdyby patrzę na te słowa trzymając w ręku Vitę z odpalonym Uncharted: Złota Otchłań, śmieję się sam do siebie, bowiem moje wątpliwości zostały rozwiane w ciągu pierwszych 5 minut z tym tytułem.

Nie można się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że seria Uncharted to jedna z najlepszych serii jakie pojawiły się na PlayStation 3. Nie dziwi więc, że Sony Bend jako jedno z najmocniejszych studiów w arsenale Sony, zaatakowało premierę PS Vity małą wersją tego, na co czekali z niecierpliwością fani poprzednich odsłon. Złota Otchłań to prequel, bowiem wydarzenia dzieją się przed tymi z Drake’s Fortune. Na próżno szukać tu Chloe czy Eleny, choć ze starej ekipy spotkamy naszego wiernego i nieokrzesanego przyjaciela – Sullivana. Fabuła rzuca nas aż do rejonów Środkowej Ameryki, gdzie w bezkresnej dżungli przyjdzie nam po raz kolejny stanąć przez zadaniem odkrycia zaginionego miasta. Dodajcie do tego masę zagadek, strzelania oraz łączenia faktów historycznych, a otrzymacie to, do czego przyzwyczaiła nas seria – niezapomnianą przygodę, którą będziemy długo wspominać.

Dalsza część tekstu pod wideo

Żeby zrekompensować brak pewnych kluczowych dla serii bohaterów wprowadzono nowe postaci – starego, nieznanego wcześniej partnera Nathana Drake’a, czyli Jasona Dantego oraz młodą, butną pani archeolog – Marisę Chase. Marisa na początku wydaje się być żółtodziobem, jednak wraz z postępem fabuły jej postawa jak i pogląd na niektóre sprawy ulega zmianie, co czyni ją niezwykle atrakcyjną partnerką w drodze do zaginionego miasta. Głównym antagonistą tej odsłony jest despotyczny dyktator Roberto Guerro, który przewodzi mała, rewolucyjną armią. Rewolucja jednak upada, jednak wierny oddział dalej podąża za swoim przywódcą tytułując go „Generałem”, choć teoretycznie nie rości już praw do tego tytułu.

Przejście gry zajmuje około 10-12h, co jest długością optymalną. Grę podzielono na 33 rozdziały, jednak długość rozgrywki nie męczy. Całość jest podana dosyć zgrabnie i ani przez chwilę nie można było odczuć znużenia. Szybkie i dynamiczne etapy w których przychodzi nam się mierzyć z żołnierzami generała Guerro przeplatają się z typowymi dla Uncharted poziomami platformowymi, a wszystko dopieszczono stosowną liczbą zagadek.

Same zagadki zasługują na osobny akapit, bowiem dzielą się na wiele rodzajów. Zagadki w stylu dopasowanie symboli na rzeźbach z symbolami na mechanizmie otwierającym drzwi to standard, więc skupmy się na nowościach. Możliwości PS Vity zostały wykorzystane w stu procentach, bowiem ilość wariacji opartych na schemacie „smyrania” ekranu powala. Za pomocą paluchów możemy obracać mechanizm zamka by znaleźć kombinację go otwierającą, możemy również odrysować symbol znajdujący się na rzeźbie bądź kolumnie za pomocą poruszania po kawałku papieru palcem udając, że jest on ołówkiem lub kawałkiem węgla. To tylko początek palcowania po ekranie – gdzieniegdzie znajdziemy rozsypanki [mapy, ilustracje, listy gończe], które trzeba odpowiednio obrócić i wpasować w obrysy – amatorzy puzzli będą w siódmym niebie. Ale nie samymi zagadkami Uncharted stoi – eksploracja to element, który przyciąga równie wielu zwolenników Nathana Drake’a, a to właśnie tutaj Vita pokazuje swoje pazurki. Podczas eksploracji możemy korzystać z analogów i przycisków by biegać, skakać i strzelać, zaznaczyć ścieżkę półek skalnych za pomocą palca wskazując Nate’owi drogę. Jest to duże ułatwienie eksploracji, bowiem nie trzeba ciągle klikać X-a lub kółka by wspinać się zeskakiwać z półki na półkę. Tylny panel jest używany głównie do bujania i wspinania się po linie oraz obracania przedmiotów, które oglądamy z bliska, a które można oczyścić z brudu i tym samym dopatrzeć się nowych wskazówek niezbędnych, by pchnąć fabułę do przodu.

System strzelania, osłon i walki wręcz to rozwiązanie skopiowane z „peestrójkowych” tytułów. Sama mechanika opiera się na systemie, który został wprowadzony w dwójce, a z którym do czynienia mieliśmy także przy okazji trójki. Jeśli strzelanie zaprezentowane w Drake’s Fortune nie przypadło Wam do gustu, to Złota Otchłań wzorująca się na Among Thieves powinna Was zadowolić. Twórcy wzięli sobie chyba do serca narzekania graczy na ilość strzelania w Oszustwie Drake’a i tym razem nieco przystopowali z ilością lokacji wypełnionych wrogami. Powiedziałbym, że powrócono do schematu znanego z drugiej odsłony, gdzie strzelanie stanowiło około 30% gry, a resztę wypełniała eksploracja i rozwiązywanie zagadek.

Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to jeśli tak mają wyglądać tytuły startowe PS Vity, to aż strach pomyśleć co developerzy wyciągną z tego sprzętu za 2-3 lata. GRA JEST ŚLICZNA w każdym tego słowa znaczeniu. Dżungla wygląda wiarygodnie, a modele postaci zostały dopieszczone i ciężko dopatrzeć się niedoróbek w ich animacji. Oprócz dżungli przyjdzie nam zwiedzić parę budynków, jaskiń i świątyń, które wyglądem nie odstają od reszty etapów. Wielkie brawa dla Sony Bend, za dostarczenie tak dopieszczonego produktu, w tak krótkim developerskim czasie. Ponownie potwierdza się teoria, że studia mające doświadczenie w programowaniu na PlayStation 3, pokochają Vitę za jeszcze lepsze warunki tworzenia nowych produkcji.

polskiej wersji językowej głosu Nathanowi oraz Sullivanowi udzielają aktorzy wcielający się w ich postaci w grach peestrójkowych, czyli ponownie będziemy mieli okazję posłuchać Jarosława Boberka oraz Andrzeja Blumenfelda. Nowym postaciom przydzielono głosy Leszka Zdunia [Dante], Doroty Gardias-Skóry [Chase]. W postać generała Guerro wcielił się Dariusz Odija, który moim skromnym zdaniem wypadł najlepiej z całej trójki debiutantów. Jego głęboki tembr głosu idealnie wpasowuje się w nieznoszący sprzeciwu charakter generała. Co ciekawe, Dorota Gardias-Skóra, która debiutuje w roli użyczającej głosu postaci w grze video wypada bardzo przekonująco i nie czuć, że została wrzucona do składu na siłę.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to wymieniłbym aliasing i cieniowanie, które szczególnie dają się we znaki, jeśli trzymamy Vitę dosyć blisko oczu. Z początku ząbki biją po oczach, jednak im dalej w grę, tym bardziej udziela się klimat serii, a my przestajemy zwracać na nie uwagę. Kolejną niedoróbką jest zły montaż plików audio, który objawia się tym, że kwestia wypowiadana przez aktora kończy się, a ich wirtualny odpowiednik dalej kłapie językiem. Wygląda to co najmniej komicznie i przypomina angielski dubbing w chińskich filmach kung fu.

Złota Otchłań to bardzo dobre uzupełnienie „dużej” trylogii. Przedstawiona historia jest wiarygodna i wciąga od pierwszych chwil. Sterowanie jest precyzyjne, a oprawa graficzna nie pozwala wyjść z zachwytu nad możliwościami przenośnej konsoli Sony. Widać, że we wnętrzu drzemie prawdziwa bestia, która tylko czeka, aż któryś z developerów postanowi ją ujarzmić. Wielbiciele serii pokochają przenośne Uncharted za wierność serii i zebranie najlepszych jej elementów w jedną spójną całość, natomiast ludzie, którzy niedawno nabyli PS Vitę docenią ten tytuł za świetne zastosowanie elementów wyróżniających tę konsolę od konkurencji. Uncharted to nie tylko gra lub pokaz możliwości PS Vity, to przygoda, którą można przeżywać całą rodziną, a która w niczym nie ustępuje częściom znanym z PlayStation 3.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Uncharted: Złota Otchłań

Atuty

  • Oprawa audio-wizualna
  • Wiarygodna historia i „ludzkie” postaci
  • Pomysłowe zagadki
  • Świetne wykorzystanie możliwości PlayStation Vita

Wady

  • Drobne błędy techniczne
  • Dubbing zalicza czasami wpadki

Takie premierowe tytuły powinna mieć każda konsola. Graficzny orgazm połączony ze sprawdzoną rozgrywką tworzy duet niesamowity. A to wszytko w kieszeni.

Mateusz Greloch Strona autora
cropper