Recenzja: The 25th Ward: The Silver Case (PS4)

Recenzja: The 25th Ward: The Silver Case (PS4)

Laughter | 09.03.2018, 21:31

The 25th Ward: The Silver Case to najbardziej przesiąknięta szaleństwem gra tego roku i raczej nie ulegnie to już zmianie. Suda51 udowodnił, że świetnie czuje się w klimatach noir, które w połączeniu z jego narracją dają niesamowity efekt.

The 25th Ward zadebiutowało pierwotnie w 2005 roku jako podzielona na odcinki gra mobilna. Produkcja nigdy nie opuściła granic Japonii, a w ostatecznym rozrachunku została wymazana z egzystencji w 2011 roku. Paradoksalnie świadomość istnienia tego projektu nabrała tylko na sile. Wokół gry zebrała się niewielka grupa fanatyków wywodząca się z kultu szalonego twórcy o pseudonimie Suda51. Wspomniane grono było na tyle głośne, że autorzy postanowili odświeżyć ten tytuł i tym razem wydać go na całym świecie, zmieniając jednocześnie platformy docelowe z telefonów komórkowych na PlayStation 4.

Dalsza część tekstu pod wideo

The 25th Ward: The Silver Case #1

The 25th Ward nie da się postrzegać jako zwykłej gry, bo i na próżno tu szukać elementów normalnej rozgrywki. To surrealistyczny tytuł gatunku visual novel opowiadający skomplikowaną historię należącą do trylogii Kill The Past, gdzie pewne motywy i elementy się powtarzają. Ja wpadłem w sidła tej serii i nie potrafię się uwolnić. Fabuła wciągnęła mnie od pierwszej sceny i wymagała pełnego zaangażowania, bo w tym wypadku nie tylko musimy czytać, ale i robić to ze zrozumieniem. Łatwo nie jest, bo dialogi są mocno filozoficzne, pełne metafor i zmuszające do refleksji. Wiele rzeczy świadomie pozostawiono interpretacji gracza i właśnie to dostarczało mi najwięcej zabawy.

Jeśli graliście we wcześniejsze The Silver Case (dobrze wiem, że nie), to... nadal nie wiecie, czego się spodziewać. Mamy do czynienia z kontynuacją, która pomimo paru silnych nawiązań, przedstawia nową historię toczoną wokół osobnych wątków. Jednocześnie wymagana jest znajomość poprzedniczki, bo bez niej trudno będzie się odnaleźć w tym pogmatwanym uniwersum, które swoją innością potrafi zarówno bezgranicznie zauroczyć, jak i totalnie zniechęcić do zagłębiania się w wydarzenia. Nie bez powodu jest to dzieło darzone autentyczną miłością przez niewielką niszę, a większość graczy świadomie zignoruje jego istnienie.

The 25th Ward: The Silver Case #2

Najmocniejszą stroną, a może nawet jedyną faktycznie dobrą cechą The 25th Ward jest oczywiście scenariusz. Osadzono go na 7 lat po wydarzeniach przedstawionych w pierwszej części. Śledzić będziemy losy nowych bohaterów, ale kilku starych również będzie miało swój udział. Tym razem zmieniono miejsce akcji na tytułową 25. dzielnicę. Jest to niepodległe miasto, które powstało poprzez wyciągnięcie wniosków z przeszłości i wcześniejszych porażek rządu. W efekcie mieliśmy otrzymać utopię, gdzie społeczeństwo żyje w szczęściu, a przestępczość najzwyczajniej w świecie nie istnieje.

Rzeczywistość wygląda jednak inaczej i The 25th Ward to dystopia, w której przepływ informacji jest ściśle kontrolowany, z kolei wszelkie odstępstwa od narzuconych reguł zostają natychmiast wyeliminowane. Tyczy się to również ludzi. Zbrodnia traktowana jest mocno filozoficznie i nadaje się jej istotę zaraźliwego wirusa. Nosicieli pośpieszenie eliminuje specjalna agencja rządowa, a opinia publiczna żyje w nieświadomości tego, co dzieje się w cieniu. To jednak tylko powierzchowna fasada tego miejsca, bo prawdziwy cel i przeznaczenie miasta to znacznie bardziej skomplikowana kwestia. Fakty a prawda to w tym wypadku dwie oddzielne kwestie, które gracz musi odróżnić.

The 25th Ward: The Silver Case #3

Tym razem przygotowano trzy kampanie podzielone na kilka rozdziałów. Zabieg o tyle ciekawy, że poszczególne strony opowieści poznajemy nie tylko z perspektywy różnych bohaterów, ale i zostały one napisane przez trzech scenarzystów. W efekcie każdy fragment historii posiada własny motyw przewodni. Różnią się też nieco odmienną narracją i paroma wyróżniającymi aspektami, jak kreska artystyczna czy unikalny styl graficzny, eksponowany głównie za sprawą portretów postaci i wizualizacji istotniejszych dla historii scen.

Pomimo wymienionych różnic, całość jest niezwykle spójna. Poszczególne rozdziały w idealny sposób się uzupełniają, stopniowo odsłaniając przed nami znaczenie głównej intrygi. Bardzo dobre rozwiązanie zważywszy na fakt, że darowano nam irytujące cliffhangery. Pojedyncze "odcinki" to w gruncie rzeczy osobne historie posiadające własne rozpoczęcie, rozwinięcie i zakończenie. Wiele z nich spisuje się dobrze jako krótkie, ale samodzielne i satysfakcjonujące sprawy poruszające ciekawe motywy. Nam pozostaje chwytanie pojedynczych nici i wątków przeplatających się w trakcie całej gry. W ten sposób odsłaniamy powoli kurtynę tajemnicy.

The 25th Ward: The Silver Case #4

Początkowo byłem do tej pozycji mocno uprzedzony, spodziewając się niegrywalnej mobilnej popierdółki, zwłaszcza że w pamięci miałem poprzedniczkę, która pod względem rozgrywki była tak archaiczną i nieprzyjemną grą, że twórcy aż przepraszali grającego w trakcie rozgrywki. Kontynuacja jest pod tym względem znacznie lepsza i to z prostego faktu – rozgrywki jest tutaj znacznie mniej. Usunięcie paru elementów sprawiło, że gra jest dużo przyjemniejsza i łatwiej się ją poznaje. Nie jest jednak tak, że wywalono do kosza całą interaktywność. Niekiedy zostaniemy zaskoczeni, bo twórcy potrafią wrzucić nas do totalnie abstrakcyjnej sytuacji i kazać nam walczyć w stylu turowego RPG.

Zrezygnowano z koszmarnego sterowania i często nic niewnoszącego łażenia po brzydkich lokacjach. Zamiast tego postawiono na same komendy. Te sprowadzają się głównie do obejrzenia odwiedzanego miejsca, rozmowy z towarzyszem lub wpisania hasła. Niekiedy trudno odgadnąć logikę twórców, więc komendy wybieramy losowo, aż akcja posunie się do przodu. Same zagadki istnieją tylko po to, aby zwiększyć poczucie uczestniczenia w sprawie. Odpowiedzi często są nam podawane, a my musimy je tylko przepisać. Słabo to wyszło i jeśli szukacie elementów klasycznej gry, to ich tu po prostu nie uświadczycie, bo całość składa się głównie z czytania.

The 25th Ward: The Silver Case #5

Paradoksalnie wyszło to grze na dobre. Tempo historii nabrało dynamiki, a ilość irytujących aspektów wynikających z tragicznej rozgrywki została po prostu mocno ograniczona. Przyznam się, że pomimo licznych wad, byłem autentycznie zahipnotyzowany The Silver Case, ale jednocześnie nie byłbym w stanie polecić tamtej gry zwykłym fanom gatunku. W wypadku The 25th Ward sprawa wygląda inaczej i uważam, że znacznie więcej osób powinno dać temu tytułowi szansę. Chociaż nie przepadam za ogrywaniem gier gatunku visual novel na dużym TV, to w tym wypadku przepadłem na wiele godzin i nie mogłem oderwać się od konsoli, próbując ułożyć zaistniały w głowie mętlik.

Ponownie otrzymujemy dziwną i przepełnioną szaleństwem atmosferę pełną onirycznego klimatu. Czasem trudno rozgryźć, co jest metaforą, a co stanowi część rzeczywistości, z jaką mierzą się nasi bohaterowie. Przez około 20 godzin poznajemy ich osobiste wątki, przeszłość oraz rolę do odegrania w szerszym planie. Wszystko to zaczyna się od zabójstwa kobiety, które stopniowo zbiera wokół siebie coraz więcej osób z całkowicie odmiennych środowisk. Co je łączy i jaki w tym wszystkim udział ma legendarny kryminalista oraz duch z przeszłości Kamui Uehara? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań nie zawsze będą jasne, często zaskakują, ale przede wszystkim trafiają do podświadomości i sprawiają, że trudno wyrzucić je z głowy.

The 25th Ward: The Silver Case #6

Ponarzekać muszę na grafikę. Jest znacznie ładniej niż w pierwszej części, ale nadal potwornie paskudnie i nie da się o niej wypowiedzieć w pozytywny sposób. Trójwymiarowe otoczenie stworzono w oparciu o absolutne minimum detali. Jest nijako, nudno i nieciekawe. Niski budżet bije tutaj z każdego aspektu. Kwestie bohaterów są nieme i towarzyszy im odgłos przypominający dźwięk stukania klawiszy maszyny do pisania. Na dłuższą metę jest to bardzo męczące, więc pierwsze, co powinniście zrobić, to wejść do ustawień i przyciszyć odgłosy o 70%.

Ścieżka dźwiękowa składa się z kilku remiksów z poprzedniczki oraz nowych utworów skomponowanych przez powracającego Masafumi Takadę. Na potrzeby remake'u zostały one odświeżone przez legendarnego Akirę Yamaoke znanego z serii Silent Hill. Efekt jest najzwyczajniej w świecie idealny. Mamy tutaj połączenie kilku gatunków, w tym obowiązkowy dla noir jazz czy budujące niepokój elektroniczne brzmienia ambientowe. Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek innej muzyki mogącej towarzyszyć tej grze. Obraz i utwory stanowią tutaj nierozerwalną całość. Mógłbym się jedynie przyczepić, że niektóre kawałki powtarzają się zbyt często. Wolałbym, aby kilka scen posiadało unikalną dla siebie ścieżkę dźwiękową.

The 25th Ward: The Silver Case #7

The 25th Ward razem z The Silver Case to psychodeliczne kryminały noir, których nie da się porównać do niczego innego w branży gier. Oczywiście unikatowość nie oznacza z miejsca, że mamy do czynienia z dziełem, które powinien poznać każdy. To produkcje przeznaczone dla wąskiego grona odbiorców zakochanych w charakterystycznej twórczości Sudy51 i stylu jego pierwszych gier, z naciskiem na Killer7 i wcześniej wydane tytuły. Znowu otrzymaliśmy świetny thriller z mocnymi elementami fikcji politycznej, stanowiący skarbnicę wspaniałych dialogów (aczkolwiek trafiłem na kilka błędów w tłumaczeniu). Fani będą wniebowzięci, a innych nie przekona żadna ocena.

Kod do recenzji dostarczył wydawca gry - NIS America.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The 25th Ward: The Silver Case

Atuty

  • Niesamowity scenariusz
  • Psychodeliczny klimat noir
  • Ścieżka dźwiękowa i budowana atmosfera
  • Świetne dialogi i bohaterowie

Wady

  • Zagadki to kpina
  • Paskudna grafika

Psychodeliczny kryminał noir niebezpiecznie wdzierający się do umysłu. Kwintesencja charakterystycznego stylu Sudy51 i wspaniała opowieść, którą musi poznać każdy fan Grasshopper Manufacture.

Laughter Strona autora
cropper