Recenzja: Devil May Cry HD Collection (PS4)

Recenzja: Devil May Cry HD Collection (PS4)

Laughter | 21.03.2018, 13:36

Devil May Cry - seria bezsprzecznie kultowa, legendarna, a swego czasu również pionierska i rewolucyjna. To było jednak wieki temu i od tego momentu minęło 17 długich lat, a nam serwuje się kolejny raz to samo i nie liczy z faktem, że te gry już dawno stały się "przeterminowane".

Uwielbiam Devil May Cry i naprawdę darzę ten cykl wielkim sentymentem. Chciałbym móc napisać, że "nowa" kolekcja HD sprawdza się świetnie i tytuły nie utraciły swojego niegdysiejszego blasku. Niestety, to niemożliwe. Pierwsze Devil May Cry pojawiło się w 2001 roku i podniesienie rozdzielczości nie zmienia tutaj absolutnie niczego. Wiekowość tej gry widać, a przede wszystkim czuć na dosłownie każdym kroku. Przez te lata pojawiło się po prostu mnóstwo znacznie lepszych gier, za którymi Dante nie potrafi już nadążyć.

Dalsza część tekstu pod wideo

Devil May Cry HD Collection #1

Legendarny rycerz Sparda przeszedł do historii jako bohater ludzkości – demon, który przeciwstawił się własnemu gatunkowi i stanął w obronie słabszych, ratując ich przed zagładą. Z powodu swojej zaskakującej decyzji porzucił dotychczasowe życie na rzecz egzystencji wśród uratowanych przez siebie ludzi. Lata mijały, a historia przemieniła się w mit. Była jednak prawdziwa i nie została jeszcze zakończona, bo swoją rolę do odegrania ma jeszcze syn wspomnianego wojownika.

Pierwsze Devil May Cry było rewolucją, ale mowa o początkach PS2, gdy gry potrafiły jedną nogą tkwić jeszcze w czasach poczciwego szaraka. Stosowało się wówczas wiele sprawdzonych schematów, poddając je eksperymentom. Przygody Dantego to nic innego jak klasyczny Resident Evil w odmiennym wydaniu, które ukształtowało gatunek slasherów. Mamy więc podobną konstrukcję zagadek, masę backtrackingu z szukaniem przedmiotów i przeskakujące statyczne ujęcia kamery. Osią zabawy staje się jednak walka bronią białą i żonglowanie przeciwnikami, utrzymując ich w powietrzu poprzez wykonywanie efektownych ataków.

Devil May Cry HD Collection #2

Problem polega na tym, że system walki utracił swoją niegdysiejszą ikrę. Ruchom Dantego brakuje mocy, a robiący niegdyś wrażenie poziom wyzwania ujawnia się teraz jako efekt uboczny ogólnej sztywności rozgrywki. Możliwe, że nieco przesadzam, wszak spędzony czas nie uważam za tragicznie zmarnowany. Było wręcz przeciwnie – lubię starą szkołę tworzenia gier i przez dużą część przygody bawiłem się nie najgorszej, ale jednocześnie nie mogłem odeprzeć wrażenia, że ząb czasu dał się tu aż za mocno we znaki.

Masa rzeczy po prostu irytuje – zarówno w samym sterowaniu, jak i męczącym cofaniu się po brzydkich i znanych już lokacjach. Przekonałem się również, że wspomnienia potrafią przekonująco kłamać i zdziwiłem się, że całość pęka w naprawdę zastraszającym tempie, a samą treść fabularną można streścić w kilku słowach. Dalej czułem jednak wspaniały klimat gotyckich pomieszczeń, nawet pomimo paskudnej grafiki, szkaradnie rozmazanych tekstur i masy umownych rozwiązań.

Devil May Cry HD Collection #3

Przechodząc dalej mamy Devil May Cry 2. Sama obecność tej gry w zestawie to wielki minus. Nie bez powodu przeszła do historii jako jedna z najgorszych kontynuacji w branży. Całkowicie się z tym zgadzam i podpisuję pod tym stwierdzeniem. Twórcy położyli tę produkcję już na etapie projektowania za sprawą masy nietrafionych decyzji. Powrót do niej to duży szok i uświadomienie sobie, że jest jeszcze gorsza, niż ją zapamiętałem.

Capcom w przypadku kontynuacji spieprzyło dosłownie wszystko, za co gracze pokochali pierwsze przygody Dantego. System walki zepsuli poprzez dodanie do niego księżycowej grawitacji i dziwnej fizyki – mamy przez to wrażenie, że cała gra dzieje się pod wodą. Walczy się po prostu fatalnie. Do tego przesadzono z siłą pistoletów, co zepsuło cały balans. Lokacje są nie tylko brzydkie wizualnie, ale też paskudnie zaprojektowane. Przeciwnicy wypadają nudno, a cała gra odpycha niemal każdym aspektem. Grając w to kolejny raz, upewniłem się tylko, że „dwójka” powinna zostać zasypana na pustyni obok E.T.

Devil May Cry HD Collection #4

Devil May Cry 3 to już powrót do formy, ale i odsłona, która podzieliła społeczność. Prequel opowiadający o początkach kariery białowłosego łowcy demonów miał masę zwolenników. Do dziś część fanów uważa ten tytuł za najlepszy w serii. Z drugiej strony były głosy niezadowolenia ze strony osób, którym nie spodobał się szczeniacki charakter głównego bohatera i ogólny kierunek przypominający podążenie ścieżką młodzieżowego anime dla nastolatków.

„Trójka” najlepiej zniosła próbę czasu. Przy tej części najszybciej przyzwyczaimy się do systemu walki, bo i jest on najszybszy oraz daje najwięcej możliwości. Znów jednak parę nietrafionych rozwiązań daje się we znaki, zwłaszcza że denerwowały już w dniu swojej premiery w 2005 roku. Dante posiada szeroki wybór stylów walki, ale zmieniać je możemy tylko przy określonych punktach lub na początku misji. Jest to uciążliwe rozwiązanie, a w praktyce okazuje się, że i tak ten podstawowy jest najbardziej wszechstronny i najskuteczniejszy.

Devil May Cry HD Collection #5

Dalej męczy irytujące cofanie się po lokacjach i zagadki sprowadzające się do przenoszenia jednego przedmiotu w inne miejsce. Od etapów platformowych i tragicznej detekcji kolizji ma się ochotę wyrywać włosy z głowy. Jest najlepiej, jeśli spojrzymy na całą kolekcję, ale nadal potwornie archaicznie i przede wszystkim – brzydko. Znowu wyidealizowany obraz wspomnień prysł niczym mydlana bańka.

Devil May Cry HD Collection to bardzo wybiórcze odświeżenie. Masa przerywników filmowych nie doczekała się nawet przystosowania do szerokich ekranów i straszą czarnymi pasami po bokach. Te, które nie działają na silniku gry, nie zostały w ŻADEN sposób podrasowane, więc straszą pikselozą i koszmarną jakością. Są nieczytelne i wyglądają niczym wideo z YouTube'a w rozdzielczości 360p. Tego po prostu nie da się oglądać na współczesnych telewizorach.

Problem dotyczy nawet menusów. Nie zostały przystosowane do dzisiejszych telewizorów, a wszelkie opcje straszą poszarpaną czcionką. Niby nic, co wpływałoby bezpośrednio na rozgrywkę, ale estetycznie wygląda to po prostu źle i pokazuje, że firma nawet tutaj się nie postarała. Ot, po prostu leniwy port gier, które najlepsze lata mają dawno ze sobą.

Devil May Cry HD Collection #6

Różnice względem wydania z PS3? Podniesienie rozdzielczości z 720p do Full HD (1080p) i to w zasadzie tyle. W praktyce nie wpływa to w żaden sposób na obcowanie z tymi grami. Co gorsza, poprzez wyostrzenie obrazu na jaw wyszły pewne umowności i sztuczki stosowane przez grafików, ukrywane w czasach PS2 – przykładowo dalszy plan otoczenia, który jest najzwyczajniej płaską makietą. Niezależnie od wybranego elementu kolekcji, gry wyglądają paskudnie i od dawna łapią się do listy produkcji, które powinny otrzymać zbudowany od podstaw remake.

Sięgając po Devil May Cry HD Collection, dostajemy pierwszą odsłonę broniącą się klimatem, koszmarną kontynuację, która nie powinna nigdy powstać, i archaiczną trójkę, która choć cierpi na istotne wady, to dostarcza najwięcej frajdy. Taki zestaw został wyceniony na odpowiednio niższą cenę, ale nadal nie uważam, żeby był potrzebny i wart kwoty, jaką woła za niego Capcom. Leniwy port i pokaz, jak nie traktować swoich ikon.

Grę do recenzji dostarczył nam polski dystrybutor - Cenega.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Devil May Cry HD Collection

Atuty

  • Klimat pierwszego Devil May Cry
  • Niższa cena
  • Nie najgorsza walka w DMC 3

Wady

  • Wszystko, co związanie z DMC2
  • Paskudne tekstury
  • Okropne przerywniki filmowe i menusy
  • Męczący backtracking
  • Sztywne sterowanie
  • Irytujące archaizmy

Przeszłość, która sprawia, że diabeł faktycznie może zapłakać.

Laughter Strona autora
cropper