Recenzja: The Jak & Daxter Trilogy (PSV)

Recenzja: The Jak & Daxter Trilogy (PSV)

misiek_86 | 22.06.2013, 13:23

Ostatni tydzień w naszej branży upłynął zdecydowanie pod znakiem Naughty Dog. Warto jednak zaznaczyć, że nie chodzi jedynie o premierę Last of Us, ale także o wypuszczenie przez Sony reedycji trylogii The Jak and Daxter, hitu psiaków z ery PS2, na PlayStation Vita. Te 3 gry mają już na karku dekadę, ale wciąż potrafią doskonale bawić. Pytanie czy przygotowujący konwersję spece z Mass Media czegoś przy okazji nie zepsuli.

Wydane pod koniec 2001 roku The Jak and Daxter: The Precursor Legacy było jedną z pierwszych gier, które kupiłem na PlayStation 2. Pamiętam opad szczęki i wołanie wszystkich domowników przed telewizor, aby pokazać im z jak pięknym tytułem mamy do czynienia. Co więcej, z racji tego że późniejsze odsłony tej serii i jej największego „rywala” Ratchet and Clank dryfowały coraz bardziej w stronę innych gatunków, to aż do pojawienia się na rynku Super Mario Galaxy, pierwszy Jak stanowił wzór platformówki idealnej. Jak wiecie zapewne z doświadczenia fakt, że coś było niesamowite dekadę temu nie oznacza, że będzie się w to tak samo przyjemnie grało teraz. Zanim przejdziemy do konkretów, dodam tylko ,że nie miałem kontaktu z wersją na trylogii na PS3, także punktem odniesienia będą dla mnie po pierwsze wspomnienia z przechodzenia wszystkich trzech części przygód małomównego głównego bohatera z fryzurą rodem z Dragon Ball Z oraz jego futrzanego kompana na PS3, a po drugie standardy stosowane w dzisiejszych podobnych produkcjach.

Dalsza część tekstu pod wideo

Odpalam więc grę, decydując się zacząć odświeżanie przyjemnych wspomnień od części pierwszej i… jestem pozytywnie zszokowany jakością warstwy wizualnej tego, było nie było, dwunastoletniego tytułu. Co prawda intro jest trochę przydługie, a animacje w nim dość sztywne, ale kolejne zwiedzane przez nas lokacje, spotykane postaci i zwalczani przeciwnicy wyglądają bajecznie. Mamy tutaj do czynienia z tradycyjną dla dawnych platformówek 3D różnorodnością środowisk – odwiedzamy tu m.in. utrzymane w różnych stylach architektonicznych wioski tubylców, plaże, tropikalną dżunglę, starożytne świątynie czy wulkaniczny kanion. Wszystkie elementy są wykonane z należytą starannością, lokacje są pełne różnorakich ozdobników, widać rękę mistrzów kodu z Naughty Dog. Wiele tekstur jest co prawda w niskiej rozdzielczości, ale na małym ekranie Vity to wcale nie przeszkadza. Co więcej, można odnieść wrażenie, że i tak już kolorowa w tej reedycji została obdarowana jeszcze bogatszą paletą żywych barw.

jak1

Jak II to już zupełnie inne doświadczenie – większość lokacji to szarobure zurbanizowane plansze, od czasu do czasu urozmaicane poziomami przypominającymi te z jedynki, choć przedstawionymi w bardziej stonowanych barwach. Natomiast Jak 3 przenosi nas w klimaty rodem z Mad Maxa, choć oczywiście bardziej komiksowe i mniej poważne. Większa część gry odbywa się na pustyni, co stanowi miłą odmianę po części drugiej. Chociaż jak można się bardzo szybko domyśleć i tak koniec końców wracamy do lokacji miejskich, ale ciekawszych niż wcześniej, bo częściowo zniszczonych, a częściowo będących sceną dla teatru działań wojennych na całkiem imponującą (jak na grę z PS2) skalę. Stronę wizualną tych gier należałoby więc uznać za doskonałą, gdyby nie dwie poważne wady trapiące edycję na PS Vita. Po pierwsze animacja nie tylko nie działa, jak na PS3 w 60 klatkach na sekundę, ale do tego potrafi solidnie chrupnąć, nie tylko w momentach, gdy na ekranie jest obecnych kilkunastu przeciwników, śmigają lasery, a Jak wycina chałupce. Bynajmniej. Czasem zdarza się to nawet, gdy po prostu poruszamy się pojazdem po mieście. Co ciekawe, problemy te występują dużo częściej w Jak II i 3, można odnieść wrażenie, że do ich konwersji autorzy po prostu mniej się przyłożyli. Co zawiniło? Goniące programistów terminy? Kończący się budżet przeznaczony przez Sony na port? Tego się pewnie nigdy nie dowiemy. Jedno jest pewne – aż takich problemów z płynnością sobie na PS2 nie przypominam. Druga wada jest może mniej irytująca, ale mimo wszystko warta wspomnienia. Są to występujące raz na jakiś czas przekłamania grafiki. Do najczęstszych tego typu błędów zaliczyłbym czarny ekran pokazujący się na 2-3 klatki, a później wracający do normy oraz „psujący” się obraz w trakcie zabawnych, choć na dłuższą metę irytujących scenek, w których Daxter gada do Jaka, który upadł po stracie całej energii.

Różnorodność rozgrywki stanowi za to po dziś dzień największy atut omawianej trylogii. Co więcej, oferowany styl zabawy zmieniał się wraz z kolejnymi odsłonami. Jak and Daxter, jak już wspomniałem, był klasyczną platformówką 3D. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że był on nudny i przewidywalny. Motyw zbieractwa był tutaj co prawda najbardziej rozwinięty w porównaniu z kontynuacjami, co zmusza osoby chcące zgarnąć platynę do lizania ścian w poszukiwaniu aż 3 różnych typów znajdziek (na znalezienie czeka tu 100 komórek mocy, będących odpowiednikiem gwiazdek z Mario, 2000 orbów oraz po 7 much-zwiadowców ukrytych na każdej planszy). Mimo to gra wciąga i nie chce puścić, bo stawiane przed naszą dwójką bohaterów zadania są różnorodne, poza standardowym skakaniem po platformach i poszukiwaniem istotnych przedmiotów, wypełnimy szereg questów zleconych przez mieszkańców wiosek, uruchomimy pradawne instalacje, pojeździmy różnymi pojazdami czy będziemy ścigać zaginione zwierzęta. Do tego dochodzą też okazjonalne, ale dobrze zaprojektowane walki z bossami.

jak2

W Jak II natomiast rolę skakania trochę zmniejszono na rzecz modnego już wtedy strzelania. Główny bohater poza zdolnością mówienia otrzymał tutaj do dyspozycji kilka zróżnicowanych narzędzi zbrodni, których używać będzie na każdym kroku. Na szczęście nie była to jedyna innowacja. W wyniku eksperymentów złego barona Praxisa Jak otrzymał możliwość przemiany w Dark Jaka, po której to transformacji zmienia kolor skóry na szary, wyrastają mu kły, a siła oraz zasięg ataków wręcz wzrasta. Nowe zdolności trzeba było także wykorzystywać w trakcie rozwiązywania zagadek. Jak 3 stawia natomiast mocniej na poruszanie się samochodami i wierzchowcami. Ten pierwszy element wyszedł programistom dużo lepiej, zarówno misje fabularne, jak i wyścigi bawią wciąż świetnie (trzeba pamiętać, że wykorzystując pomysły z tej odsłony developerzy przygotowali potem całkiem udaną wyścigówkę – Jak X). Etapy, w których poruszamy się na grzbiecie jaszczuropodobnego stwora, należą natomiast do najbardziej krytykowanych w historii całej franczyzy. I chyba słusznie, bo są dość nudne, a do tego sterowanie jest znacznie gorsze niż w przypadku aut czy poruszania się pieszo. Z innych wad całej trylogii należy wymienić problemy z kamerą, która czasem, szczególnie w trakcie walki z dużą liczbą przeciwników oraz skomplikowanych sekwencji platformowych, potrafi wyczyniać cuda i próbować pokazywać wszystko, tylko nie to, co potrzeba. Można ją oczywiście korygować za pomocą prawej gałki, ale po pierwsze nie zawsze mamy na to czas, a po drugie z racji nieklikalnych analogów brakuje opcji autocentrowania za plecami. Inną dającą czasem znać o sobie wadą są źle zaprojektowane checkpointu, zmuszające nas na przykład do pokonania kilku trudnych zestawów platform zanim dotrzemy do walki z bossem. Ale jeśli skupimy się na popełnianiu możliwie najmniejszej liczby błędów, to da się z tym żyć.

Kolejną zaletą tego zestawu jest natomiast długość zabawy, którą oferuje. Każdej z części trzeba poświęcić minimum kilkanaście godzin, jeśli chce się zaliczyć ją na 100%. A wyłączając poza nawias żmudne kolekcjonowanie orbów w Jak and Daxter nie jest to coś, do czego trzeba się zmuszać. Dodatkowo fabuła cyklu nie jest może niesamowicie skomplikowana czy pełna zaskakujących zwrotów akcji, ale dobrze spełnia swoją rolę. Co ważne, motywacje bohaterów są jasne i spójne, ich charaktery zróżnicowane, a nasze działania mają taki wpływ na przebieg wydarzeń, jakiego można by się logicznie rozumując spodziewać. Nie będę wchodził w szczegóły scenariuszy poszczególnych odsłon, bo kto miał PS2, to pewnie orientuje się mniej więcej o co chodzi, a nowym w temacie nie chcę psuć zabawy. Powiem tylko, że czeka Was długa, podobna do sinusoidy droga. Zaczynacie jako zwykły chłoptaś w dość tradycyjnej społeczności, po drodze staniecie się ikoną ruchu oporu w zupełnie innej, bardziej nowoczesnej czasoprzestrzeni, potem znowu wyrzutkiem społeczeństwa, skazanym na banicję… I na tym skończę, uwierzcie na słowo, że mimo dziecinności ta opowieść potrafi wciągnąć.

jak3

Ostatnią zaletę trylogii, która bynajmniej się nie zestarzała, stanowi postać Daxtera. Ten fajtłapowaty chłopaczyna, w wyniku nieporadności zamieniony na początku Jak and Daxter w małego, rudego futrzaka jest największą gwiazdą wśród bohaterów. Każde, dosłownie każde wydarzenie w grze, czy to poważne czy śmieszne, musi zostać przez niego skomentowane. Ponadto ma on o sobie, w odróżnieniu od prawie całej reszty świata, niesamowicie wysokie mniemanie, co tylko zwiększa komizm tej postaci. W pierwszej części jego gwiazda świeci tym mocniej, że Jak jest praktycznie niemy, ale nawet później, gdy sterowany przez nas bohater zaczyna wyrażać swoje zdanie nie tylko poprzez grymasy twarzy, i tak wiewiór odgrywa pierwsze skrzypce w trakcie scenek fabularnych. Tylko dla tej postaci warto czynić postępy w scenariuszu dowolnej odsłony, a przecież mamy tu galerię innych bohaterów. Większość głosów została dobrze dobrana, a budżet na voice acting musiał być na ówczesne standardy wysoki, ponieważ aktorzy wykonali kawał solidnej pracy i ich przezabawnych wymian opinii słucha się z przyjemnością. Szkoda tylko, że w pierwszej części nie dodano w stosunku do pierwowzoru możliwości włączenia napisów, bo osoby nie znające perfekcyjnie języka Szekspira stracą sporo z tego powodu stracą.

Zanim zakończę swój wywód i powrócę do zbierania brakujących orbów wypadałoby powiedzieć czy warto wydać 119 złotych na ten zestaw. Rekomendowanie Jak and Daxter jest o tyle trudne, że jest to ewidentnie spaprana pod względem technicznym konwersja, dużo gorsza od przygotowywanej przez inny zespół edycji HD na PlayStation 3. Z drugiej strony we wspomnianej cenie otrzymujemy 3 pełnoprawne, duże gry, które do tego możemy ogrywać w samolocie, na plaży czy gdzie nam się żywnie podoba. Jeśli więc planujecie sporo podróżować w te wakacje, a inne hity z przenośnej konsoli, takie jak Soul Sacrifice czy Persona 4 Golden macie już za sobą, to warto rozważyć inwestycję w omawiany tytuł. Weterani serii oraz nowi w temacie, zachęceni tym, co napisałem, którzy jednak wolą się bawić w domu powinni poszukać dostępnej dziś po znacznie niższej cenie wersji na PS3. Otrzymacie wówczas ten sam pakiet, ale z płynną animacją w 60 klatkach na sekundę i z mniejszą liczbą irytujących bugów.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Jak and Daxter HD Collection

Atuty

  • Solidna grafika
  • Dobry voice acting
  • Długość zabawy (sporo ponad 10h w każdej części) i jej Różnorodność
  • Sensowne scenariusze

Wady

  • Zacinająca się animacja (szczególnie w Jak II i 3)
  • Brak napisów w J&D
  • Problemy z kamerą oraz brak możliwości jej manualnego centrowania
  • Czasem źle zaplanowane checkpointy

Zestaw ten oferuje trzy dość długie przygody, z charyzmatycznymi bohaterami i zróżnicowanym gameplayem. Szkoda tylko, że za port dzieła Naughty Dog na PS Vita wzięli się partacze.

misiek_86 Strona autora
cropper