Playtest: Ostra jazda w SHIFT 2: Unleashed

Playtest: Ostra jazda w SHIFT 2: Unleashed

Rozbo | 27.01.2011, 15:00

Gdy moc pod maską wyrywa się spod kontroli i źrenica oka rejestruje już tylko ten jeden moment, ten ułamek sekundy tuż przed zderzeniem,  siła pędu wrzuca właśnie Twój samochód… prosto w sidła SHIFT 2: Unleashed. Czy warto dać mu się porwać i stracić na chwilę kontrolę…? Już graliśmy w SHIFT2: Unleashed, a zatem zapraszam na porcję wrażeń w poniższym playteście.

Gdy moc pod maską wyrywa się spod kontroli i źrenica oka rejestruje już tylko ten jeden moment, ten ułamek sekundy tuż przed zderzeniem,  siła pędu wrzuca właśnie Twój samochód… prosto w sidła SHIFT 2: Unleashed. Czy warto dać mu się porwać i stracić na chwilę kontrolę…? Już graliśmy w SHIFT2: Unleashed, a zatem zapraszam na porcję wrażeń w poniższym playteście.

Dalsza część tekstu pod wideo

xxxxx

 

Mnie nowy racer Elektroników próbował dorwać podczas prezentacji kilku nadchodzących szpili EA, która odbyła się w zeszłym tygodniu w Niemczech. I udało mu się, bowiem już na starcie wbił się w moją czachę mocnym akcentem. Nie jestem może wielkim fanem gier wyścigowych, ale gdy na żywo zobaczyłem to FENOMENALNE intro od razu rzuciłem wszystko i zasiadłem przed telewizorem.

 

 

 

W garażu

W menu (utrzymanym w podobnej stylistyce, co intro) w oczy rzuca się znany z NfS: Hot Pursuit Autolog. Widać, że aspekt społecznościowy coraz częściej staje się nieodzownym elementem gier wideo. Jeśli bawiliście się już Autologiem w ścigałce Criterion, to wiecie czego się spodziewać. Masa statystyk, porównywanie osiągnięć znajomych na bieżąco, etc. Ale to tylko preludium. Lecimy dalej – tryb kariery został znacząco przemodelowany, zaś wisienką na torcie jest możliwość wzięcia udziału w prestiżowym FIA GT1 World Championship. Pojawiła się też możliwość jazdy w nocnych wyścigach. Park maszyn rozrósł się z 65 znanych z oryginału, do ponad 130, wśród których znajdziemy nie tylko fury podzielone ze względu na region (Ameryka, Europa, Japonia), ale również Muscle Cars, czy też Legends, czyli kultowe samochody wyścigowe z różnych epok. Samo grzebanie w bebechach naszych pojazdów wygląda podobnie do tego, co było w jedynce. Tuning wizualny nadal jest raczej skromny i sprowadza się do narzucenia farby, naklejek, lub zmiany felg, za to tuning mechaniczny pozwala poważnie pomajstrować z samochodem. Gdy już odpicujemy sobie furkę i zdecydujemy się wskoczyć na tor, wówczas…

 

 

Na wirażu

… leszczy mojego pokroju czeka gong prosto w twarz. Miałem spore problemy, żeby ukończyć choć jeden wyścig. Na szczęście w Shift 2 powraca możliwość dobrania modelu jazdy, SI przeciwników i doboru różnego rodzaju asyst, zgodnie z preferencjami. Najtrudniejsze ustawienia raczej nie są dobrym startem dla amatorów (co bardzo boleśnie odczułem na własnej skórze), ale to jest właśnie kwintesencja Shift. No dobra, ustawienia zmienione na „leszcz” i możemy jechać dalej. I tu, na wstępie czeka gong numer dwa. Immersja! Drugą znaczącą nowością oprócz Autologu jest helmet cam, czyli bardziej rozwinięty pomysł odwzorowania prawdziwych doznań kierowcy pędzącego superszybką furą ponad 200 km/h. Pierwszy Shift był pod tym względem rewelacyjny (widok z kokpitu). Teraz Slightly Mad idzie krok dalej. Helmet cam to widok wprost z oczu kierowcy! Widać obramowania hełmu na krawędziach ekranu, zaś cała perspektywa wydaje się niezależna od kokpitu w samochodzie. O co chodzi? Już mówię. Załóżmy, że wchodzimy w ostry łuk w prawo przy dużej prędkości. Wówczas kamera również ustawia się nieco w prawo skupiając nasz wzrok na wyjściu z zakrętu. Analogicznie przy wyprzedzaniu – kamera nie będzie trzymała się sztywno tapicerki, tylko nieznacznie podąży w stronę samochodu, który właśnie wymijamy. Całość robi rewelacyjne wrażenie i jeszcze bardziej pomaga wczuć się w szaleńczy wyścig. Przy większych prędkościach załącza się (podobnie jak w jedynce) blur i naprawdę czujemy się, jakbyśmy właśnie siedzieli we wnętrzu Mclarena F1 mknącego z diabelską prędkością po Laguna Seca. Boje się jednak, że może też przeszkadzać w precyzyjnej jeździe, zmieniając na bieżąco punkt odniesienia, który obieramy sobie na ekranie. Na szczęście bardziej tradycyjny widok z kokpitu wciąż jest obecny.

 

 

A precyzja jest równie ważna jak w jedynce. Widać, że developer coraz bardziej idzie w stronę symulacji (jest np. możliwość włączenia pełnej telemetrii podczas jazdy), choć wciąż nie będzie to poziom GT 5. I dobrze, bo widać, że Shift 2 konsekwentnie trzyma się wykreowanego w prequelu wizerunku, którego kluczowym elementem jest immersja gracza, a nie branie udziału w encyklopedycznym przeglądzie samochodów. Inna sprawa, że jeszcze kilka elementów musi zostać poprawionych.

 

I po bandzie

Choć towarzyszący dziennikarzom producenci na każdym kroku zaznaczali, że do premiery zostało jeszcze 2 miesiące i kilka rzeczy jeszcze pozostało do zrobienia (np. w prezentowanym kodzie SI przeciwników „nie widziało” samochodu gracza na torze), to rzuciło mi się w oczy kilka niepokojących rzeczy. Loadingi w menusach i przed wyścigiem są zabójczo długie, zaś wizualizacja uszkodzeń, choć zazwyczaj dobra, to parę razy nastraszyła mnie obleśnymi teksturami ramy samochodu (już po zerwaniu karoserii). Warto wspomnieć, że SHIFT: Unleashed hula na nowym silniku. Wprawdzie na pierwszy rzut oka grafika nie wydała mi się wiele lepsza, jednak po przyjrzeniu się bliżej np. Nissanowi GT-R muszę przyznać, że modele fur są znacznie lepiej wykonane. Dźwięk to wciąż klasa sama w sobie i podobnie jak w jedynce uderza rykiem silników oraz różnego rodzaju odgłosami potęgującymi wczówkę (np. odgłos bicia serca w trakcie większych dzwonów).

 

SHIFT 2: Unleashed zapowiada się co najmniej ciekawie. Nie będzie to może wielka rewolucja względem oryginału, ale nie takie też było zamierzenie twórców. Slightly Mad rozwija po prostu wszystkie te elementy, które wyróżniały pierwszego Shifta, pakując w grę więcej czystego funu. A czy wystarczy go na wiele godzin grania? Pojeździmy, zobaczymy…

Źródło: własne
cropper