Playtest: Pro Evolution Soccer 2017 (PS4)

Playtest: Pro Evolution Soccer 2017 (PS4)

Paweł Musiolik | 21.08.2016, 08:42

Fani serii Pro Evolution Soccer żyją w pewnym cyklu – obietnice dewelopera, maksymalna podjarka grą, ogranie dema, premiera gry i zawód przez to, jak gra ostatecznie wygląda. Konami każdego roku zapowiada dużo, ale tym razem miałem okazję sprawdzić przed premierą, jak na ten moment wygląda .

W trakcie targów zostałem zaproszony na pokaz gry, w trakcie którego dowiedziałem się wielu informacji na sucho i miałem okazję zadać kilka ważnych pytań odnośnie słabszych elementów . Po spotkaniu miałem też okazję ograć tytuł w trakcie kilku spotkań. Wiem, że to niewiele w porównaniu z setką godzin, jakie niektórzy spędzają z grą, ale tyle wystarczy, by zauważyć pewne różnice w rozgrywce.

Dalsza część tekstu pod wideo

Kwestia licencji to jeden z najważniejszych tematów, jakie zostały poruszone w trakcie prezentacji. Generalnie sprawa jest w tym aspekcie trochę inna niż zazwyczaj. Konami ma związane ręce dopóty, dopóki obowiązują aktualne umowy między poszczególnymi ligami a Electronic Arts. Jako że te umowy podpisywane są na kilka lat, wydawca postanowił działać inaczej i wiązać się z poszczególnymi klubami nie tyle, by pozyskać licencję, a nawiązać partnerską umowę na kilka lat, co skutkuje zdobyciem znacznie lepszych materiałów gotowych do wykorzystania w grze. Jednym z tych elementów, którymi się chwalono, są skanowane w 3D twarze. Aktualnie takie umowy podpisano z trzeba klubami – Barceloną, Liverpoolem i Borussią Dortmund. W ciągu najbliższych dni mamy poznać kolejne kluby, które w ten sposób zwiążą się z Konami na kilka najbliższych lat. Dzięki tej umowie w grze pojawi się między innymi dwadzieścia legend z FC Barcelony wraz z klasycznymi strojami (mowa tutaj m.in. o Luisie Enrique, Ronaldo, Ronaldinho czy Rivaldo) oraz trzech zawodników z Liverpoolu (Ian Rush, Michael Owen i Robbie Fowler). Tych legend będzie ostatecznie więcej, bo to kierunek, w którym chce podążać Konami.

Licencje to jednak przede wszystkim zespoły i ligi. Na ten moment potwierdzono 81 drużyn narodowych z pełną licencją, do tego obie ligi francuskie, liga włoska (poza jednym zespołem) i Eredivisie. Pozostałe ligi będą miały prawdziwe nazwiska i twarze zawodników, ale nazwy lig i zespołów oraz emblematy będziemy musieli sami stworzyć. Na szczęście w tym roku, poza wgrywaniem elementów graficznych, będziemy mogli kopiować cały option file, więc zaoszczędzimy trochę czasu, korzystając z pracy społeczności.

Problemem PES-a 2016 były także aktualizacje składów i gry, na które musieliśmy czekać tygodniami po premierze. W tym roku ma być (podobno) inaczej. Data packi będą trzy i pojawią się w październiku, listopadzie oraz lutym. W nich dostaniemy nowe buty, piłki i stadiony (m.in. Anfield i Signal Iduna). Składy będą za to uaktualniane co tydzień dzięki opcji Live Update, więc miejmy nadzieję, że ten rok odbędzie się bez wtop. Konami ma zająć się także kwestią cheaterów. Na PC-tach będzie nowy system anti-cheatowy, który ma też pomóc zwalczać oszustów na PS3 i PS4. Co z quitterami? Tutaj jednoznacznej odpowiedzi nie uzyskałem. Coś ma zostać z nimi zrobione. A darmowy MyClub? Na razie takich planów nie ma i Konami o tym za bardzo nie myśli.

Po prezentacji miałem okazję pograć w grę i zauważyłem kilka zmian na plus. Przede wszystkim poprawiono reakcję zawodników i samą piłkę. Teraz łatwiej jest zagrać z pierwszej piłki i rozpocząć bieg w danym kierunku, jeśli w momencie przyjęcia wychylimy gałkę analoga w odpowiednim kierunku. Oczywiście im lepszy technicznie zawodnik, tym zgrabniej to zrobimy. Poprawiła się też nieco sztuczna inteligencja zawodników sterowanych przez konsolę i ci żwawiej reagują na wydawane przez nas komendy. Bramkarze zaś, w wersji, z którą miałem do czynienia, byli niestety bardziej podobni do tych z ubiegłorocznego wydania. Czasami puszczali szmatę zza pola karnego, czasami łapali strzał z trzech metrów, który bez problemu powinien wejść. Znacznie poprawiono za to detekcję kolizji zawodników. Do tej pory irytował mnie fakt, że ten aspekt wyglądał tak, że każdy zawodnik miał swego rodzaju pole siłowe i jeśli wykonywaliśmy wślizg, na powtórkach było widać, że kontaktu między zawodnikami nie było, jakby Konami bało się wzajemnego przenikania modeli. W tej odsłonie jest to zrobione dużo lepiej. Wykonując wślizg, widziałem, że mój piłkarz trafił w nogi rywala, a nie przejechał obok niego, odpychając go niewidzialną mocą.

Nie ma jednak co ukrywać, że po rozegraniu kilku spotkań na szybko w czasie targów da się wyciągnąć konkretne wnioski. Wersja demo zostanie udostępniona 24 sierpnia i wtedy każdy będzie mógł sprawdzić, na ile zmiany Konami okażą się prawdziwe. Dostaniecie prawdopodobnie tę samą wersję, w którą grałem na targach, więc będziecie mogli porównać, czy moje odczucia są podobne do Waszych. U podstaw to nadal PES, więc jeśli kompletnie nie leżał Wam styl rozgrywki, to tutaj się nic nie zmieniło i nadal nie macie tu czego szukać.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Pro Evolution Soccer 2017.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper