Graliśmy w Code Vein. Warto interesować się tym tytułem?

Graliśmy w Code Vein. Warto interesować się tym tytułem?

Łukasz Ruszkowski | 17.04.2018, 10:15

Code Vein zrobiło na mnie spore wrażenie. Nie będzie czymś odkrywczym porównanie gry Bandai Namco do serii Souls, bo ciężko uciec od porównań i inspiracji tą serią. Miałem okazję sprawdzić jak wygląda gra przed premierą.

Akcję gry została osadzono w postapokaliptycznym świecie. Tajemnicze kolce przebiły powierzchnię planety. Ludzka cywilizacja legła w gruzach, a jedyni ocalali nabrali cech wampirycznych. Zebrali się oni w społeczność nazwaną Vein, poszukując odpowiedzi na pytanie, czym się stali i dlaczego. Muszą przy tym pamiętać o kontrolowaniu swojej żądzy krwi, bo mogą utracić resztki swojego człowieczeństwa i przemienić się w prawdziwe bestie [no skąd my to znamy... - dop. Musiol].

Dalsza część tekstu pod wideo

Tak prezentuje się historia przedstawiona w grze. Wcielimy się więc w jednego z wampirów i wyruszymy w poszukiwaniu odpowiedzi. Czy zatracimy po drodze człowieczeństwo? A może uda nam się ściągnąć klątwę i odbudować gatunek ludzki? To zależy już tylko od nas, bo decyzje podejmowane w grze mają zostać z nami do końca.

W czasie eventu dostałem dostęp do 10-minutowego dema. W jego trakcie miałem możliwość zwiedzenia jaskiń zamieszkałych przez maszkary podobne do zombie. W moje ręce oddano lekki i ciężki miecz oraz moc leczniczą i pozwolono szaleć. W walce najbardziej czuć podobieństwo do Soulsów. Mamy silne i słabe ataki, unik czy kontrę. Do naszej dyspozycji oddane zostały też moce przypominające zaklęcia. W czasie potyczki musimy uważać na ruchy przeciwników, zgrywać uniki w czasie i zadawać ciosy tak, aby nie dać się trafić w odwecie.

Walka, mimo iż podobna do Dark Souls, sprawiała mi mniej problemów. Potyczki były prostsze, ataki łatwiejsze do przewidzenia, a wrogowie strasznie długo oznajmiali, jak zaatakują. Starcia nie utrudniał też fakt, że cały czas towarzyszył nam bohater niezależny. Potrafił on odwrócić uwagę wrogów czy wskrzesić moją postać w momencie porażki. Mam nadzieję, że w pełnej wersji będziemy mogli zrezygnować z jego usług, ale jak na ten moment było zdecydowanie za łatwo.

Graficznie produkcja prezentuje się bardzo dobrze. Pomimo że w czasie dema zwiedzaliśmy jaskinie, sprawiały one porządne wrażenie. Szkoda jednak, że nie zdecydowano się na pokazanie miasta czy katedry widzianej na trailerach. Jaskinia jak to jaskinia – prezentowała się w porządku, ale też nie miała zbytnio czym zachwycić. Daję tutaj jednak kredyt zaufania twórcom jako fan grafiki w stylu anime.

Z powodu ograniczenia czasowego trudno było spędzić z grą więcej czasu. Każdorazowe zaczynanie poziomu od zera nie zachęcało do dłuższego romansu. Liczę jednak, że tytuł nie zawiedzie i zapewni nam godziwe godziny zabawy w momencie premiery.

Łukasz Ruszkowski Strona autora
cropper