Tanioszka: Fallout: New Vegas

Tanioszka: Fallout: New Vegas

VergilDH | 23.12.2012, 10:00

W zeszłą niedzielę przypomnieliśmy sobie o trzeciej odsłonie cyklu Fallout. Jako, że Apokalipsę mamy już za sobą, idziemy za ciosem i wracamy do pięknego New Vegas, które jest namacalnym dowodem na to, że ludzkość może się podnieść nawet po katastrofie o globalnej skali...

Tytuł gry: Fallout: New Vegas

Dalsza część tekstu pod wideo

Data premiery: 22 października 2010

Średnia ocen wg Metacritic: 82/100

Średnia ocen wg Gamerankings: 83.11%

 

Zalety:

Pieczę nad tym tytułem sprawowała ekipa Obsidian Entertainment, co miało gigantyczny wpływ na praktycznie każdy element rozgrywki. Zacznijmy od warstwy fabularnej, która jest naprawdę doskonała. Twórcy nie zaoferowali nam kolejnej historyjki o ratowaniu świata/krypty. W zamian otrzymaliśmy bardziej osobistą opowieść o kurierze, który pewnego pięknego poranka obudził się w domu jednego z lekarzy, jacy rezydują w pobliżu tytułowego miasta New Vegas. Bohater pamiętał jedynie tyle, że wcześniej znajdował się na lokalnym wysypisku śmieci, z którego zgarnął go miły robot Wiktor. Jak łatwo można się domyślić, jego głównym zadaniem jest odkrycie tożsamości ludzi, przez których wpakował się w całe bagno, a przy okazji dojście do tego, jaki wpływ na losy całej okolicy miały ostatnie, zapamiętane przez niego, wydarzenia. Stworzony przez deweloperów świat może nie należy do największych (jest odrobinę mniejszy aniżeli ten, który mogliśmy zwiedzać w Fallout 3), ale prezentuje się znacznie bardziej interesująco. Jego siła tkwi bowiem w miejscach, o których myśli się długo po odłożeniu pada. Poza rozświetlonym New Vegas, które pełni rolę „latarni pustkowia”, z całą pewnością w pamięć zapadają również niewielkie mieściny, takie jak choćby Novac, którego główną atrakcję stanowi... olbrzymia statua dinozaura. W trakcie rozgrywki zwiedzimy również Tamę Hoovera czy choćby Primm, zdemolowane przez nieustające walki pomiędzy różnymi frakcjami. A skoro o rozmaitych ugrupowaniach mowa... tych jest tu pod dostatkiem, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Bractwo Stali (znane z poprzednich odsłon cyklu) zostało odsunięte na dalszy plan, a prym wiedzie tutaj NCR, czyli Republika Nowej Kalifornii. Gracz może dołączyć również do tak zwanego Legionu Cezara, a w późniejszej fazie rozgrywki otrzyma możliwość wejścia w szeregi frakcji zarządzanej przez tajemniczego Mr. House'a - założyciela tytułowej metropolii.

 

 

Warto nadmienić, że nie znajdziemy tutaj standardowego podziału na dobrych i złych – każde z ugrupowań ma własne ideały i w zasadzie ich ocena zależy wyłącznie od gracza. Zresztą, czarno-białe nie są również stawiane przed graczem wybory – tych jest pełno, a ich konsekwencji zazwyczaj musimy domyślić się sami. Na szczęście w ocenie naszych poczynań pomagają statystyki, które na bieżąco je monitorują i w każdym momencie pozwalają na sprawdzenie naszej reputacji w konkretnym miejscu (zaimplementowany w grze system sprawia, że podczas gdy w jednym z miast/osad możemy być uważani za antychrysta, gdzieś indziej ludzie mogą nas uważać wręcz za zbawiciela). A skoro o statystykach mowa, nie można nie wspomnieć również o tym, że w Fallout: New Vegas mają one realne odzwierciedlenie choćby w kwestiach dialogowych wypowiadanych przez naszą postać. Przykładowo, jeśli próbujemy przekonać kogoś, że sprawnie posługujemy się ładunkami wybuchowymi, tekstem „Podpalasz, rzucasz i BUM” raczej nam się to nie uda. Na uwagę zasługuje również wymyślony przez twórców tryb Hardcore, który zmusza nas do tego, by pozwolić swojemu podopiecznemu od czasu do czasu się najeść, napić oraz wyspać. Jako, że tym razem amunicja ma określoną wagę, konieczne będzie dokładne planowanie każdej wyprawy. A uwierzcie, że nie ma nic lepszego, niż rozmyślanie przed wyruszeniem w podróż, czy zabrać ze sobą więcej naboi, czy też zwiększyć zapas pożywienia... Deweloperom należą się również pochwały za zlecane nam w trakcie rozgrywki zadania, które są pomysłowe i nierzadko oferują nam doznania na takim samym (albo nawet wyższym!) poziomie, jak wątek główny. Na koniec wspomnę również o tym, że Inon Zur po raz kolejny stanął na wysokości zadania, dzięki czemu podczas zabawy przygrywa nam niesamowicie klimatyczna muzyka.

 

 

Wady:

Fallout: New Vegas to przeogromna produkcja, która jednak nie ustrzegła się wad. Podstawową jest brak polskiej wersji językowej, choć w obliczu problemów, jakie napotkała trzecia część serii, każdy z nas powinien to jakoś przełknąć. Dzisiaj wielu graczom nie będzie podobać się oprawa graficzna, a i do kilku błędów (postacie zapadające się pod ziemię to istna zmora tej gry) można się przyczepić.

 

 

Werdykt:

Co by jednak nie mówić, Fallout: New Vegas to naprawdę świetna gra. Sama podstawka jest w stanie zapewnić kilkadziesiąt godzin wspaniałej zabawy, a jeśli ktoś zdecyduje się na wersję Ultimate Edition... cóż, przepadnie na długie tygodnie, niestety. Jako, że cena tej pierwszej oscyluje w granicach 29 PLN, natomiast za drugą zapłacimy 80 złotych, jest to naprawdę bardzo kusząca propozycja. Polecam zwłaszcza tym, którzy narzekali, że Fallout 3 ma niewiele wspólnego z poprzednikami. Na New Vegas raczej się nie zawiodą.

VergilDH Strona autora
cropper