Recenzja: Zombie Army Trilogy (PS4)

Recenzja: Zombie Army Trilogy (PS4)

Paweł Musiolik | 10.03.2015, 16:01

Zombie są wszędzie. Filmy, gry, seriale, komiksy i co tylko jeszcze można stworzyć. Jednak nazistowskie zombie to rzecz rzadko spotykana. Praktycznie jedynie w przypadku filmów z serii Dead Snow. Kiczowatych filmów, dodajmy. Ale Zombie Army Trilogy jest równie kiczowate, w najlepszym tego znaczenia wydaniu. Wszystko utrzymane jest w klimatach filmów klasy B, z dodatkiem całkiem przyjemnej i klimatycznej rozgrywki.

Tak, Zombie Army Trilogy to gra średniej klasy, która nawet nie udaje, że ma aspiracje na bycie wielkim hitem. Ale to nic złego, gdyż to, co ma robić, robi wyśmienicie. Na początek jednak krótka lekcja historii. Nazi Zombie Army stworzone na bazie Sniper Elite V2 pojawiło się na PC-tach jako osobny produkt w niższej cenie. Dwie kampanie zdobyły niesamowitą popularność, więc ostatecznie postanowiono zrobić skok na konsole tej generacji, dorzucając trzecią kampanię, opartą bardziej już na tym, czego uświadczyliśmy w Sniper Elite III.

Dalsza część tekstu pod wideo

W związku z tym techniczna warstwa produkcji jest po prostu średnia. Środowisko jest niezniszczalne, mocno korytarzowe (w przypadku dwóch pierwszych kampanii) i zbyt wielkiego wrażenia nie robi. Jednak to absolutnie w niczym nie przeszkadza, gdyż jedyne, o co chodzi w tej grze, to radosne rozwalanie kolejnych fal truposzy w następujących po sobie kill-roomach. Gra po prostu funkcjonuje w ten sposób. Przejdź do punktu A, zabij falę zombie, zrób to, idź dalej, dojdź do schronu. Monotonne? Zaskakująco – nie. Przyznaję, że zdziwiłem się, jak bardzo współgra ze sobą strzelanie ze snajperki w kolejne fale truposzy. Wydawać by się mogło, że w takiej grze taki sposób rozgrywki nie pasuje. Ale jest wręcz przeciwnie! Wielka w tym zasługa lokacji skonstruowanych tak, że zombie nadchodzą z odleglejszych miejsc, co pozwala nam na zdejmowanie ich wcześniej. Oczywiście jeśli trafimy w głowę, odpala się efektowne slow-mo połączone z RTG, na którym możemy podziwiać lot kuli przez zgniłe ciało. Z tego miałem największą frajdę, próbując jak najdziwniejszych sposobów na posłanie do piachu trupów. Czasami jest jednak trudniej i pojawiają się mocniejsze typy, którym towarzyszy ciężki karabin i odgłos ich kroków.

Bo warstwa dźwiękowa w tej produkcji robi klimat totalnie. Ciągłe pojękiwania, szurania, mlaskanie. Do tego demoniczne głosy po niemiecku (Chryste…) - ciągle coś się dzieje. Gdy słyszymy nadchodzącego „ciężkiego zombie”, wiemy, że łatwo nie będzie. Pamiętacie Resident Evil 3: Nemesis? Co prawda tutaj nie ma aż takiej skali, ale mniej więcej podobnie czułem się po spotkaniu z Tyrantem jak tutaj. Najbardziej ryjący umysł moment w grze to jednak zwiedzanie bunkra Hitlera. Obraz to jedno, ale to, co robi dźwięk, to całkiem inna kwestia. To nie jest horror. Ale uczucie niepokoju i braku komfortu był u mnie w tym momencie wyższy niż przy większości gier mających na celu straszenie. Tylko pamiętajcie – takie efekty najlepiej wypadają na słuchawkach. I w nocy. Tylko ja nie odpowiadam za Wasze zdrowie psychiczne.

Deweloper postawił na opcję dostosowania tego, jak chcemy grać. Możemy wybrać którąkolwiek misję i przechodzić grę w dowolnej kolejności. Ustawia się też liczbę przeciwników, niezależnie od ilości graczy. Nic nie stoi na przeszkodzie by samemu przechodzić grę z oponentami ustawionymi czterokrotność wartości początkowej. Bardzo fajnie rozwiązano także poziomy trudności, które nie wpływają na wytrzymałość zombie, a raczej na to, co ma wpływ przy strzelaniu ze snajperki. Na najniższym – totalny arcade. Gdzie mierzymy, tam leci kula. Wyżej pojawia się wpływ grawitacji (kula opada i traci impet) oraz wiatru, który trzeba mieć na uwadze przy strzelaniu. Nawet gra w czwórkę nie czyni tego tytułu przesadnie łatwym. Grałem kilka misji z innymi graczami i było znacznie trudniej niż samemu. Chociaż problemem w kooperacji jest to, że często rozgrywce towarzyszy lag, czasami dochodzący nawet do sekundy. Objawia się to tym, że strzelamy w zombie, wydaje się nam, że trafiliśmy, a ten idzie dalej i sekundę później – eksploduje mu głowa. To jest niestety problem połączeń P2P, gdzie wystarczy, że jeden z graczy ma łącze gorszej jakości. Na szczęście można zapraszać do zamkniętej gry znajomych i w ten sposób cieszyć się wybijaniem umarlaków.

A jeśli komuś nie wystarczą trzy kampanie, które kończy się w około 15 godzin, to pozostaje tryb Hordy. Kilka map i nieskończenie długa rozgrywka, ciągnąca się przy zgranej ekipie godzinami. Niektóre mapy jednak są trochę nudne (jak chociażby alejka), ale na szczęście rotacja jest spora, podobnie zresztą jak wybór karabinów, broni pomocniczych i dodatkowych, a każda snajperka w jakimś stopniu się wyróżnia, ale to wychodzi dopiero na poziomie normalnym wzwyż. Broń dodatkowa traktowana jest jako coś awaryjnego, o niskiej skuteczności działania. Karabiny automatyczne mają wielki rozrzut, strzelba ma zbyt krótki zasięg. Co innego pistolety. Mój ulubieniec – rewolwer potrafiący błyskawicznie posyłać trupy do piachu. Zostają jeszcze granaty, miny, pułapki z min i dynamit. Idealne, gdy bronimy pozycji przed kolejnymi falami zombie.

Zombie Army Trilogy jest znacznie lepsze, niż się spodziewałem. Grając samemu, dostajemy klimatyczne kilkanaście godzin gry. W kooperacji – radosną wyrzynkę pełną nazistowskich trupów, polaną kiczowatym kinem klasy B. Mając na uwadze, że gra dostępna jest znacznie taniej niż wiele gier AAA, to warto mieć ją na oku. Zwłaszcza, gdy szukacie niezbyt przekombinowanej rozgrywki z innymi. No i te piękne headshoty z ponad 100 metrów. Och...

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Zombie Army Trilogy

Atuty

  • Klimatyczna rozgrywka samemu
  • I radosne koszenie trupów w trybie kooperacji
  • Kampania wystarczy na około 15 godzin
  • Dobra oprawa audio
  • Klimat
  • Naziści, zombie... wiecie...

Wady

  • Często trafiają się lagi w grze sieciowej
  • Grafika z generacji wstecz

Jeśli nie mieliście okazji zagrać w Nazi Zombie Army na PC, to bez wątpienia musicie nadrobić ten błąd. Kawał udanej gry z niższej półki cenowej.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper