Recenzja: World of Tanks (PS4)

Recenzja: World of Tanks (PS4)

Łukasz Ciesielski | 28.01.2016, 16:58

Gry osadzone w okresie drugiej wojny światowej są czymś, za czym niesamowicie tęsknię, i nie rozumiem parcia twórców na futurystyczne klimaty. Wraz z World of Tanks powróciłem do czasów tytułów takich jak stare odsłony Medal of Honor czy pierwsze Call of Duty. Jak jednak sieciowe zmagania dają radę, gdy kierujemy ciężkim, starym i topornym czołgiem?

Po ograniu Hardware: Rivals ze styczniowej oferty PlayStation Plus, naszła mnie niesamowita ochota na toczenie potyczek za sterami opancerzonego czołgu. We wspomnianej grze najwięcej czasu spędziłem właśnie masakrując przeciwników tego typu pojazdem. Na szczęście na horyzoncie pojawiło się World of Tanks. Szybko pobrałem jeszcze ciepłe pliki i ruszyłem w bój.

Dalsza część tekstu pod wideo

Warto zaznaczyć, że każdy nowy gracz na początek zabawy zyskuje jeden dzień statusu Premium, który zapewnia 50% więcej zdobywanej waluty i specjalny czołg. Po standardowych etapach uczących, jak się poruszać, strzelać i efektywnie wykorzystywać otoczenie, w końcu przeszedłem do właściwej gry przeciw prawdziwym graczom. Pierwsze mecze ze spokojem mogę zaliczyć do udanych - często udawało mi się zniszczyć wroga lub wraz z sojusznikami przejąć bazę nieprzyjaciela. Jednak im więcej meczy rozgrywałem i im lepsze czołgi zdobywałem, tym ciężej się grało. Coraz bardziej znacząca stawała się taktyka i kooperacja z innymi. Udało mi się namówić do gry paru znajomych, dzięki czemu rozegrałem kilka potyczek w Plutonie. W kombinacji dwa czołgi lekkie, czołg średni i niszczyciel nie było nam równych.

Będąc całkowicie szczerym, nie zwróciłem nawet uwagi, kiedy skończył mi się status Premium. W krótkim odstępie czasu spokojnie rozegrałem kilkanaście meczy. Twórcy wymyślili bardzo dobre rozwiązanie, dzięki któremu po zniszczeniu mojego czołgu nie dość, że nie musiałem czekać do zakończenia rundy - spokojnie i bez konsekwencji można wrócić do garażu - to jeszcze nawet po przegranej walce dostałem pieniądze i doświadczenie. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że World of Tanks, pomimo modelu Free-to-Play, w żadnym stopniu nie zmusza do wydawania prawdziwej gotówki. Ponadto, jeśli gra się dla samej przyjemności kierowania czołgiem i wysadzania wrogów, a nie dla wbicia wszystkich trofeów i odstawienia dzieła Wargaming, wszelkie mikrotransakcji w ogóle mogłyby nie istnieć.

Kilkanaście godzin, które - póki co - poświęciłem tej grze, niemal w całości spędziłem w pojazdach amerykanów. Próbowałem się przełamać i rozegrałem nawet kilka meczy po stronie ZSRR i Niemiec, ale chyba przez wzgląd na historię naszego kraju z okresu drugiej wojny światowej nie miałem czystego sumienia grając tymi czołgami. Same maszyny w danych kategoriach niewiele się od siebie różnią. Oczywiście jedne są nieco szybsze, inne nieco celniejsze, a jeszcze inne szybciej ładują kolejne pociski, ale największą różnicę widać właśnie pomiędzy kategoriami. Moimi ulubionymi klasami zostali niszczyciele czołgów, którzy potrafią bez problemów niszczyć czołgi lekkie i średnie, a tych jest najwięcej, oraz działa samobieżne ponieważ bez większych przeszkód można zaatakować niczego niespodziewającego się wroga.

Kolejne poziomy pojazdów cechują się odpowiednio lepszymi statystykami niż gorsze odpowiedniki, ale jest to skutecznie redukowane przez dobrze zbalansowane dobranie graczy. Zdecydowaną większość potyczek rozegrałem z przeciwnikami i sojusznikami o tym samym poziomie pojazdu, jakim sam dysponowałem. Niekiedy zdarzało się, że jeden czy dwóch graczy miało maszynę o poziom wyższą lub niższą, ale takie przypadki występowały sporadycznie, a sama potencjalna przewaga nie była w jakiś sposób zauważalna. Na potrzeby recenzji deweloper obdarował mnie pewnymi bonusami, w których skład wchodziły między innymi czołgi Premium. Jak nietrudno się domyślić, ich statystyki są odrobinę lepsze niż pozostałych czołgów z danej kategorii, ale jeśli miałbym je zakupić za złotówki - nie zrobiłbym tego. Po prostu nie są tego warte.

Studio Wargaming postarało się o bardzo miłą dla oka oprawę graficzną. World of Tanks, pomimo bycia grą darmową, nie odbiega jakością od gier tworzonych dla dużych wydawców, a na tle innych niezależnych produkcji błyszczy niczym mały diamencik. Na uwagę zasługuje również destrukcja otoczenia, która, choć ograniczona, zniszczyć można drzewa, płotki, murki, snopki siana itp., dając w pewnym stopniu satysfakcję i poczucie realizmu, do którego w zasadzie sama gra dąży. Stwarza to również pole do popisu w wymiarze strategii - wjeżdżając pojazdem pomiędzy drzewa i nie przewracając ich, zawsze zapewniam sobie dodatkowy kamuflaż - czołg w zaroślach jest mniej widoczny dla wrogów przez co obserwatorzy przeciwnika mają problemy z wykryciem, a to przekłada się z kolei na ataki z zaskoczenia.

World of Tanks jest jednym z nielicznych tytułów w modelu Free-to-Play, które nie atakują mikrotransakcjami i nie stawiają tego okropnego muru, którego jedyną alternatywą jest poświęcenie chorej ilości czasu, chociaż czołgi końcowych poziomów wymagają dużego wkładu. Ponadto jest to gra dająca frajdę zarówno wtedy, gdy dawkuje się jej rozgrywkę, jak i w kilkugodzinnych sesjach.

Źródło: własne

Atuty

  • Różne frakcje
  • Liczba i szczegółowość pojazdów
  • Grafika
  • Udźwiękowienie
  • Gra nie narzuca mikrotransakcji
  • Różne taktyki w zależności od mapy
  • Polskie napisy i dubbing

Wady

  • Mało trybów gry
  • Niewiele map
  • Ceny niektórych mikropłatności

Grę polecam każdemu, kto lubi realia II wojny światowej oraz tym, którzy czują frajdę sterując tymi potężnymi machinami wojennymi.

8,0
Łukasz Ciesielski Strona autora
cropper