Recenzja: Battalion Commander (PS4)

Recenzja: Battalion Commander (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 26.12.2016, 12:00

Zapach napalmu o poranku to ulubiona woń każdego żołnierza. Przyszedł czas by ponownie przypomnieć sobie, jak wygląda zgiełk bitewny, chmary wrogów i śmierć towarzyszy broni wraz grą .

Recenzowana pseudostrzelanka pozwala wykazać się wirtualną kondycją fizyczną. Jako żołnierz musimy po prostu przebiec jak najdłuższy dystans pod (prawie) ciągłym ostrzałem, Od wrogów odpędzamy się rażąc z własnej broni, tylko że sami nie strzelamy, a robi to za nas gra. Nam pozostaje tylko samo poruszanie wojakiem tak, by jak najdłużej unikać wrogich pocisków. Owszem taki koncept ma swoje zalety, ale wolałbym żeby tak odpowiedzialną rzecz jak strzelanie również pozostawiono graczowi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wydawać by się mogło, że dostaliśmy kolejną popierdółkę, która przypadkiem zabłądziła i zamiast na smartfona, trafiła na PlayStation 4 – i zasadniczo tak jest. Są jednak dwie rzeczy, które urozmaicają całą zabawę i pozwalają lekko się wyróżnić z natłoku podobnych tytułów. Pierwsza to uwalnianie schwytanych wojaków i włączanie ich do naszego oddziału. Im jest ich więcej, tym większa nasza siła ognia. Cieszy też różnorodność – mamy zwykłych piechociarzy, snajperów, jednostki z karabinami maszynowymi oraz obsługę wyrzutni rakiet i miotaczy ognia, a każdy rodzaj towarzysza jest skuteczny przeciwko wybranym strukturom czy przeciwnikom. Ostatecznie można ich mieć szesnastu w drużynie, tylko szkoda, że nie da rady ich samemu usuwać, by przyłączyć kogoś bardziej pożytecznego w danym momencie.

Drugim umilaczem rozgrywki są elementy RPG. W trakcie gry nasz dowódca awansuje, dzięki czemu zdobywa nowe umiejętności i może wyekwipować lepszą broń. Są także usprawnienia pozwalające m.in. skorzystać z samochodu czy wsparcia lotniczego. To konieczne, bo poziom trudności został ustawiony dość wysoko. Niestety frajdę z gry zabija jedna rzecz – powtarzalność. Mimo elementu losowości, ciągle przemierzamy jedną i tę samą planszę, więc szybko odczujemy znużenie. To prawda, iż chodzi tutaj tylko o nabijanie punktów do rankingu, lecz nawet wielbiciele takiej rozrywki szybko zaczną ziewać. Po drodze pojawiają się misje do wykonania, ale jest ich trochę za mało.

Nasze działania bojowe śledzimy w prostej, ale klimatycznej, kreskówkowo-militarnej grafice 2D. Pochwalić należy zwłaszcza początkowe menu gry oraz kolorowy wygląd struktur bojowych, żołnierzy, pojazdów czy innego sprzętu wojskowego. Nawet animacje wybuchów potrafią w tej stylistyce przyciągać oko. Tyle tylko, że wspomniany brak zmiany otoczenia wpływa negatywnie na odbiór całości. W trakcie walki przygrywa nam również w kółko ta sama melodia.

Battalion Commander ostatecznie okazało się prostą zręcznościówką zapewniającą nieco frajdy, ale tylko na 10 minut. Dłuższe obcowanie z tym tytułem nudzi, chociaż niska cena (16,50 zł) i zapowiedź dodatków pozwalają dać mu pewną szansę. A nuż spodoba się jakiemuś maniakowi zbierania punktów.

Źródło: własne

Atuty

  • Prosta, stylowa grafika
  • Awanse i usprawnienia
  • Niska cena
  • Potrafi bawić przez kilka chwil…

Wady

  • …ale z czasem robi się nudna
  • Tylko jedna plansza i zbyt duża powtarzalność
  • Przy większych wybuchach animacja potrafi chrupnąć
  • Przydałoby się więcej misji

Mieszanka strzelanki i zręcznościówki z elementami RPG. Potrafi umilić nam czas na kilka chwil, ale im dłuższa zabawa, tym większe znużenie.

6,0
Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper