Recenzja: Momodora: Reverie Under the Moonlight (PS4)

Recenzja: Momodora: Reverie Under the Moonlight (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 20.03.2017, 10:40

Młoda i urocza kapłanka, która zmienia się w kota, z wielkim liściem w dłoni dzielnie stawia opór złym mocom. Kolejna niezależna perełka w klimatach retro trafiła wreszcie na PS4. Oto niesamowicie wciągająca metroidvania Momodora: Reverie Under the Moonlight.

W zalewie gier niezależnych w klimatach retro trudno znaleźć coś naprawdę nowatorskiego i interesującego. Z drugiej strony silenie się na oryginalność nie zawsze wychodzi na dobre, więc czasem lepiej umiejętnie wykorzystać sprawdzone już pomysły. Taka jest właśnie czwarta odsłona serii Momodora – typowa metroidvania, która nie wnosi nic nowego do gatunku, ale wciąga już od pierwszego uruchomienia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwsze trzy części cyklu, mimo siermiężnego wykonania, zostały docenione przez graczy i wielka szkoda, że nie trafiły do konsolowej wersji Momodory jako dodatek. Ale bez obaw – najnowszy odcinek serii stanowi prequel całej opowieści, więc poprzednie odsłony można spokojnie zostawić sobie na później. Fabuła obraca się wokół kapłanki imieniem Kaho, która przybywa do stolicy królestwa Kars, by prosić Królową o pomoc w przegnaniu mrocznej klątwy z jej rodzinnej wioski. Niestety tutaj sprawy również układają się nieciekawie, więc młoda kapłanka sama musi podjąć walkę ze złem. Jak jednak pokonać demoniczne siły tylko za pomocą magicznego liścia i łuku? Na szczęście Kaho posiada asa w rękawie - potrafi zmieniać się w kota. Scenariusz, chociaż mroczny, jest niezbyt oryginalny, lecz intryguje sposób jego prowadzenia. Nie mamy żadnego wstępu czy narratora i całą historię składamy sami ze strzępków rozmów, które bohaterka prowadzi z napotkanymi postaciami. Te nie oferują nam tylko suchych podpowiedzi, lecz posiadają własną osobowość, dzięki czemu aż chce się czytać dialogi, zamiast je machinalnie przewijać. Owszem, fabuła stanowi najmniej ważny element tego typu produkcji, ale cieszy, że twórcy chcieli nadać jej pewnej głębi.

Jak przystało na metroidvanię, dostaliśmy świat gry podzielony na sekcje, które odwiedzamy w dowolnie wybranym porządku, pokonując przeszkody, walcząc z jego rezydentami i szukając przedmiotów zwiększających nasze możliwości, byśmy mogli dostać się do niedostępnych wcześniej obszarów. Ot, nieskomplikowana, przyjemna rozgrywka z wymagającym poziomem trudności i sporą liczbą bossów do pokonania. Produkcji blisko do tetralogii Shantae, gdzie podobnie jak Kaho, bohaterka również przyjmowała zwierzęcą formę w razie konieczności. W Momodorze jednak większy nacisk położono na elementy platformowe niż walkę. Przeciwników można omijać, a na bossów także przydają się bardziej zręczne palce niż wymyślna technika. Mimo to i tak trzeba się napocić, a liść i łuk będą często w użyciu, by przebić się do nowych lokacji. Zaliczanie kolejnych sekcji sprawia przyjemność, zwłaszcza że dziewczyna szybko i zwinnie wymachuje orężem. Szkoda tylko, iż frajda kończy się szybciej niż myślimy, bowiem całą mapę świata da radę zaliczyć w czasie poniżej trzech godzin.

Wizualnie Momodora prezentuje się całkiem nieźle. Mamy grafikę zrobioną w stylu pixelart, wprawdzie bez fajerwerków, ale czuć wylewającą się z ekranu ciężką atmosferę. Wykonaniem gra nawiązuje, rzecz jasna, do ośmiobitowych klasyków gatunku sprzed wielu lat, co dla fanów retro będzie kolejnym plusem. Pomimo dużych pikseli, postacie są wyraźne, a dwuwymiarowe środowisko bogate w szczegóły i zróżnicowane. Muzyka również wpasowuje się w mroczny klimat, często serwując nam melancholijne rytmy przechodzące w szybsze brzmienia podczas walk z bossami. Niestety jest jedna irytująca przypadłość – nieprzyjemny dźwięk podczas przewijania dialogów, którego nie można wyłączyć.

W porównaniu do większej części indyków obecnych na rynku, Momodora: Reverie Under the Moonlight, zamiast oryginalności, oferuje rzecz najważniejszą, a więc solidną rozgrywkę, która nie pozwala odejść od ekranu aż do obejrzenia napisów końcowych. Wprawdzie zabawa trwa krótko, lecz i tak przyjemnie jest czasem przyłożyć z liścia jakiemuś wirtualnemu niemilcowi. Polecam na wolny wieczór.

Źródło: własne

Atuty

  • Ładna ośmiobitowa grafika retro
  • Mroczny klimat i ciekawa bohaterka
  • Spora liczba bossów do pokonania
  • Wygodne sterowanie

Wady

  • Krótka
  • Okropny dźwięk podczas dialogów

Dziewczyna zmieniająca się w kota walczy ze złem. Świetna (choć krótka) metroidvania w klimatach retro, zawierająca najlepsze cechy tego gatunku.

8,0
Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper